Sunday, August 31, 2008

tarcza w parku

a tym razem zupełnie inna sprawa. niby nie o Nince i Jaśku, ale jednak...
przeczytałam artykuł w wyborczej o obietnicach premiera dla regionu, w którym będzie umieszczona polska część amerykańskiej tarczy antyrakietowej. przedstawiciele regionu prosili o dofinansowanie budowy: dróg powiatowych, lotniska, świetlicy, aquaparku w Słupsku i aquaparku w wiejskiej części powiatu słupskiego. premier obiecał $$ na drogi, świetlicę i jeden aquapark. drugi, powiedział, to byłoby już Bizancjum.

czy w Słupsku i okolicach wszystkie szkoły sa wyposażone perfekcyjnie? czy przedszkola, małe i większe, istnieją wszędzie tam, gdzie rodzą się małe dzieci? jaki jest poziom bezrobocia w regionie - czy nowe inwestycje (=nowe miejsca pracy + dochody z podatków) nie byłyby przypadkiem przydatne? a może strategia regionu przewiduje inwestycje w turystykę? czy nie przydałoby się odrestaurowanie regionalnych zabytków, atrakcji turystycznych, stworzenie dobrego systemu informacji o nich?
ludzie, jaki aquapark???????????
dziękuję, Panie Premierze, że rozsądnie odmówił Pan dofinansowania DRUGIEGO aquaparku. gdzie był Pana rozsądek przy pierwszym??????

Saturday, August 30, 2008

bieganie

koniec wakacji odczuwamy niestety mocno, pogoda zmieniła się w ciągu paru dni z przyjemnego, ciepłego lata, pozwalającego na szaleństwa w piasku i na zjeżdżalniach, w zdecydowanie bardziej kawiarniany deszczowy chłodek. ale jeszcze parę dni temu korzystaliśmy z wybiegania na placach zabaw - możliwości rozbrojenia cudzego rowerka...
















wspinania się po ukochanych schodkach (zachęcam do zwrócenia uwagi na uzębienie - zdaje się, że w przypadku Jaśka imponujące będą rozmiary nie tylko łopatowatych jedynek, ale i przerwy między nimi!)















Nina gotowała zupkę z bardziej i mniej konwencjonalnych składników

















tłumacząc Jaśkowi i Emilce, jak się to robi - w zasadzie taki Makłowicz na żywo ;)















a potem Jaś starannie rozjechal zupkę za pomocą małpki na motorku















była też okazja do ukochanej ostatni aktywności naszych dzieci, czyli wspięcia się na płot i gapienia przezeń na... no właśnie, nigdy nie wiadomo na co, czerwone clio nie zawsze tam stoi, trawniczek jest marny i zakupiony, drzewko też nieimponujące - generalnie widok wydaje się niespecjalnie atrakcyjny, a jednak coś w nim jest!




















i cieszy!















Jaś niestety nie może zrozumieć, że przekładanie główki na drugą stronę to działanie samobójcze - na razie jednak głowa przechodzi dość swobodnie w tę i z powrotem, więc moje tłumaczenia i prośby zdają się na nic




















płot jest dobrą okazją do pogadania i wspólnej zabawy

















która w ogóle ostatnio całkiem często się zdarza - Nina buja Jaśka, bujają się razem, kręcą na karuzeli






























Nina jak zwykle się wspina - z asekuracją, ale coraz mniej potrzebną: jest sprawna, szybka i silna, upadki zdarzają się właściwie tylko, kiedy się zagapi, zapatrzy i zamyśli.






































a porusza się biegiem - kiedy jestesmy w domu i usłyszy wesołą piosenkę, krąży truchcikiem naokoło filaru między pokojem i korytarzem, a na spacerze bryka, dogania, ucieka (chociaż muszę przyznać, że właściwie tylko w bezpiecznych miejscach, trzyma się z daleka od ulic i bardzo uważa na samochody) - co wpływa świetnie na tempo spacerowania, a Jaś jest zadowolony, kiedy jedzie szybko







































Nin nie stroni tez od aktywności bardziej statycznych, jej ukochane zajęcie - czytanie książek - przeniosło się ostatnio na plac zabaw, zabieramy książkę, siadamy na ławce i czytamy. a kiedy nie ma mnie, Nina sama przegląda, opowiada, pyta...















odkąd zrobiło się chłodniej, czytać wolimy w domu - na placu zabaw trzeba się porządnie ubrać, Jasiek ostatnio zmienil się w aligatora i wywołał niesamowite efekty wizualne w metalowym tunelu















dziś poszliśmy na spacer wszyscy razem, nareszcie - z Lul i przede wszystkim z Tatusiem, który - mimo różnicy wzrostu! - chodził z Jaśkiem















i rozmawiał z Niną, o żonach, samochodach i innych ważnych sprawkach

















czemu Jaś przysluchiwał się z rozbawieniem




















chcielismy nakarmić kaczki, ale w stawiku były tylko fontanny















Jaś miał wiele okazji, żeby poćwiczyć chodzenie - krok może jeszcze niepewny, ale bardzo chętny, Jasiek nie zraża się kolejnymi wywrotkami (a pielucha zapewnia amortyzację :)




















kiedy już dotrze do celu, próbuje naśladować Nin we wspinaniu




















Lulka miała okazję pobrykać, pobiegać - łapą włada coraz sprawniej, chociaż kiedy obciąży ją mocniej albo coś zaboli, wraca nieszczęście - wtedy po ratunek natychmiast do pana















a takie brykanie z rodzinką nawet najbardziej zestresowanego i zapracowanego Tatusia relaksuje choć na chwilę

Wednesday, August 27, 2008

rozmowy z Nin

Nina mówi już bardzo dużo, generalnie wyraźnie i poprawnie, ale czasem działa zbyt logicznie jak na zawiłości języka polskiego - na przykład kiedy mówię zejdź z krzesła, Nina odpowiada już zejdłam.
zdarzają jej sie też jednak wypowiedzi zagadkowe, kiedy muszę się mocno namyślić, żeby dotrzeć do sedna. ostatnio na przykład rozmawiałyśmy sobie tak:
N: Jasiek jest księć.
K: nie księć, tylko książę.
N: Jasiek jest księdź, ale teraz nie będzie muszy.
:)

Saturday, August 23, 2008

krok















dziś bohaterem będzie Jaś. zdjęcie tylko jedno i z późniejszego spaceru na plac zabaw, bo w takich chwilach nieco trudno jest pamiętać o aparacie (a może to tylko my jesteśmy gapy...), w każdym razie Jasiek zrobił pierwszy, poważny, zaliczony samodzielny krok. a nawet więcej niż jeden, raczej około trzech kroków. nie podparty, nie za rączkę, po prostu - krok. bardzo był z siebie zadowolony, chociaż też zaskoczony wydarzeniem. no i rzecz jasna nadal znacznie szybciej i pewniej poruszamy się na czworaka. ale mimo wszystko, brawo synku!!!!
Jaśka sprawnośc w ogóle ostatnio rośnie prędko, nauczyl się między innymi włazić na kanapę, która do tej pory byla bezpiecznym azylem Ninki, kiedy chciała się pobawić sama i uniemozliwić Jaśkowi zabieranie zabawek. no i tym razem okazało się, że Jaś nie tylko próbuje, ale naprawdę wspina się na jej poziom. Jaś oczywiście szczęśliwy, ale Ninę takie odkrycie rozsierdziło, skończyło się na zepchnięciu intruza i ugryzieniu, którego ślad przez trzy dni już widać na Jaśka policzku. czasem emocje wywołane konkurencją są niestety tak silne, że zupełnie wyłączają rozsądek...

Thursday, August 14, 2008

remanent, dłuuuugaśny

bloga nie było dłuuugo, bo po tuż wakacjach nazbierało się nam tyle zdjęć, że ogarniała mnie niemoc na samą myśł o ich opanowaniu, a im dłużej czekałam, tym więcej zdjęć, i tak dalej... zebrałam sie wreszcie, więc teraz albo nigdy, blitzkrieg z masą zdjęć.
najpierw - przegląd obrazków z placów zabaw i z innych spacerów, w cieple i w trochę mniejszym cieple ;).
zabawy przy fontannie, atrakcja dni upalnych - Nina z zapałem podlewa co się da, a Jasiek ze wszystkich sił stara się zanurkować

















































na placu zabaw Nina buja się na czym się da, huśtawki to zdecydowanie jej ukochane zabawki. Jaśkowi też sprawiają przyjemność.







































ale najulubieńszą rozrywką Jaśka są teraz schody. wspinaczka na pierwsze piętro jest błyskawiczna, a potem Jaś - jeśli nieupolowany - z radosnym piskiem wykonuje ostry zakręt wokół barierki i pędzi dalej, na górę. a jesli uda się dostać na samą górę, to piszczącą satysfakcję słychać aż na samym dole :).
na zdjęciu widać też majaczące uzębienie, Jasiek ma już pięć zębów, jedynki wszystkie (między górnymi wielka dziura, chyba będzie dobrze gwizdał!) i górną prawą dwójkę, a pozostałe dwójki są tuż. używa ich też coraz bardziej intensywnie, da się zjeść chlebek (skórka smakuje szczegolnie - tym bardziej, że można ją trzymac w rączce i podawać samodzielnie), owoce, rybę, więc w gruncie rzeczy odżywiać się możemy juz wszyscy razem, tylko Jaśkowi trzeba przygotować małe porcyjki. ma przypływy i odpływy apetytu, ale waży już 9150g, czyli wprawdzie wciąż dość mało, ale nie poza skalą. no i nie wygląda na zagłodzonego ;).















na placu zabaw bardzo lubi też machać łopatą, im wieksza tym lepsza




















za to Nina często siada sobie na piasku i obserwuje inne dzieciaki















a potem na potęgę nawiązuje kontakty towarzyskie - pokazuje jak rysować kółko















z Kasią uczy się gotować zupkę















a z Maksem chowa się w ciemnych zaułkach




















i oczywiście się wspina (chociaż interesują ją też dyscypliny olimpijskie, ostatnio zakomunikowala nam, że jedzie na następną olimpiadę i będzie tam skakać oraz grać w piłkę, co w obliczu mizernych dokonań polskich sportowców wydaje się bardzo obiecująca wszechstronnością ;)




















podbiera chętnie różne pojazdy, które dzieci przywożą na plac zabaw (swoje po wejściu na plac natychmiast porzuca i więcej się nimi nie zajmuje)




















Jasiek zresztą też jest zainteresowany pojazdami, zarówno cudzymi (rowerki), jak i naszym wózkiem dla lalek - wszystkim, co pozwala mu samodzielnie chodzić na nogach




















zimne i deszczowe dni nie są smutne i dzieci się nie nudzą




















ostatnio w parku zjeżdżaliśmy wózkiem z górki i chowaliśmy się za drzewami







































Nina była bardzo zadowolona, że może wreszcie założyć kalosze z krokodylem, chociaż są nieco przyduże, więc kiedy się tylko da, zajmuje wolne miejsce w wózku




















a Jaśkowi w to graj, bo wcale nie chce siedzieć w wózku, chce brykać sam! najchętniej na nogach, ale w razie potrzeby też na czworakach




















a dom łomiankowy rośnie


































































ostatnio nastąpiła mała zamiana miejsc, tatuś przejął opiekę nad malcami



































a ja ruszyłam do pracy. wprawdzie tylko na jeden dzień (i wieczory - gdzie jesteś, nianiu???), ale dreszczyk przy rozkładaniu laptopa na stole konferencyjnym - przyjemny, nie powiem ;)




















wlaśnie spostrzegłam, że te zdjęcia, które tu wklejam, wcale nie są najstarsze z oczekujących na pokazanie. wobec tego jeszcze błyskawiczny przegląd obrazków z wrocławskiej końcówki wakacji - deszcz, więc w domu, przebieramy się - Nina za pomoca wianka made by Ciocia Hania została królewną




















a przy dobrej pogodzie - harce na trawniku na berberysowej. woda strumieniami, jasiek chlapie, nina przelewa i podlewa.















Dziadek Czarek zaprosił nas na wycieczkę do zoo, na zdjęciach wielbłąd rasta (z wyglądu i charakteru), jazdy w wózku (Nin okazała się niezłym siłaczem, spory drewniany pojazd zawierający Jaśka ciągnęła rączym galopem) oraz zwierzaki z części, w której można je obejrzeć z bliska, dotknąć, a nawet nakarmić - mikroprosiaki i moje najukochańsze zwierzę, koza (kozioł, konkretnie).



























































































no i jeszcze scenka rodzajowa, Dziadek na drabince podwiązuje krzaczki wspinające się na balkon, a co robi wnuczek?




















a tu na koniec jeszcze wczorajsze spotkanie malców na bazarku - inne dzieci to najlepsza rozrywka, mama może spokojnie wybrac pomidory i borówki
















uff, to już, blitzkrieg utonął w bagnach i zmienił, no, może nie w wojnę trzydziestoletnią, ale w przydługą, kilkudniową batalię. więc jeśli coś jest nieskładne, wybaczcie, pisanie było zdecydowanie nieciągłe.