ostatnie dwa tygodnie znowu z całkiem rozchorowanymi dzieciakami, tym razem na całego - zapalenie ucha, zapalenie oskrzeli, gorączki, antybiotyk, pełny zakres, dodatkowo Inżynier z operowaną stopą nie do końca był w stanie ogarnąć wszystko. ja na szczęście na parę dni wylogowałam się i udałam w delegację, więc dzieciaki i Przemo byli pod czułą opieką Babci Halinki
po powrocie - czas na prezenciki:
jeszcze przed wyjazdem u Niny, a po powrocie - u Jaśka, ćwiczenia z fryzjerstwa dzieci. Nina poddaje się bez krzyku i raczej spokojnie wszelkim zabiego, chociaż tym razem jest ekstremalnie niezadowolona z fryzury i strrasznie chce, żeby jej wreszcie odrosły długie włosy. Jasiek poddaje się w ostateczności (którą jest groźba pójścia do fryzjera), i wygląda to tak, że ryczy od początku zabiegu wniebogłosy, ale kiedy pytamy, czy nie chce jednak ściąć włosów u fryzjera albo nożyczkami, ryczy jeszcze głośniej, że Nieeeee, maaaszyynką, w doooomuuu, jaaa bęęędęę płaaakał, aaa ty ściiinaj! ale za to potem przyjmuje z zadowoleniem każdą fryzurę (która oznacza zakończenie tortury).
a dzisiaj, pierwszy raz w życiu, udał się nam sernik. i jeszcze były truskawki. i radość:
a jak się załaduje film, to pokażę Wam, jak pan Jaś daje nam wszystkim lekcje.
2 comments:
chyba rozumiem protest Ninki- jej cwiczenia fryzjerskie były z gatunku ekstremalnych... dobrze jej teraz w czapeczce, za to Inzynier wygląda kwitnąco..i tak trzymac
wreszcie wpis. co tak długo? :)
Post a Comment