Tuesday, June 29, 2010

suplement fotograficzny














w uzupełnieniu do wczorajszego postu - obrazki. najpierw, z wycieczki na rowerach na trampolinę kiedy było jeszcze całkiem chłodno. teraz jest cieplej i lepiej, chociaż chłodne ma jedną przewagę - mniej komarów, których teraz całe roje i chmary... na rowerach na szczęście da się i wtedy, i wtedy.







































dotarliśmy na trampolinę, a dzień później ja już skakałam na wysokości jakichś dwóch i pół metra - na koniu - a dzieciaki z P szalały w okolicy.

























































a od paru dni upał całkiem letni, i popołudnia wyglądają na przykład tak:















































































































Nina z Jaśkiem z sąsiadami bawią się świetnie, basen, leczenie lal i misiów - i ćwiczenia piłkarskie rzecz jasna.
no i jeszcze Nina-górnik, zdarzają jej się najdziwniejsze wypadki - dziś jechała rowerem, gdzies za zakrętem, nagle słyszę straszliwy ryk - i pojawia się Ninka, całkiem czysta oprócz buzi, ktora jest cała w ziemi po przewrotce na rowerze, która najwyraźniej skończyła się prosto na paszczy. na szczęście było dość miękko...

Monday, June 28, 2010

zagadki

dzisiaj bez zdjęć, które ostatnio robią raczej inni, ale za to z historyjkami.
Ninka zadaje nam ostatnio zagadki, z których przebojem są dwie:
1. co to jest: zrobione z cegły i nie chodzi?
2. co to jest: wisi na domu i jest na f? (nie można przy tym powiedzieć, do czego służy, bo byłoby za łatwo :)

zgadujcie, odpowiedzi na końcu.

w czasie wczorajszej podróży z wrocławia do warszawy słuchaliśmy piosenek Pippi, jednak z nich jest o wilku i dzieciaki nie przepadają za nią, więc pytam, czy im przełączyć na następną. oni na to, że nie, posłuchają. wjeżdżaliśmy właśnie do miejscowości na O (osiek chyba), a Nina od razu: o, mamusiu, zobacz, to są właśnie Owilczyce!

a na samym końcu drogi dostałam okropny mandat, martwiłam się tym mocno, na co moje starsze dziecko mówi: nie martw się mamusiu, ja ci wybaczam ten grzech! :)

Jaś za to zaczyna, podobnie jak Ninka wcześniej, podchwytywać kwestie z książek, z Mikołajka na przykład. wychodzi więc taki brzdąc z łóżka i zamiast zwykłego okrzyku Mamo, chcę wodę! mówi bardzo poważnie: poproszę o szklankę wody! (zajrzyjcie do historyjki o opiekunce).

Jasiek jest też wielkim miłośnikiem zwierzaków, bardzo je lubi przytulać i rozczula się nad nimi. poszliśmy niedawno do wilczeńca, gdzie na łączce pasła się koza. Jasiek na to od razu: Mamusiu, jaka przepiękna kózeczka! Kózeczko, chodź tu do mnie - i leci pogłaskać kozę. na deszczowych spacerach nie można go oderwać od szukania ślimaków, nad każdym z nich staje, gada do niego, porównuje, opowiada historie o spotkaniach ślimaków.
tylko konie na razie woli z daleka - chociaż bardzo lubi je oglądać, a ostatnio obudził się z bardzo fajnym snem o dwóch srokaczach, z których jeden ukradł marchewkę. jeszcze trochę i będziemy razem jeździć konno :).

i jeszcze odpowiedzi na zagadki Nin: 1. dom 2.farba. zgadliście???

Sunday, June 20, 2010

mundial

oglądamy sobie trochę meczów (w internecie można znaleźć wszystko), czasem bardziej emocjonujące, często nieco przynudnawe. w pewnym momencie meczu Anglików z Algierczykami Nina stwierdziła: Ja chcę oglądać tylko gole i wypadki - i poszła układać puzzle.

a Jaśka myśli krążą meandrami czasem trudnymi do prześledzenia. przy okazji meczów oglądamy sobie mapy, patrzymy gdzie jest który kraj, jak daleko, jak w nim jest - czy ciepło, czy zimno, co można w nim zobaczyć. grała Dania z Kamerunem, i potem, kładąc się do łóżka, Jasiek zaczyna się zastanawiać: A co by było, gdyby jakiś ludź, zamiast do tego Kamerunu, trafił przez pomyłkę tak daleko, daleeeeko, do tej Danii?
ale szybko przypomniał sobie, że nie byłoby tak źle, bo w Danii pojechałby do Legolandu :)

Tuesday, June 15, 2010

czerwiec

znowu się zrobila długa przerwa, trochę z powodu natłoku letnich atrakcji, a trochę z powodu poburzowych zakłoceń internetowych. ale odrabiam zaległości - w pierwszej kolejności dniodzieckowe. dotarły do nas dwa fantastyczne pakunki - pierwszy z fartuszkami, drugi - z domkiem/szklarnią dla malej królewny, za oba:

w ciągu ostaynich dwóch tygodni przyszło lato, co bardzo sprzyjalo aktywnościom outdoorowym. Przemo pojechał na długi weekend do wrocławia, a my z Ninką i Jaśkiem we trójkę pomknęliśmy do zoo. wycieczka średnia - tłumy, zwiedzających i sprzedawców, Nina na koniec: no, nie było źle, ale mogło być lepiej - gdybyśmy tak jeszcze kupili lody... uff, z głowy na najbliższe miesiące ;). za to pokazał nam się paw z najlepszej strony:

































i mnóstwo jeżdżenia na rowerach, to jest najlepszy sposób na spacer. Nina jeździ z przyjemnością na początku wycieczki i nieco gasnącym entuzjazmem dalej, za to Jasiek, po początkowych trudnościach, z radością i bezproblemowo. nie potrzebuje popychania, jedzie sam, kiedy wpadnie w dziurę zsiada z roweru i wyprowadza go z niej, mały easy rider. zwykle na przedzie wycieczki, ale uważnie zatrzymuje się przed ulicami - na to zreszta oboje bardzo zwracają uwagę, a Jasiek dodatkowo boi się okropnie wszelkich większych pojazdów, zdecydowanie woli wejść głęboko w krzaki niż znaleźć się w pobliżu jadącego samochodu. na szczęście też żadne z nich nie zgłasza obiekcji co do jazdy w kasku, i to nawet mimo tego, że rodzice nie świecą przykładem.






































a z Anetą zwiedzali okolice PKiN, z tarasem włącznie



















a w chłodnijeszy ostatni weekend wyprawa do Torunia, który ja polubiłam już dawniej (procentują wycieczki do parku technologicznego :), a teraz ujął cała rodzinę. najpierw seans w planetarium, dośc oldskulowym, ale z klimatem i dobrym repertuarem dla malców (o kolorach w kosmosie), potem spacer po starówce, na której i to co naprawdę stare, i to co tylko trochę udaje, bardzo nam się podobało.








































































































































































w mieście naszego radia i naszego dziennika nie zabraklo i innych naszości:









oraz poczucia bliskości apokalipsy:



















dla równowagi, to jest ulubiony toruński obiekt Jaśka, który uparł się, że chce mieć zdjęcie właśnie tu



















a na koniec długie zwiedzanie centrum sztuki współczesnej - świetnie położonego (na obrzeżu starówki) i bardzo dobrze dopasowanego do okolicy, z dobrymi wystawami (szczególnie plakaty Lexa Drewinskiego, którego widziałam pierwszy raz, w większości nadające się wprost na koszulki i billboardy, bardzo pomysłowy prosty i czytelny przekaz) -zakaz fotografowania, więc tylko jeden obrazek:



















Przemkowi skojarzył się z Niną :)

a na parterze - fotografowalna - plątanina płyt osb, do gubienia się i znajdowania, nurkowania, polegiwania, bawienia.






































































i jeszcze jazda szklaną windą na taras, na którym też wystawa i dobra przestrzeń do gonitw i fotografowania - ćwiczenia fotograficzne z Niną



























































































































i jeszcze jedna, tajemnicza wystawa-labirynt, w której Nina bardzo pomagała Jaśkowi przekraczać rzeki






































i już, i fajnie było














wczoraj i dziś wyczerpana sesją Aneta chorowała i odpoczywała, a ja miałam niespodziewany prezent w postaci dwóch dodatkowych dni z Niną i Jaśkiem. pogadaliśmy, pospacerowaliśmy, a dziś odwiedziliśmy też kolejny raz nowe przedszkole - spotkaliśmy panie, które będą się opiekować dzieciakami od września. na początku trochę onieśmieleni, ale dali się wciągnąć w zabawy i rozmowy - Jasiek szczególnie szybko zachwycił się rysowanymi przez panią Beatę samochodami, z zapałem opowiadał samochodowe historie i po kwadransie nieco zapomniał że jest tu z mamą. Ninka trochę wolniej się przekonywała, raczej obserwowała z bezpiecznego miejsca na kolanach i wszystko chciała robić z mamą, ale po wyjściu stwierdziła, że już się nie może doczekać września i chce chodzi do tego przedszkola przynajmniej ze sto razy - to chyba dobry znak :)
i jeszcze okropnie niewyraźne (telefon...), ale bardzo radosne zdjęcie z dzisiejszego szaleńczego spacerobiegu z Piotrusiem, nowym sąsiadem, z którym Ninka i Jasiek coraz bardziej się zaprzyjaźniają - namiastka przedszkola...