Tuesday, December 19, 2006

dla taty

tak Nitka uśmiecha się tylko na widok taty!





















a tato w tym uśmiechu znalazł drugiego zęba! samotna jedynka nareszcie ma koleżankę!

Monday, December 18, 2006

raczki małej kaczki

Nina dziś:
- tysiąc razy zrzuciła na podłogę wszystkie ściereczki w kuchni
















- bardzo chciała uczestniczyć w sprzątaniu
















- próbowała zdjąć klosz z lampy
















- pomagała robić pranie (analizując przy tym dokładnie strukturę dywanika)
















- jak przystało na moją córkę, czytała Pressa (póki co przerabia numery archiwalne)


















... więc jak widać, jest bardzo zajętą dziewczynką - może dlatego śpi ostatnio całą noc bardzo smacznie!

tuż przed świętem

w weekend znów dużo wydarzeń, w przedświątecznym zamieszaniu aż nie starczyło czasu, żeby je opisać, więc poniedziałek zaczynamy od komputera. sobota i niedziela były śliczne, ciepłe i słoneczne, więc zaczęły się obie od spacerów całą rodziną (dziś będą głownie fotografie Przemka, który najbardziej przytomnie dba o dokumentację)
[6575]
[6599]

i małych szaleństw na wielkim łóżku
[6585]
[6591]

w sobotę cały dzień towarzyszyły nam zapachy świąteczne, choinka, kapusta, barszcz - Nitce bardzo spodobała się jej pierwsza choinka, ubrana w prezent od taty - filcowe gwiazdki, bezpieczne do ściągania i podgryzania. mały duszek chętnie przychodzi sobie pod choinkę i tam przesiaduje, tu pociągnie, tam podgryzie, tu pacnie... ratujemy co się da, choinka i tak ładna.
[6638]

w sobotni wieczór mieliśmy gości, ale zaaferowani gospodarzowaniem nie zrobiliśmy nawet jednego zdjęcia, więc trzeba przyjąć na wiarę, że kołysanki od Brygidy zachwyciły Nutkę, piernik Magdy (z duchowym wkładem Adasia :) był rozchwytywany, a piękne opakowania prezentów zrobione przez Zenię, Jacka i Paulę wywołały wielkie emocje podczas gry. a kiedy my się tak bawiliśmy, popijając pachnącego grzańca, Lulka po cichutku delikatnym ząbkiem zdejmowała kolejne choinkowe pierniczki ze sznureczków...

w niedzielę pojechaliśmy jeszcze na basen, Nitka po raz pierwszy została puszczona samodzielnie w kółku, pływała sobie od zabawki do zabawki, to tu to tam - ale tak szybko, że na wszystkich zdjęciach jest tylko niewyraźna plamką... wobec tego z mamą:
[6640-1]

weekend kończyliśmy w kofifi, nad pięknym dominem z mnóstwem świetnych zwierzaków
[6604]

Friday, December 15, 2006

koniec granic

od wczoraj Nitka porzuciła przestarzałe i niemodne pełzanie, przerzucając się błyskawicznie na raczkowanie (fachowo raczej czworakowanie, bo chodzi zdecydowanie w przód, a raczkowanie to byłoby chodzenie na czworakach do tyłu, czyli niezła akrobacja, ale pominięta chyba przez Nin jako zbędny etap przejściowy).





















no i nagle okazuje się, że nasze mieszkanie jest wcale nie takie duże, wręcz raczej niewielkie, wszędzie da się dojść w pół minuty najwyżej, a tyle jest ciekawych rzeczy do obejrzenia...



















aktualnie najulubieńsze eksponaty:
1. bezkonkurencyjnie - miski Lulki. na szczęście obyło sie bez wyjadania pedigree, ale już woda została spróbowana (zdążyłam zapobiec dopiero kolejnym łykom...);
2. lampa w pokoju, a konkretnie jej wtyczka - wyjątkowo smaczna, na szczęście w porę wyjęta z kontaktu, więc NIE zawierająca prądu;
3. dvd, a konkretnie jak wyżej - wtyczka; najwyraźniej elementy związane z elektryką mają w sobie jakiś magnes;
4. koszyk Lulki, która cierpliwie i spokojnie odsuwa się gdy Nitka czegoś chce, ustępuje zabawek, i tylko je coraz bardziej nerwowo, patrząc kątem oka na zbliżającego się czworaka.





















wczoraj też Nitka pierwszy raz dostała pogryzankę do rączki (banana), i nawet troszkę zjadła, bo banany lubimy baaardzo

Wednesday, December 13, 2006

szaleństwa

wczoraj wieczorem łóżeczko Nitki było miejscem bardzo nieatrakcyjnym, wobec tego odmówiła spania i domagała się towarzystwa. wobec tego najpierw Przem, a potem wszyscy razem szalelismy na wielkim łożu, przy czym skarpetki jak zwykle okazały się jedną z głównych atrakcji. no i, jak widać na zdjęciu, Nutka wytrwała znacznie dłużej niż rodzice, a na widok aparatu teraz już nie tylko się uśmiecha, ale i zaczyna popisywać - obracać, turlać, podnosić - prezentuje wszystkie sztuczki!

Saturday, December 09, 2006

piękna sobota

Nitka zaczęła od posiedzenia przy ścianie (hmm, tak naprawdę zaczęła nieco wcześniej, niezupełnie na siedząco, ale spuśćmy zasłonę milczenia nad tym nieco głośnym epizodem) - z jakiegoś powodu postanowiła zbadać ją dokładnie, poklepując i obwąchując. ale do zdjęcia uśmiechała się jak zawsze:





















a potem rodzinny spacerek w pełnym słońcu



















mały skrzat w swojej spacerówce, chwilami nawet była zadowolona, chociaż obudziliśmy ją trochę za wcześnie (proszę zwrócić uwagę na pięknie lśniący, ale niestety już od ponad miesiąca samotny ząbek!)





















ale pod koniec zadowolony był już raczej tylko tatuś





















a sporą część popołudnia spędziliśmy rozmawiając z nianiami - a raczej kandydatkami na. no i mamy problem... gdybyście mieli dobrą nianię do polecenia, bardzo-ale-to-bardzo chętnie skorzystamy...

Friday, December 08, 2006

na pupie można wiele

dziś znów bez zdjęcia, bo inżynier Kaczkowski fotografuje budowę, a tymczasem w naszej kuchni... mówiąc językiem wspólczesnego marketingu: festiwal siadów, centrum napupów, świat na siedząco, galeria siedzeń! Nitka, dzięki mniej śliskim niż zwykle - bo golutkim - kolankom, w mig pojęła, co trzeba zrobić żeby oglądać świat z wysokości nieco większej niż 10 cm nad podłogą, i siedzi! a własciwie, nie tylko siedfzi, ale zgodnie z wczorajszą zapowiedzią pani doktor, ślizga się na pupie. rano przemierzyła w ten oryginalny sposób pól kuchni, a kiedy dotarła do wysokiego krzesełka, dalsza droga odbywała się błyskawicznie - przesuwała krzesełko, dosuwała się do niego, krzeselko znów naprzód, Nitka znów do niego... nowy świat!

a popołudniu zaczaiła się na Lulkę - podpełzła do śpiącej od tyłu, i najpierw w wielkim skupieniu badała ogon, a potem zabrała się za łapki. mały naukowiec, analizowała włosek po włosku, Lulka delikatnie odsuwała łapę, a kiedy przestało jej się podobać, uciekła do pokoju, ale pierwsze badanie zoologiczne wykonane! bardzo żaluję, że nie mogłam sfotografować tego skupienia na buźce, hmm hmm, co ty tu masz, takie puchate i lekkie, i fruwa w powietrzu...

ale tak zupełnie bez zdjęć się nie obejdzie, to mi się bardzo spodobało:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,55670,3780332.html?i=17

Wednesday, December 06, 2006

miko

dziś mikołajki, rano obudziła nas bardzo podekscytowana (czyżby już wiedziała, że Mikołaj istnieje?...) Nitka, i zaczęło się buszowanie w papierkach, wstążkach i podarkach. ale wcześniej, leżąc między nami w łóżku, dokonała kolejnego osiągnięcia w dziedzinie komunikacji - kiedy w trakcie rozmowy zapytałam Przemka "gdzie", nasze dziecko przyjrzało mi się i powiedziało "gdzie?"!!! wiedzieliśmy, że lubi gadać, ale teraz jeszcze trzeba będzie uważać na to co mówimy my, żeby nie powtórzyła nieodpowiednich kwestii...
a prezenty były cudne, włochate, pachnące, piszczące (to szczególnie Lulki, która nie posiadała się z radości, że i o niej pamiętamy), grzechoczące, białe, czerwone, żółte... zdjęć nie ma, bo za bardzo byliśmy zaaferowani, żeby cokolwiek zdejmować.

Sunday, December 03, 2006

z wizytą

początek niedzieli powoli zaczyna być niezmienny - śniadanie, spacer, modlitwy, a potem jazda na ursynów do wielkiej wanny. dziś podobnie, tym razem pływaniu towarzyszyłam ja, a Nitka jak mały prezesik dała się wozić w kółku - trzymana za nóżki kręciła się jak na karuzeli - a potem poznała nowego koleżkę. zalotne spojrzenie, uśmiech z błyskiem ząbka - i chłopak był bez szans...
















a popołudniu odwiedziliśmy Magdę i Adasia w mieszkaniu, które ciągle się zmienia i coraz bardziej podoba. projektant Kaczkowski zgłosił kilka uwag, ale generalnie - aprobata pełna, co nie zdarza się często!

M&A nakarmili nas fantastycznie, a potem jeszcze opowiadali o swojej podróży chevroletem przez kalifornię i okolice. mimo ładnej jesieni w warszawie, kalifornijskie słońce wywołało kilka westchnień...


Saturday, December 02, 2006

lotnisko cz. 2

Nutce po raz pierwszy udało się dziś usiąść bez pomocy - jesli nie liczyć ściany, o którą zaparła się, żeby opanować ślizganie po podłodze. wprawdzie siad był chwiejny i musieliśmy nieco asekurować, a skończyło się na brzuszku, ale sukces jest!
















a potem cała rodzinką (nie licząc psa) pojechaliśmy zwiedzić otwarty-a-jednak-jeszcze-nie terminal, pospacerować między gąsienicami z pomarańczowymi czubkami zanim będa dostępne tylko dla wracających z Brukseli czy innych dalekich miejsc. wprawdzie wniesienie Malucha na plac budowy wymagało nieco negocjacji, ale udało się - a jak było, voila:

















Thursday, November 30, 2006

lotnisko

dziś zaczynamy nie od małego samolociku, ale od całkiem dużych lotów. otwarto własnie nowy terminal na okęciu, a w nim, nowe piekne i lśniące, projekty inżyniera Kaczkowskiego. zapraszamy do poczytania & obejrzenia - artykuł tu: http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,3763760.html, a zdjęcie, na które należy szczególnie zwrócić uwagę - tu: http://miasta.gazeta.pl/warszawa/51,34862,3763760.html?i=1. no i chyba możemy zapraszać do korzystania z nowego terminala - na razie , żeby to zrobić, trzeba przylecieć do warszawy. wylot póki co z fioletowego starucha, ale już niedługo...

a Nutka zaczęła dziś próby przejścia z czworaków do siedzenia. na razie bez sukcesów, ale z podziwem obserwuję jej wytrwałość - tysiąc razy z klapnięciem ląduje na brzuszku, i bez śladu zniechęcenia próbuje dalej. nie płacze, nie złości się, wspina się na kolanka i przechyla w lewo, w prawo, aż się uda. brzuszek nieco bardziej już płaski, a leżenie na nim całkiem ciekawe, ale leżenie to mało, więc Nin pełza, kręci się, zagląda we wszystkie kąty, buja się w przód i w tył na czworakach, wciąż odkrywa nowe możliwości swojego małego ciałka. no i ćwiczy je, więc robi się coraz silniejsze - udało jej się na przykład odsunąć od ściany nasz wielki materac i niemal wsunąć się za niego! dzielne mamy dziecko...
a tu jeszcze zanim się zaczęła chować:

Tuesday, November 28, 2006

nowe miejsca

wczoraj wieczorem przyjechał Przemek z prezentami od babci prosto z hinduskich gór - dla Nitki bardzo twarzowa czapa, ale jak widać nasze dziecko nie jest wybredne i opakowania też chętnie spróbuje





















Nitka prawie codziennie odwiedza teraz kątki kuchni - szczególnie lubi zajrzeć do zgrzewki wody mineralnej stojącej pod stolem, i generalnie slalom między nogami krzeseł wychodzi jej coraz sprawniej. niestety, jak widać, nasze ulubione czerwone spodnie są już raczej bermudami i wkrótce przekażemy je chyba koleżance...















a kiedy chce na ręce, potrafi to już pokazać, robiąc z siebie mały samolocik.
















dziś po raz pierwszy do obiadu zasiadła nie w foteliku samochodowym, ale w nowym krzesełku - Krzysiu, Agnieszko i Jarku, wielkie dzięki! - i nagle znów wydaje się malutka...
















do blatu ledwo sięga rączkami, ale za to ochoczo się w niego wgryzła. i chyba uznała, że podjadła, bo kiedy zaczęło się prawdziwe jedzenie, po pierwszych paru łyżeczkach bardzo pomarańczowa zupka zaczęła lądować na mnie, krzesełku i okolicy - od razu mogłam docenić, że krzesełko zrobione jest z materiału łatwiej zmywalnego niż nasz fotelik, który po kilku wcześniejszych posiłkach zaczynał wyglądać jak obity skórką z czerwono-żółtej biedronki.

a to moje ostatnio ulubione - też spod stołu:
















ps. teraz juz oficjalnie i na pewno - komentować może każdy! wystarczy kliknąć na niebieskie "0 comments" pod każdym postem. zapraszamy :)

Saturday, November 25, 2006

ładny dzień

dziś dzień nie tylko jakby wiosenny, ale i cały z całą rodzinką, więc baaaardzo przyjemny. zaczęło się od porannych harców - Nitka przed południem jest promienna , radosna, chce jej się bawić i śmiać (a śmieje się na całe gardełko, cudnie!).







































potem poszliśmy sobie we czwórkę na spacer kępą potocką, słońce na rzęsach i ostatniach żółtych liściach. Przem najpierw rzucał sto patyków Lulce (na zdjęciu tylko końcówka kity, bo biegła po kolejny), potem z zadziwieniem wczytywał się w męską końcówkę z peterem greenawayem, a na koniec z zapałem pchał wózek w stronę domu (czyli opuszczonych przez cały poranek myszki i klawiaturki).

















































po spacerze Nutka zjadła obiadek, dziś po raz pierwszy złożony nie tylko z zupki, ale i deseru - wprawdzie Nin stroiła minki, ale spałaszowała calkiem sporo banana ze słoiczka, więc pierwsze koty za płotami. no i nabrała mnóstwo energii, bo po małej drzemce ruszyła pełzać po mieszkaniu, między innymi zaglądać do szuflad i obgryzać kable. poczuliśmy, że czas pilnie zabezpieczyć mieszkanie przed pełzającym ząbkiem...
a na koniec dnia - kąpiel, która ostatnio zamienia naszą kuchnię w jeziorko, bo Nutka z wielką uwagą & powagą bada możliwości wychlapania całej wody z wanienki. kiedy tylko nie zauważymy, potrafi też łapać wodę paszczą, więc na koniec w wanience wiele nie zostaje...





















no i pyszny relaks, już tylko dla rodziców - dzięki Agnieszce, która podarowała nam niedawno foremki do ciastek. oraz Mamie i Babci, producentkom pysznych konfitur!

Thursday, November 23, 2006

odpoczynki

no i co można zrobić w takiej sytuacji, kiedy człowiek potrafi poruszać się wyłącznie do tyłu?...





















a na tych zdjęciach widać nie - jak mogłoby się wydawać- wielki smutek i nieszczęście, ale zwykłą poobiednią drzemkę. a że zdarzyła się akurat na środku kuchni? nigdy nie wiadomo, kiedy małego pełzaka dopadnie trudne do opanowania zmęczenie!











Monday, November 20, 2006

Sunday, November 19, 2006

niedziela

przyjemny weekend w towarzystwie, wczoraj wyprawiliśmy się do ikei i okolic - najpierw uznaliśmy, że wydawanie 700 zł na wysokie krzesełko to chyba jednak przesada (czasem okazuje się, że w wychowanie dziecka można przy niewielkim wysiłku wpakować wieeeelgaśne pieniądze) - skorzystamy z uprzejmości Agnieszki, Jarka i Krzysia i pożyczymy krzesełko Krzysia - na razie dość duże jak na Nin, ale za to perspektywiczne.
a dziś rano spacer, potem basen - pływanie i nurkowanie w towarzystwie taty jest niezłą przygodą!































po basenie karmienie, tym razem rodzinne - Nitka zdecydowanie najbardziej lubi picie, poniewaz kubeczek umie obsłużyć sama (chociaż o wiele więcej wody znajduje się w okolicy, szczególnie na koszulce, niż w brzuszku). jedzonko fruwało dziś na wszystkie strony i osoby, być może dlatego, że była to legendarna udręka szystkich dzieci - szpinak...





















a popołudniu wizyta i pyszny obiadek u Zosi i Janka, którzy powoli ale systematycznie przygotowują się do życia rodzinnego...

Thursday, November 16, 2006

pyyszne

zobaczywszy dziś kocyk od Ani Nitka postanowiła zjeść go natychmiast, wydawał się smakowity, bo żuła długo i z namysłem:





















a wieczorem odwiedzili nas Ola z Andrzejem i nakarmili nas, uch, wspaniale - pity, warzywa, falafle, humus, do tego rzepowa sałatka z migdałem... niestety zanim komukolwiek przyszło do głowy uwiecznić, zostały - nawet nie okruszki... więc zdjęcia nie będzie, ale piękny miętowo-sezamowy zapach pozostał.

wczoraj

znalazło się parę zapomnianych zdjęć z wczoraj, Nitka i piękne ciotki (Nutce najbardziej spodobało się opakowanie prezentu).













a dziś rano, jak codzień ostatnio, zdjęła sobie skarpetki i zaczęła je przeżuwać. najbardziej lubi te różowe - jak bardzo jej nie pilnować, znajdzie sposób, żeby sobie pojeść...

















a teraz śmigamy na dwór, korzystać z pięknego słońca w listopadzie!

Wednesday, November 15, 2006

towarzystwo

dziś bez zdjęć, ale dużo wrażeń - Nitka szczęściara ma wiele fajnych cioć i fajnych wujków, którzy odwiedzają ją często - wczoraj Agnieszka, która fachowym okiem medyka przyjrzała się kąpieli i podarowała Maluchowi żabę-gryzak, która sprawiła ulge obolałym dziąsełkom. a dziś wieczorem Agnieszka i Ania, które komplementami wprawiły Nin w zachwyt i nastrój bardzo towarzyski (a zupełnie nie senny), więc towarzyszyła nam przez sporą część wieczoru. a jutro jeszcze niestrudzeni opiekunowie, Ola i Andrzej... cudne życie towarzyskie! rodzicom też miło, że dziecko nie oznacza smutnych wieczorów przed telewizorem ;)
dobrej nocy!

Monday, November 13, 2006

do góry!

Nitka ostatnio bardzo ćwiczy pozycję wyjściową do raczkowania - podnosi się na dłoniach i kolanach, i kiwa na wszystkie strony, usiłując złapać równowagę. wygląda to bardzo śmiesznie, ale dla niej jest sporym wysiłkiem, zasapuje się nawet troszkę. chciałam to uwiecznić, ale niestety ruch zbyt dynamiczny dla obecnego oświetlenia ( a z lampą nie robię, bo zdjęcia wychodzą brzydkie i Nin oślepiona nie wie co się dzieje - chociaż generalnie aparat uwielbia i z wielką chęcią pozuje do zdjęć). za to pokażemy uśmiech po popołudniowej drzemce, którą Ninka odbywa zwykle na brzuszku i... nosku, stąd czerwona buźka.
















ps. jeśli próbowaliście wczesniej umieszczac komentarze, ale zostaliście zniechęceni koniecznością założenia konta, rejestracji etc. - już nie trzeba, komentować może każdy :)

Sunday, November 12, 2006

święta

nie było nas troszkę, a działo się że hej! weekend zaczął się od harców Przemka z Nitką, do których bardzo chciała dołączyć Lulka.
















a potem przyjechał Wojtek, otoczony wspaniałym zapachem wydostającym się z wielkiego pudła prze-pysz-nych poznańskich rogali marcińskich...
















no i własnie w sobotę, w święto państwowe, Nutka skończyła swoje pierwsze pół roku! z tej okazji rodzice poszli do miasta, a opiekę nad maluchem chwilowo przejęli Ola (czerwony kapelutek) i Andrzej, który na koniec wieczoru dla uspokojenia zgłodniałego Potwora opowiadał mu o Albercie Camus. pomogło, ale nie na bardzo długo...
















a dziś znów basen, tym razem ze mną - mały pływak był w świetnym humorze, więc odważyłyśmy się dać nura. a potem znowu, i znowu. po Nitce woda spływała jak po prawdziwej kaczce, była może nieco zaskoczona, ale najbardziej chciała się napić. i zjeść - statek albo słonia, cokolwiek pływało w okolicy. dobrze, że nie chciała wbić się w kogoś z kolegów albo koleżanek, którzy obok ćwiczyli pływanie - z jej jednym, ale superostrym zębem z pewnością skończyłoby się wielkim chlapaniem i chlipaniem.
w basenie zbyt wiele nie podjadła, za to potem, po pożegnaniu z wujkiem Wojtkiem, odbyła się wielka premiera - Nitka spróbowała nowego smaku! nastawiona była do jedzonka (marchew młoda) entuzjastycznie, bardzo chciała samasamasama, a kiedy dostała łyżeczkę z odrobiną przecieru... nie zawsze trafiała od razu tam gdzie trzeba. co nie zniechęciło jej do prób...
















więc od dziś ćwiczymy jedzonka. oby dalej z takim dobrym skutkiem!
a tak nasza najpiękniejsza Nutka wygląda o poranku...