Tuesday, March 22, 2011

kopernik na rowerze

w weekend wycieczka do poznania, do Moniki i Wojtka, po Inżyniera, który po operacji haluksa nareszcie ma proste palce w stopie, ale i parę tygodni mniejszej sprawności. na szczęście animuszu nie brakuje, chociaż czasem nieźle dokucza.













żeby umożliwić spokojne chorowanie i wypoczywanie, pobiegliśmy na dwór - pierwsze rowery w tym roku! dużo zabawy, chociaż Nina trochę już ze swojego wyrosła, ale za to bardzo sprawnie kręci ósemki i slalomy. Jasiek bezkonkurencyjny w wyścigach na prostej, śmiga. a propos, jego ulubionym zajęciem ostatnio są wyścigi samochodowe na moim telefonie, i powiedział mi ostatnio: mamo, prześcignąłem ich wszystkich. oni stali przy krawężniku i się wahali, a ja przemknąłem obok i mknąłem dalej jak strzała, a potem jak błyskawica. nas nie dogoniat, chciało mi się dodać.















a potem - popołudnie w koperniku. znowu tylko na 2 godziny, ale to jest zdecydowanie moje najulubieńsze miejsce w mieście. nawet łazienki są świetne!

















tym razem zwiedzaliśmy część muzyczną - z różnymi instrumentami, laserową harfą, bębnem wybijającym rytm serca. i część matematyczno-techniczną, zapisywanie wzrostu binarnie, konstruowanie kopuły, licznik geigera... a wciąż nie widzieliśmy wszystkiego. inwestycja w roczne karty inwestycją roku!





Sunday, March 13, 2011

szpiedzy na nowym świecie

dzisiaj, w bardzo wiosennym słońcu, klasyk warszawski - leniwy spacer po nowym świecie i okolicach. na razie tylko jedno zdjęcie, jutro powinno się udać więcej. całkiem niezła kryjówka, ha?

Friday, March 11, 2011

eskadra szpaków szuka pędraków

ostatni tydzień spędziłyśmy z Niną w domu, chorując. dziewczyna chora, ale bez przesady, potrafiła znaleźć się w chorobie z radością oraz godnością











































a Jasiek, poza tym zdrowy, celebruje uszczerbek na zębie (dla spostrzegawczych -jedynka)












tydzień był fajny na siedzenie w domu, bo pierwsze oznaki wiosny widać jak na dłoni. w środę patrzyłyśmy, jak coraz większe stadka kawek, gawronów, wron kąpią się w kałuży za płotem. nadlatują, wskakują do wody, trzęsą się w niej i tarzają, a potem rozczochrane i przemoknięte lądują na płocie, gdzie roztrzepują piórka, układają je na powrót, ogarniają - i już tylko siedzą, wygrzewając się w słońcu. dzisiaj stadka pięknie połyskujących w słońcu szpaków przemierzały trawnik wzdłuż i wszerz, wydziobując pędraki na potęgę. a kiedy poszłyśmy na spacer, wszystko wokół bure i wymęczone zimą, a nad polem latał skowronek, też bury, ale jak śpiewał, świergotał, pogwizdywał!
a czasem do naszego domu zagląda takie słońce, że nie można mu się oprzeć. całe światło z natury.









































































































czasem zagląda też tata, i też jest atrakcją :)

Monday, March 07, 2011

kopernik-chopin 10:1

ostatni weekend zaczęliśmy korzystając z niedawnego, superniespodziankowego i bardzo przyjemnego zakupu Inżyniera, czyli biletów rocznych do centrum nauki kopernik. poszliśmy w piątek po pracy, więc nie było za dużo czasu, ale to z pewnością była tylko pierwsza z dłuższej serii wizyt. kopernik fantastyczny, oboje z P złapaliśmy się na myśleniu, że taki jakiś zagraniczny. wystawa dla dzieci (tylko ją zdążyliśmy obejrzeć) bardzo interaktywna, ale też inteligentna (odgłosy zwierząt, badanie przepływu wody, ćwiczenia z dmuchania), pięknie zrobiona (dużo drewna, każdy przedmiot starannie zaprojektowany) i niemal wszystko działa mimo tego, że malcy więksi i mniejsi korzystają z obiektów bardzo intensywnie. cała przestrzeń centrum duża, ale czytelna, łatwo się znaleźć. fajny sklep z wieloma przedmiotami nawiązującymi do wystawy, i nawet kafeteria dobrze dopasowana do reszty. bardzo się podobało!


































































w niedzielę poszliśmy na - od dawna zaplanowany i oczekiwany z radością - bal w Pociechach. jak zwykle, muzyka na tradycyjnych instrumentach, zabawy, mnóstwo dzieciaków i dorosłych, wesołe zamieszanie. ale tym razem Nina i Jasiek zupełnie się nie wczuli w atmosferę, my z P byliśmy bardzo skorzy do skakania i tańców, a dzieciaki chciały się bawić w kątku i słuchać czytania.













































































































więc po dwóch godzinach zwinęliśmy się do domu, gdzie w Ninkę i Jaśka wstąpił nowy duch, zaczęli brykać i skakać, a Jaś co jakiś czas wykrzykiwał z całej siły uwaga, strzelam focha!! po czym wymachiwał szaleńczo wszystkimi częściami swojego małego ciałka. eksplozja radości :)

za to dziś lekko wypadkowy początek tygodnia, Nina dostała w przedszkolu gorączki i musiałyśmy wcześnie wrócić do domu z początkami przeziębienia, a Jasiek rymsnął na spacerze, wbijając - dosłownie - zęby w chodnik i uszkodził sobie jedynkę. mleczną, na szczęście, i tylko trochę, ale nie mógł się zdecydować, czy być dumnym z pirackiego uszczerbku, czy nieszczęśliwym z powodu kontuzji...

Thursday, March 03, 2011

rrrrr

najpierw uzupełniam zdjęcia z poprzedniego bloga, te z bolkowa szczególnie lubię, było naprawdę pięknie

















































ooo, tam, popatrzcie, stoi nasze audi!





















































































a potem zdjęcia z szalonych sanek w weekend po powrocie, bo w warszawie, owszem śniegu całkiem sporo

































i jeszcze z wystawy w instytucje wzornictwa - idźcie, jest jeszcze, i fajna!

















































































a teraz, znów tydzień po tygodniu (Nina mówi tydzień po tydźniu :), wrócił rytm. dzieciaki bardzo energicznie działają w przedszkolu, biegną tam z radością, wracają zmęczone. Jasiek zaczął od paru dni ćwiczyć mówienie rrr, już mu chyba doskwiera że się czasem podśmiewamy z jajtek i Fjanka, ale mówi je bardzo śmiesznie, tylko całkiem tylną częścią języka i tylko długim, burczącym, mówionym cieniutkim głosikiem rrrrrrr. wszyscy się dobrze bawią :)