Monday, June 30, 2008

...

cud, niestety, nie nastąpił - Babcia odeszła w nocy z piątku na sobotę.

ale też w piątek Agnieszka urodziła Hanię - Przemek ma nową siostrzenicę, Nina i Jaś - kuzynkę. więc może jednak cud?...

za wszystkie dobre słowa i troskę - dziękujemy z całej mocy.

zdjęcia powinny być już wkrótce, aparat do nas idzie - i wtedy pewnie też wpis będzie dłuższy.

Sunday, June 22, 2008

lato, słońce, ale niewesoło

przyszło już lato, jest bardzo ciepło i przyjemnie, ale to nie jest wesoły weekend. myślimy dużo o Babci Janinie, która po potrąceniu przez samochód w bardzo ciężkim stanie leży w szpitalu... cuda się zdarzają, prawda?

blogi ostatnio w rytmie katarów, jakoś nie możemy się ich zupełnie pozbyć - tym razem dopadł katar Ninę, która w związku z tym jest w niezbyt świetnym nastroju, i wciąż się skarży, mamusiu, leci z nosa!!! na szczęście przekonała się, że zakrapianie nosa roztworem wody morskiej, chociaż nieprzyjemne, jest skuteczne, a czasem nawet sama chce, żeby oczyścić jej nos fridą (czyli odsysaczem) - wprawdzie kiedy już przyjdzie co do czego, broni się rękami i nogami, ale i tak spory to postęp. no i mam nadzieję, że znów szybko uda się jej z tym poradzić.
Olga, dzięki za komentarz - mam nadzieję, że to jednak nie upał powoduje zatkanie nosów, bo czasem przechodzi (bez zbieżności z poprawą/pogorszeniem pogody), no i napada raz jedno, raz drugie z dzieci. więc oby nie...
Nina zaczyna też powolutku uczyć skupienia, słuchania - dziś w kościele momentami siedziała cichutko, nieruchomo, przyglądając się księdzu i słuchając rozmawiających z nim dzieci czy śpiewających parafian. zdarza się też, że w czasie czytania wieczornego czy przed spaniem w południe słucha czytania, chociaż najczęściej wciąż gada sobie pod nosem, śpiewa, ogląda swoje książeczki - domagając się jednocześnie, żeby mimo wszystko jej czytać ;).
no i strasznie chce być już przedszkolakiem, od kiedy dowiedziała się, że od września będzie chodzić na brykanie bez mamy, czyli zajęcia przedprzedszkolne w Stu Pociechach (www.stopociech.pl), w grupie i właśnie bez mam, bardzo jest przejęta, ciągle dopytuje, czy spotykane tu i ówdzie grupki dzieci to przedszkolaki, a argument, że przedszkolaki tak robią / nie robią działa magicznie. zobaczymy, jak to będzie działało w praniu, ale na razie zapału mnóstwo. no i jesteśmy dobrej myśli, bo Nin robi wielki skok komunikacyjny, porzuca powoli swoją nieśmiałość w kontaktach z obcymi (choć, przyznaję, nieporównanie łatwiej jeśli chodzi o panie - panowie są wciąż traktowani z rezerwą), pyta, zagaduje, czasem wprawiając rozmówców w lekką konfuzję (masz córeczkę? a masz synka? a dlaczego nie masz synka? a gdzie jest twój mąż?), ale dzięki temu poznając wiele nowych sytuacji społecznych. więc miejmy nadzieję, że wśród przedszkolaków też sobie poradzi.
a Jaś komunikuje się całym mnóstwem uśmiechów - czaruje osoby znane i obce, zaczepia i uwielbia, kiedy ktoś z nim rozmawia. no i gimnastykuje się bardzo intensywnie: ostatnio odkrył schody, i dziś w kościele dwa razy wmaszerował (na czworakach) na drugie piętro! popiskiwał przy tym na cały głos radośnie, strrasznie z siebie dumny. zaczyna się za to niecierpliwić dłuższym siedzeniem w wózku, a kiedy nie jedzie, to już zupełnie tego nie znosi i trzeba go przekupić bardzo fajną zabawką, żeby posiedział chwilę bez protestów. raczkuje superszybko, a plaskanie jego rączek o podłogę słychać z daleka, szczególnie kiedy akurat się gdzieś spieszy. potrafi się też nieźle wdrapywać, ławeczka naokoło piaskownicy rzadko stanowi jeszcze przeszkodę, a bujawki, zjeżdżalnie i schodki na placach zabaw to ulubione cele. no i uczy się coraz więcej, umie już kręcić główką nienienie, klaskać, a ostatnio też machać papapa. nic jeszcze przy tym nie mówi, ale kiedy się dowie że trzeba, macha dzielnie. a najulubieńsze działanie to stanie, Jasiek wspina się po czymkolwiek pionowym, stoi, coraz szybciej i sprawniej chodzi wzdłuż, 'sprężynuje', i generalnie ćwiczy nóżki na całego.

Lulka dochodzi do zdrowia po swoim wypadku z zeszłego tygodnia, zdradziecki kot po drugiej stronie ulicy wciągnął ją pod samochód, łapa zgruchotana, ale po dwóch operacjach wygląda na to, że wraca sprawność, apetyt i dobry nastrój, chociaż poruszanie wciąż wyczerpujące, bo skoki na trzech nogach. wobec tego załapuje się z nami na wakacje - zobaczymy tylko, czy przypadkiem do czasu wyjazdu nie osiągnie znów sprawności pozwalającej na gonienie kotów ;).

Tuesday, June 10, 2008

razem

w ostatnim tygodniu zaskakująco przyspieszyła integracja i interakcja między bratkiem i siostrą. Nina zaczęła ganiać Jaśka na czworakach, chichoczą przy tym oboje na cały głos, brykają i fikają. Jaś próbuje wspinać się po Nin, żeby wstać na nóżki - ona jest wprawdzie trochę zaskoczona, ale czasem stoi spokojnie i pozwala Jaśkowi wspinać się po swojej sukience. kiedy robię zakupy i Jaś zaczyna marudzić w wózku, Ninka biegnie i przytula się do jego nóżek, a on ją radośnie klepie po głowie - albo gadają sobie do siebie, Nina do niego Jaśku, Jaaaaśku... nienienie! - a Jaś kręci głową z całej siły, nienienie. ni z tego ni z owego zaczęli się zauważać nie tylko jako konkurencja do rąk mamy i taty, ale też jako partnerzy w zabawach i rozmowach.
Ninucha poza tym coraz więcej potrafi powiedzieć, zaczęła używac zaimków (twoje moje swoje, ja ty on - do tej pory używała tylko rzeczowników, Niny mamy Jasiek tata) i zadawać pytania nie tylko dorosłym, ale i dzieciom na placu zabaw (jak się nazywasz? gdzie jest twoja mama? gdzie są twoje butki?). nie zawsze udaje się dłuższy dialog, bo wiele dzieci w podobnym do niej wieku mówi znacznie mniej i nie potrafi jeszcze odpowiedzieć, ale czasem z pomocą rodziców da się trochę porozmawiać!
a Jaś monologuje sporo po swojemu, zna już sporo sylab - dada, lala, mama, tata. ostatnio w lekkim otępieniu kataralnym obliczyłam, że ma juz 10 miesięcy (sama sie zdzwiłam, że tak szybko poszlo :) - a tymczasem ma tylko 9! potrafi już dość pewnie stać przy meblach czy ławce, trzymając się tylko jedną rączką, pochylić sie i podnieść coś z ziemi, a nawet przejść parę kroczków wzdłuż brzegu piaskownicy czy szafki. oczywiście, zdarzają się jeszcze katastrofy w rodzaju pikowania paszczą do piasku, ale smutek nie trwa długo, a chęć eksperymentowania szybko wraca. Jaś też znacznie wczesniej niż Nina (która posiadła tę umiejętność dopiero niedawno) nauczył się wzruszająco przytulać, wzięty na ręce obejmuje nas mocno rączkami za ramię czy szyję. no i ma swój pierwszy dowcip, wsadzanie rączek do miski Lul i rozchlapywanie wody dookoła - doskonale wie, że tego robić nie wolno, ale kiedy mówimy mu nie!, Jaś z wielką radością zamaszyście kręci główką nienienie - i przyspiesza w wiadomym kierunku :).
tym razem to nawet nie tak źle, że nie ma aparatu (naprawia się), bo jestesmy kolonią czerwonych nosów - katarowi oparł się tylko Przem. nikt nie wie, skąd katar w takie gorące dni, no i jednak wiosną/latem bez ogrzewania łatwiej go przetrwać niż zimą, ale chwilowo jesteśmy mniej fotogeniczni ;)

Tuesday, June 03, 2008

słowa


ponieważ nasz aparat zaniemógł, nie przeżywszy kolejnego dnia w piaskownicy, i wciąż nie możemy się zebrać, żeby go naprawić albo żeby się z nim pożegnać, dzisiaj po pierwsze: wreszcie będzie wpis, a po drugie: będzie wpis bez nowych obrazków (są starsze, sprzed dwoch-trzech tygodni, w kolejności nieco przypadkowej).
a zdarzyło się w tym czasie bardzo dużo, może nie byly to trzęsienia ziemi, ale dla malców trzy tygodnie to juz naprawdę skok. ułatwiając Przemkowi zanurzenie się w pracy (co miało wystarczyć na dłuższy czas, ale niestety wystarczyło tylko na dwa tygodnie), wyjechaliśmy z Niną, Jaśkiemi i Lul do wrocławia. obrazki z obiektywu babci Eli można zobaczyć tutaj: http://picasaweb.google.pl/etargonska/MajoweDzieciakiPicasa. obrazki trochę oszukują, bo miało być sielsko, wiosennie-letnio, bieganie po trawniku, zabawy na powietrzu - a tymczasem ładna pogoda była pierwszego i ostatniego dnia, poza tym dużo deszczu i chłodu. ale i tak zwiedzilismy parę wrocławskich placów zabaw, pobiegaliśmy z Supłem (Lulka byla na urlopie u babci Halinki i dziadka Andrzeja :), spotkaliśmy się z rodziną. babcie i prababcie były dla nas bardzo kochane, więc wyjazd byl wakacyjny i bardzo wypoczynkowy :).
z powrotem w warszawie Jaś coraz bardziej rozwija swoją mobilność - ciagle chce wstawać, łapiąc się czego tylko się da - nie wyłączając nóg (albo innych części ludzkich), naszych i obcych: wczoraj na placu zabaw zlapał za nogę panią, która miała spódnicę podobną do mojej, wspiął się, zauwazył, że to nie mama, ale nie przejął się tym zupełnie, dał sie wziąć na ręce i wydawał się bardzo zadowolony z poprawy widoczności :). potrafi już stać trzymając się tylko jedną ręką, a nawet zrobić parę kroków przy meblach czy dużych zabawkach.



















ponieważ pogoda zrobiła sie przepięknie letnia, dużo czasu spędzamy codziennie na spacerach, w parkach i na placach zabaw. sprzyja to konktaktom z innymi dziećmi - szczególnie Nina coraz lepiej zapamiętuje nowych kolegów i koleżanki, zaczyna z nimi rozmawiać, naśladować. jedną z ulubionych koleżanek jest Jagoda - bardzo towarzyska, która chętnie bawi się z Nin, ale przede wszystkim zajmuje się i interesuje Jasiem.















Jaś oczywiście z takich spotkań jest bardzo zadowolony, ale szczególnie mocno przeżywa je Ninka - co ujawnia się zwykle dopiero potem, kiedy po drodze do domu albo wieczorem, przy kolacji z tatą, zaczyna wspominać, jak była ubrana Jagoda, w co się bawiły, o czym rozmawiały. a wczoraj po raz pierwszy doszło do konfrontacji - Nina kompletnie straciła cierpliwość wobec innej dziewczynki, która wpychała się przed nią na placu zabaw, a ponieważ dziewczynka też nie zamierzała ustąpić, zaczęły się całkiem porządnie okładać. dla wszystkich tych, którzy obawiali się, że bez klapsów możemy wychować ofermy, które nie będą umiały się obronić przed innymi dziećmi - Nina to zdecydowanie nie ten przypadek ;).

Nina wykazuje też niesamowite poczucie humoru - kto by się spodziewał absurdalnych dowcipów po takim malcu! parę dni temu wyjątkowo długo guzdrała się z wyjściem na spacer, nie chciała wyjśc z pokoju dzieci, a kiedy w końcu zniecierpliwilam się i chciałam ją stamtąd wyciągnąć, Nin wyszła wreszcie, przesuwając się powoli na dwóch plastikowych kółeczkach, zabawkach z kąpieli. kółeczka leżały płasko na ziemi (na szczęście Nina nie wpadła na to, żeby na nich jechać!), ale i tak chodzenie na nich nie szło zbyt szybko. ale nasza córka, bardzo z siebie zadowolona i szelmowsko roześmiana, oświadczyła: idę na spacer na rolkach! zdarzają się jej takie pomysly, zachwycające i zupełnie mnie rozbrajające.

w niedzielę obchodziliśmy bardzo miły dzień dziecka i urodziny Lul - najpierw prezenty (Lulka była bardzo szczęśliwa, że tym razem i ona ma coś do rozpakowania, bo szelest papieru i wstążek zawsze ją ekscytuje), potem mała wycieczka do łomianek (Nina bardzo długo wypytywała o domy na mickiewicza i w łomiankach), które budują się powolutku i przy rosnącym udziale inżyniera Kaczkowskiego, a popołudniu obiadek i zabawy z Olą, której urodziny też świętowaliśmy. inżynier też miał - rzadką ostatnio - okazję do relaksu, i wyjątkowo pogoda się nie zepsula na weekend, więc było bardzo przyjemnie.

i przyjemne mamy też plany, udało się wreszcie ustalić co będziemy robić na wakacje - w tym roku pojedziemy w beskidy, do Ropek (http://www.ropki.com.pl/) i do Wołowca (http://www.wolowiec15.com/). jeszcze tylko miesiąc!