Tuesday, June 03, 2008

słowa


ponieważ nasz aparat zaniemógł, nie przeżywszy kolejnego dnia w piaskownicy, i wciąż nie możemy się zebrać, żeby go naprawić albo żeby się z nim pożegnać, dzisiaj po pierwsze: wreszcie będzie wpis, a po drugie: będzie wpis bez nowych obrazków (są starsze, sprzed dwoch-trzech tygodni, w kolejności nieco przypadkowej).
a zdarzyło się w tym czasie bardzo dużo, może nie byly to trzęsienia ziemi, ale dla malców trzy tygodnie to juz naprawdę skok. ułatwiając Przemkowi zanurzenie się w pracy (co miało wystarczyć na dłuższy czas, ale niestety wystarczyło tylko na dwa tygodnie), wyjechaliśmy z Niną, Jaśkiemi i Lul do wrocławia. obrazki z obiektywu babci Eli można zobaczyć tutaj: http://picasaweb.google.pl/etargonska/MajoweDzieciakiPicasa. obrazki trochę oszukują, bo miało być sielsko, wiosennie-letnio, bieganie po trawniku, zabawy na powietrzu - a tymczasem ładna pogoda była pierwszego i ostatniego dnia, poza tym dużo deszczu i chłodu. ale i tak zwiedzilismy parę wrocławskich placów zabaw, pobiegaliśmy z Supłem (Lulka byla na urlopie u babci Halinki i dziadka Andrzeja :), spotkaliśmy się z rodziną. babcie i prababcie były dla nas bardzo kochane, więc wyjazd byl wakacyjny i bardzo wypoczynkowy :).
z powrotem w warszawie Jaś coraz bardziej rozwija swoją mobilność - ciagle chce wstawać, łapiąc się czego tylko się da - nie wyłączając nóg (albo innych części ludzkich), naszych i obcych: wczoraj na placu zabaw zlapał za nogę panią, która miała spódnicę podobną do mojej, wspiął się, zauwazył, że to nie mama, ale nie przejął się tym zupełnie, dał sie wziąć na ręce i wydawał się bardzo zadowolony z poprawy widoczności :). potrafi już stać trzymając się tylko jedną ręką, a nawet zrobić parę kroków przy meblach czy dużych zabawkach.



















ponieważ pogoda zrobiła sie przepięknie letnia, dużo czasu spędzamy codziennie na spacerach, w parkach i na placach zabaw. sprzyja to konktaktom z innymi dziećmi - szczególnie Nina coraz lepiej zapamiętuje nowych kolegów i koleżanki, zaczyna z nimi rozmawiać, naśladować. jedną z ulubionych koleżanek jest Jagoda - bardzo towarzyska, która chętnie bawi się z Nin, ale przede wszystkim zajmuje się i interesuje Jasiem.















Jaś oczywiście z takich spotkań jest bardzo zadowolony, ale szczególnie mocno przeżywa je Ninka - co ujawnia się zwykle dopiero potem, kiedy po drodze do domu albo wieczorem, przy kolacji z tatą, zaczyna wspominać, jak była ubrana Jagoda, w co się bawiły, o czym rozmawiały. a wczoraj po raz pierwszy doszło do konfrontacji - Nina kompletnie straciła cierpliwość wobec innej dziewczynki, która wpychała się przed nią na placu zabaw, a ponieważ dziewczynka też nie zamierzała ustąpić, zaczęły się całkiem porządnie okładać. dla wszystkich tych, którzy obawiali się, że bez klapsów możemy wychować ofermy, które nie będą umiały się obronić przed innymi dziećmi - Nina to zdecydowanie nie ten przypadek ;).

Nina wykazuje też niesamowite poczucie humoru - kto by się spodziewał absurdalnych dowcipów po takim malcu! parę dni temu wyjątkowo długo guzdrała się z wyjściem na spacer, nie chciała wyjśc z pokoju dzieci, a kiedy w końcu zniecierpliwilam się i chciałam ją stamtąd wyciągnąć, Nin wyszła wreszcie, przesuwając się powoli na dwóch plastikowych kółeczkach, zabawkach z kąpieli. kółeczka leżały płasko na ziemi (na szczęście Nina nie wpadła na to, żeby na nich jechać!), ale i tak chodzenie na nich nie szło zbyt szybko. ale nasza córka, bardzo z siebie zadowolona i szelmowsko roześmiana, oświadczyła: idę na spacer na rolkach! zdarzają się jej takie pomysly, zachwycające i zupełnie mnie rozbrajające.

w niedzielę obchodziliśmy bardzo miły dzień dziecka i urodziny Lul - najpierw prezenty (Lulka była bardzo szczęśliwa, że tym razem i ona ma coś do rozpakowania, bo szelest papieru i wstążek zawsze ją ekscytuje), potem mała wycieczka do łomianek (Nina bardzo długo wypytywała o domy na mickiewicza i w łomiankach), które budują się powolutku i przy rosnącym udziale inżyniera Kaczkowskiego, a popołudniu obiadek i zabawy z Olą, której urodziny też świętowaliśmy. inżynier też miał - rzadką ostatnio - okazję do relaksu, i wyjątkowo pogoda się nie zepsula na weekend, więc było bardzo przyjemnie.

i przyjemne mamy też plany, udało się wreszcie ustalić co będziemy robić na wakacje - w tym roku pojedziemy w beskidy, do Ropek (http://www.ropki.com.pl/) i do Wołowca (http://www.wolowiec15.com/). jeszcze tylko miesiąc!

3 comments:

mala said...

Ha! wlasnie bylismy w ropkach w dlugi majowy weekend! pozdrowienia dla grazyny i michala i ich dzieci! mela byla opiekunka stasia przez caly weekend, w julku sie zakochalam a hania to niezla modelka. no i pyszne wegazarelko! pare zdjatek (by hania wlasnie) z wyjazdu tu:http://phojo.com/karaga/swystowysadropki

buziaki dla dzieciakow i przema
aga

ET said...

Ufff! A juz myślałam, ze bedzie .."Jaś nie doczekał"...w końcu ile można czekac na wpis. No dobrze, na TAKI obszerny w wydaniu cieżko pracującej matki dwojga dzieci- MOŻNA.

Socjologicznie interesujący, psychologicznie-frapujący, a babcinie-miód na serce , ze dzieciaki takie rozwijające się . Dzięki !

Anonymous said...

domki w beskidzie super! czy wiecie, w ktorym bedziecie pokoju? bo pokoje bardzo przytulne :-) sama wybralabym sie tam na urlop, moze jak urodza mi sie kiedys potomkowie :-)
olgita