Monday, March 17, 2008

palmy

weekend brzydki i z katarem, więc nie działo się zbyt wiele, ale oczywiście mieliśmy palmę, całkiem pokaźnych rozmiarów




















czasem tatuś pomagał nieść - palmę i resztę Ninki też




















a ponieważ msza na bielanach, bardzio podniosła, z chorałem gregoriańskim, uroczystą procesją i czytaniami, była imponująca, ale i sakramencko długa, zostawiłyśmy z Nin chłopców w kościele (Jaś błogo spał, a Przem słuchał pobożnie i uważnie) i poszłyśmy pozwiedzać teren przykościelny. Nin jeździła na dziku...




















została łobuzerskim pomnikiem...




















i uparła się, żeby zwiedzić domki pokamedulskie - niestety wszystkie zamknięte















dziś w oczekiwaniu na powrót taty Nina przelewała wodę w kubeczkach i przygotowywała się do zmywania naczyń - będziemy z niej mieli pożytek!

















tymczasem Jaś powtarzał ćwiczenia których nauczyliśmy się dziś rano - już siady, choć na razie bardzo podparte, oraz wstęp do raczkowania, czyli stanie na czworakach z brzuchem niezwisającym (a czasem opartym o wałek, który znalazł się przypadkowo na pierwszym planie). a po wszystkich tych ćwiczeniach, zmęczony, z ulgą wracal do samolotowania, bardzo nieprawidłowego, ale przynajmniej opanowanego bezbłędnie

















- Nina, psujesz coś?
- Taaak...
- A co?
- O, to!

Friday, March 14, 2008

harce

dziś mało pisania, tylko kilka obrazków z harców, do których zwiększona ochotę przyniosła wiosna. mama jako zabawka do ćwiczeń manualnych? proszę bardzo, Nina własnie przymierza się, gdzie by tu zaatakować...















a tu Nina, która ostatnio za pomocą opaski przebrała się za stwora ze StarTreka i za nic nie chciała się dać przekonać do zmiany entourage'u



















zaś Jaś zaczął przemierzac nasz dom w niezłym tempie, po wyjściu z pokoju na parę minut nie wiadomo, gdzie się go znajdzie - dziś na przykład jakimś sposobem (przypominam, że porusza się tylko do tyłu i naokoło własnego brzuszka!) wpasował się pod stolik Niny, między noge stolika a pudło z klockami. Nina natomiast uznała to za najnaturalniejsze na świecie miejsce do pokazania bratu książki
















i jeszcze jedna piękna Ninka z ostatnich pociech

Monday, March 10, 2008

marchewka na wiosenne półrocze

nareszcie - blogger się naprawił, przyjmuje zdjęcia, i wreszcie moge pokazać ostatnie parę BARDZO WAŻNYCH dni:

Jaś ma już pół roku!!!! urodził się sześć miesięcy i 1 dzień temu - i od tego czasu sporo się zmieniło :). waży już 8120g, no i jest calkiem wysoki, bo mierzy 69,5cm. więc wytrwale jest wyższy niż szerszy ;). a z okazji półrocznicy na dodatek w prezencie sprawił sobie pierwszy ząbek!!! stukanie w łyżeczkę nie pozostawia wątpliwości, że jest, chociaż widać ledwo-ledwo.

w sobotę nastąpiła Jaśkowa premiera marchewkowa. najpierw nowe danko wywołało nieco konsternacji...















a nawet protesty




















ale potem zaczęło się podobać...




















a niedzielę było już w ogóle dobrze




















i skończyło się tak:















więc początek mamy za sobą, Jaś zjada (dziś całe pół słoiczka!), nawet próbuje rączką pomagać łyżce w trafieniu do paszczy. popijanie okazało się trochę trudniejsze, bo woda wyciekała z buzi przy piciu z kubka z dziobkiem. ale drugie podejście, czyli zwykły malutki kubeczek, okazało się już całkiem skuteczne i dziś Jasiek wypił sporo wody z odrobiną soku.

wczoraj też, wciąż chyba z okazji połówki roku, Jaś ni z tego ni z owego zaczął się całkiem energicznie poruszać po macie i w okolicy. wprawdzie jest to najbardziej frustrujący sposób przemieszczania - odpychanie z prostych rączek do tyłu, pamiętam, jak Nina wrzeszczała wściekle, kolejny raz wjechawszy do kąta, z którego tyłem ani rusz się wydostać nie dało. ale zawsze to coś, Jasiek był tak zadowolony, że może sie poruszać, że nawet w kącie nie tracil dobrego nastroju















w sobotę, tropiąc wiosnę (Nina od razu po wyjściu z domu wykrzyknęła: szukamy wiosny! wiosno, wiosno, gdzie jesteś?), pojechalismy na rodzinną wycieczkę na Siekierki, obejrzeć działkę kandydującą na nowe miejsce Kaczek. działka niestety odpadła z konkursu, okazując się mikrospłachetkiem z paskudną szopą















ale spacer był bardzo przyjemny - najpierw wprawdzie nieco industrialny, bo pod Trasą Siekierkowską




















ale potem już po wale między wisłą a ogródkami działkowymi, miło, słonecznie i bardzo wiosennie




















odkryliśmy też miejsce wyjątkowe, które powaliło nas swoim urokiem nieodpartym - oto siedziba Stołecznego Przedsiębiorstwa Usług Plastycznych i Wystaw Artystycznych Warexpo



























a tutaj jeszcze drogowskaz do niej prowadzący




















dziś znów pojecjaliśmy do pociech - najpierw chwilę czekaliśmy, o czym Nina opowiadała bardzo zafrasowana, czekamy, nie ma pani, salki zamknięte, czekamy, gdzie dzieci...




















Jachul przejmował się zdecydowanie mniej...















a potem szalał radośnie (do czasu) wśród rosnącej grupki malców najmłodszych













i jeszcze Maja, koleżanka Nin i Jaśka, w roli pięknego wiosennego kotka (Nin nie dała się namówić na malowanie buzi i w ogóle pod pretekstem natychmiastowej potrzeby herbatki szybko zwiała z gorącego i gwarnego pomieszczenia)



















a teraz, zmęczeni długą dziś wycieczką, śpią oboje - dzięki czemu ja mogę uzupełniać blogi :)

Friday, March 07, 2008

jedzonko

dziś mały remanent jeszcze weekendowy, tym razem udalo nam sie dojechać do wrocławia (choc pogoda, zgodnie z nową tradycją, była paskudna), gdzie zostalismy ugoszczeni przez Mamy i Babcie - na przykład na sobotnim obiadku z Prababcią i Pradziadkiem oraz Agą, Jarkiem i Krzysiem, który z dumą prezentował coraz mniej liczne mleczaki - i rosnące już dorosłe zęby stałe




















Jaśkowi Krzyś podobał się niesłychanie, do tego stopnia, że kiedy się oddalał (Krzyś, Jaś jeszcze nie :), żegnany był rzewnym łkaniem















a Krzyś bardzo odpowiedzialnie zajmował się maluchami, Ninkę za rączkę prowadził po schodach, a Jaśkowi podsuwał zabawki.
zdjęcia z obiadu niedzielnego, w tym superprzystojnego Inżyniera, można zobaczyć tutaj: http://picasaweb.google.pl/etargonska/ImieninyBabciHeleny2008?authkey=M1qJSh2h1n4

dziś, nie mogąc sie doczekać godziny 0, kiedy Jaś wreszcie wkroczy w świat jedzonek innych niż mleko mamy, wyprawiliśmy sie do ikei po stosowne sprzęty. Nina zaraz po powrocie zaczęła buszować w torbach, wydobywając swoją nową pościel w zwierzaki (wybraną bardzo starannie, po dłuuugim namyśle :)



















potem przećwiczyła nową koszulkę śliniakową, samodzielnie zmagając się z pomidorówką
















Jasiek tym razem jeszcze ćwiczył na sucho, gigantyczny śliniak chyba go trochę zdziwił, ale kiedy tylko pojawiła się łyżka do gryzienia, wszystko było już ok