Friday, October 26, 2007

siostra i brat

dzisiaj szybko, bo pora późna, a Jaś zaraz się obudzi i będzie domagał towarzystwa. najpierw, jak sie rozwijają stosunki siostra-brat: generalnie coraz lepiej, Nin pociesza Jaśka kiedy płacze a ja nie mogę przyjść od razu (a przynajmniej informuje mnie że Jaś, Jaś, Jaś!!!), łapie go za rączkę i wykrzykuje "cześć!", głaszcze go po brzuszku i w ogóle jest bardzo kochaną siostrzyczką.




















a zapytana gdzie Jaś bez pudła pokazuje - tu!




















w czasie karmienia zwykle bawi się w okolicy, częstokroć bałaganiąc bezlitośnie. dziś natomiast postanowiła wykorzystac swój wózek dla lalek w sposób nieco niekonwencjonalny. najpierw siedziała w nim bardzo zrelaksowana...


















ale kiedy poczuła potrzebę uwolnienia się...




















sytuacja nieco się skomplikowała :)
















a tu jeszcze Jaś, który wprawdzie nie je bardzo dużo, ale zdaje się fantastycznie wykorzystywać zasoby, bo od wyjścia ze szpitala przybrał już 2kg i w środę ważył 5680g, czyli rośnie zdrowo!

Monday, October 22, 2007

spacery w słońcu

weekend znów piękny, chociaż zimno, więc poruszaliśmy się prędko, ale często na dworze.
Jaś w sobotę miał radosny nastrój




































Nin ostatnio stara się zadbać o dobre samopoczucie brata - daje mu buziaki i zachęca do zabawy, na przykład do telefonowania do taty






























tych, którzy nie zauważyli entuzjazmu na buzi Jachulka, pocieszam - zwykle traktuje towarzystwo Nin z zainteresowaniem, a rodzice czuwają, żeby siostrzyna troska nie odbiła się negatywnie na jego zdrowiu (na przykład żeby nie został przyduszony zbyt silnie przytulonym zajączkiem :)
w niedzielę przed południem spacer całą rodzinką - słońce na ostatnich liściach i nawet sporo dzieci na placu zabaw.







































Jaś na początku zdziwił się mocno, jak to sie dzieje, że udało nam się wyjść WSZYSTKIM - ale potem już spał spokojnie, w przeciwieństwie do swojej siostry niezainteresowany udziałem w niedzielnej Mszy (Nutka natomiast z entuzjazmem podnosiła rączki do góry kiedy ksiądz w czasie kazania zadawał pytanie, a dzieci wokół niej zgłaszały się do odpowiedzi - świetnie się bawiła, dobrze, że ksiądz nie starała się sprawdzić, czy rzeczywiście słuchała czytań...)



















a popołudniu, dopełniwszy najpierw obowiązku obywatelskiego (tłumów nie było, kart nie brakowało :), pobiegliśmy na piknik Kalimby i Stowarzyszenia Koliber. duchy, czarownice, diabły...




















Nin dawala się namówić na próbowanie niektórych atrakcji














































ale zdecydowanie najciekawsze wydawały jej się samochody z migającymi kogutami


































no i oczywiście atrakcje związane z mniam-mniam, jak na przykład


















































za spożycie porcji tych ostatnich Nina dostała nawet order!















a potem już wymrożeni popędziliśmy do domu na kolację i wyborcze trzymanie kciuków.

niech żyje układ!

na razie krótko, po weekendzie - ale przede wszystkim po wyborach - i mimo paskudnej pogody jestem w świetnym nastroju z powodu wyników, chociaż bardzo mnie martwi (tak wszystkich zachwycająca) frekwencja - zaledwie nieco ponad połowa uprawnionych zdecydowała się wziąć udział w takich ważnych wyborach, to naprawdę żaden sukces. no i zaniepokoiło nas też, że Jaś w chwili ogłoszenia pierwszych wyników rozpłakał się rozpaczliwie - czy aby nie przejął się zanadto byciem małą Kaczką i współczuciem dla innych kaczek?????

Wednesday, October 17, 2007

jeszcze o jesieni





















skoro blogger podniósł się z awarii, wklejam parę zdjęć z weekendu - Nina z tatą, szaleństwo na placu zabaw i zabawy nieco bardziej intelektualne, z książeczką







































Nutka z Jaśkiem - kiedy Jaś płacze, albo kiedy po prostu lezy sobie sam, Nin czasem przychodzi do niego, bierze go za rączkę, głaszcze po główce albo śpiewa mu coś. zdarza się wprawdzie, że traktuje go trochę za bardzo odważnie - kiedy usiłuje pociągnąć go za rączkę żeby poszedł gdzieś z nią, albo znienacka klepie po główce - ale dużo w tym serdeczności, i bardzo nas takie sytuacje wzruszają...















a tu goście niedzielnego popołudnia - zdjęcie nie oddaje do końca nastroju spotkania, które tu wygląda (?) jak poważna posiedziałka dorosłych, a tymczasem w programie było m. in. rysowanie brrum-brrum i potworów i łapanie małej spryciarki za rączki kiedy próbowała nurkowac w kieliszkach, robić fontannę z cukru i wyjeść wszystkie ciasteczka. co nie znaczy, że nie było miło - jeśli gospodarz może taką opinię wyrazić ;)















i jeszcze - wyjątkowo - inna twarz Ninuchy, na zdjęciach rzadko, ale w rzeczywistości występująca nieco częściej. Ja Chcę Winogrona JUUUUUŻ!!!!!!!!!!!




















poniżej obrazki z dzisiejszego spaceru, na którym żegnaliśmy piękną jesień - to podobno był ostatni taki słoneczny, ciepły dzień, od jutra ma być jesień obrzydliwa. Nin zabrała kaczkę na plac zabaw, poszalała sobie na hustawkach i zjeżdżalniach, zrobiła ostatnią chyba babę (czule przemawiając do niej babu babu babu) - a Jaś tymczasem całkiem przytomnie przyglądał się światu.















































































































Jachulek pięknieje w oczach, nabiera szybko ludzkich kształtów, przyzwyczaja się też do rytmu dzień-noc: w dzień ma spore i coraz dłuższe okresy przebudzenia, w nocy natomiast śpi ładnie, budzi się, najada - i zwykle znów zasypia. przebudzony czasem popłakuje, ale częściej ogląda sobie świat, przysłuchuje radiu, rozmowom, wykrzykiwaniom Nin. wydaje się bardzo uważnie chłonąć wszystkie nowości - czyli właściwie wszystko! dzięki radzie Ani (wielkie dzięki!), i może też dzięki temu że przestałam jeść mlekopochodne, kolki przeszły, i wieczory mamy spokojne. mam tylko nadzieję, że ten spokój zawdzięczamy jednak dobroczynnemu działaniu infacolu, i będę mogła wkrótce wrócić do jogurtów, mleka etc., bo po pierwsze - brakuje mi ich, a po drugie teraz układanie posiłków dla rodzinki z uwzględnieniem różnic w składnikach (ja - bez nabiału, Przem - najchętniej żółty ser z keczupem i niechętnie surowe warzywa/owoce, Nin - okresowe uwielbienia dla różnych potraw), biorąc jeszcze pod uwagę zróżnicowanie czasowe (śniadanie wszyscy razem, potem Nin przekąska po powrocie ze spaceru, Nin zupa po obudzeniu i drugie danie po spacerze, potem Nin kolacja - a w tym czasie Przem i zwykle ja obiad, ufff), stało się nieco skomplikowane.

a na koniec cudne zdjęcie Przemka z sobotniej wizyty w kościele pokamedulskim w lasku bielańskim, przy którym stoi ładna drewniana kapliczka, a w jej okolicy rezydują liczne zwierzaki. i proboszcz częstuje pieczonymi kasztanami, i w ogóle bardzo się nam podoba.

Tuesday, October 16, 2007

zoo


ponieważ jesień wciąż piękna, pogodna i całkiem przyjazna spacerom, w niedzielę postanowiliśmy zrealizować plan z lata i pójśc na spacer do zoo. tym razem ani wielka kolajka ani tłum w środku nam nie groziły, za to zwierze pokazały się jeszcze wszystkie (przynajmniej te, które mieliśmy w programie :) - słonie, żyrafy, lwy to najważniejsze (Nin je rozpoznaje w każdej książeczce, potrafi też komicznie ryczeć jak lew), a poza tym mrówkojad z superdługim wąziutkim jęzorkiem, puma, tygrysy, lemury (albo jakies podobne do nich małpiatki). no i papugi, po których wiele się nie spodziewaliśmy, ale dźwięki - a konkretnie przeraźliwe i liczne wrzaski - przez nie produkowane zafascynowały Nin, która najpierw trochę byla oniesmielona, ale potem odkrzykiwała ptaszyskom z animuszem. no i w sumie one i bardzo sprytnie pożerające dynie słonie stały się atrakcją spaceru. zdjęcia dość marne, bo tylko z telefonu, niestety. no i nie ma Jaśka, bo niezrażony hałasami wokół spał słodko. Nina z tatą ogląda samolot - wyłapuje je teraz bezbłędnie i wyszukuje na niebie.

Thursday, October 11, 2007

ps

uzupełniamy zdjęcia wczorajsze - Nina jako rewolwerowiec w tubie ciuchci i inne obrazki :)























































































a dziś razem z Nin i Jaśkiem załatwialiśmy sprawy urzędowe - Nin bardzo przejęta


















i jeszcze jeden Jachulek dzisiejszy

Tuesday, October 09, 2007

jesienny miesiąc

znów długa przerwa, tym razem z powodu licznych obowiązków rodzicielskich :). spacerowanie, kąpanie, karmienie mamy juz mniej-więcej opanowane, a przez ostatnie dni było to wszystko zdecydowanie łatwiejsze, bo byliśmy we czwórkę - Przem po dniach pracy non-stop dostal trochę dni zupełnie wolnych :)
ale wczoraj na jesienny spacer poszliśmy tylko we trójkę. pogoda cudna, Jaś spał spokojnie, uśpiony słońcem...




















a Nin eksplorowała - najpierw sprawdzała, jak by tu wydostać trochę pieniążków z bankomatu...




















potem biegała po jesiennych ścieżkach i placach zabaw

















































i zachwycała się kaczkami na stawie, które jesienią wreszcie mają spokój, bo tylko one chcą się jeszcze kąpać.















tymczasem tatuś robił zakupy i przygotowywał Obiad Tygodnia - jak zgodnie stwierdziłyśmy z Ninką, mniam-mniam :)




















a wieczorem Jachulek odbył małą sesję fotograficzną - aparat nie wydaje się robić na nim takiego wrażenia jakie wywoływal u Niny, ale Jas daje się sfotografowac i zachwouje się przed obiektywem nadzwyczaj naturalnie






















































wieczory są miłe, bo niezależnie od tego, czy to dzień zwykły, czy weekend, spędzamy je wszyscy razem. kolejność rytuałów jest nastepująca: najpierw Nutka je kolację, potem wszyscy razem kąpiemy Jaśka















który następnie ze mną udaje się do sypialni i zjada swoją kolację, podczas gdy Nin i Przem ewakuują się do łazienki na pluski i chlapy. jesli jas zdąży zjeśc do tego czasu, Przem i ja masujemy Nince jej nieco plaskate stópki przed snem, po czym Przem czyta Mikolajka do snu. niestety ostatnio coraz częściej nie uczestniczę w tej części, bo Jach je coraz dłużej, a potem zamiast spokojnie zasnąć (jak to miala w zwyczaju jego siostra), zaczyna machać rączkami i nóżkami, prężyć małe ciałko i płakać rozpaczliwie - czyli miewa podręcznikowe kolki. czasem płacze długo, czasem trochę krócej (generalnie w towarzystwie jest lepiej, zasypianie na tacie służy mu bardzo, więc często oglądamy wieczorami filmy - chłopcy leżą sobie razem na kanapie i jest dobrze :), czasem od razu po jedzeniu, czasem dopiero po małej drzemce, ale wygląda na to, że jakiś czas jeszcze musimy pożegnac się ze spokojnym wieczorem. bardzo nam szkoda takiego rozpłakanego, krzyczącego malca, sami też trochę się robimy nerwowi, i tylko wizja zakończenia takich problemów za parę miesięcy jakoś nas pociesza...

a Jaś wyjęty z kąpieli (która znosi z wyjątkowym spokojem - a może to już Tatuś tak wprawiony, że Malec wie, że nie musi się bać niczego) wygląda tak:




















dziś byliśmy na następnym pięknym jesiennym spacerze, tym razem juz całą rodzinką (oprocz oczywiście Lulki, ktora nadal pod czuła opieką Babci Haliny i dziadka Andrzeja, ale wytęskniona przez Ninę okrutnie) - niestety zdjęcia będa później, bo blogger znów zaniemógł. Jaś skończył dziś swój pierwszy miesiąc - i oby wszystkie następne byly takie ładne!