Tuesday, January 30, 2007

dostojny jubilat i niania

reporter wrócił, niestety zdjęć przywożąc niezbyt wiele, ale uwiecznił przynajmniej szacownego jubilata z piękną żoną:













a dziś Nitka znów zamęczała Magdę, która niezrażona fruwała małym samolocikiem




















i jeszcze wczesne śniadanko w towarzystwie tatusia:

Sunday, January 28, 2007

i znów niedziela

tylko tym razem bez taty, który jako jedyny zdecydował się przedrzeć przez śniegi i mrozy do Wrocławia, żeby świętować stulecie dziadka Kaczkowskiego (którego można zobaczyć na przykład tu: http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,3879336.html). Nina, Lulka i ja po dojechaniu wczoraj rano na Oleandrów bez przekroczenia prędkości 35km/h spasowałyśmy, bo widmo pokonania w takim tempie 350 km odstraszyło nas skutecznie. no i nie była to zła decyzja, bo dziś w Warszawie sypie od dwóch godzin nieustannie, a we Wrocławiu podobno nawet od wczoraj.

Przem zabrał oczywiście aparat, żeby uwiecznić uroczystość (jest więc naszym reporterem na wyjeździe), ale mamy za to kosmiczną Ninkę z zeszłego weekendu, w obiektywie babci:

Friday, January 26, 2007

odwiedziny

dziś piszemy razem, zobaczymy, co z tego wyjdzie - będzie pewnie raczej szybko :)
wczoraj Ninę odwiedziły dwie ciocie - Monika i Kasia, a z Kasią jej śliczna córeczka Ola. najpierw pojawiła się Monika, robiąc takie wrażenie na Nutce, że ta postanowiła... wstać! złapała się naszego małego stolika kawowo-herbacianego i hops! wskoczyła na nóżki. zdjęcie z dziś, bo wczoraj nie zdołałam uwiecznić - ale dziś dla potwierdzenia nowej umiejętności Nin intensywnie ćwiczyła















kiedy przyszły Kasia i Ola, dziewczynki stworzyły zgrany zespół - Nina roznosiła zabawki, książeczki, łyżeczki i skarpetki po okolicy, a Ola ze stoickim spokojem zbierała je i przynosiła z powrotem. żadna z nich nie wydawała się być sfrustrowana odwrotnym kierunkiem tych wysiłków, dobrze współpracowały. Ola, która ma już 15 miesięcy, nieco bardziej komunikatywnie, ku mojemu wielkiemu zachwytowi rozumiała - i reagowała właściwie - na prośby i polecenia takie jak nie wolno, przynieś czy podaj. mam nadzieję, że Nina się przyjrzała i przejmie!




















a tu jeszcze z zeszłego tygodnia zdjęcie poranne - pobieramy (a raczej czyhamy na) materiał do badań Nitki...




















rumieńce po mroźnym spacerze...















i z dzisiejszych zabaw przy pakowaniu:

Tuesday, January 16, 2007

sztuczki i cuda

dziś dzień nowych osiągnięć i umiejętności. odwiedził nas dziadek Niny





















i Nutka na powitanie od razu zaczęła prezentować - przećwiczoną też wczoraj wieczorem i dziś rano na tacie - umiejętność robienia pa-pa. mówi i macha jak należy, występują tylko jeszcze małe problemy z dostosowaniem do sytuacji, ale dziadek nie wydawał się obrażony. na pożegnanie było już pa-pa wzorowe.

a trochę wcześniej Nin bardzo chciała zajrzeć do wanny, w której płukałam mopa - który skądinąd już sam w sobie bardzo jest interesujący - więc podniosłam ją pod paszki i postawiłam na nóżkach. a ona - jak widać: złapała się brzegu wanny i stanęła sama! oczywiście, trzeba nieustannie asekurować, bo zdarzają się przechyły - ale da się chwilę ustać!


(zdjęcie fatalne, ale musiałam być szybka, z wrażenia estetyka zeszła na dalszy plan ;)
















poza tym, chodzimy sobie na barana





















a Nina z przejęciem sprząta w niżej położonych szufladach

Sunday, January 14, 2007

niedziela

niestety zapomnieliśmy dziś zupełnie o zabraniu aparatu, i żal okropny, bo dzień był wyjątkowo warty uwiecznienia. po basenie (nury z tatą i druga próba pływania w pływaczkach, przez mniej zorientowanych nazywanych (za)rękawkami - niestety bez większych sukcesów, bo chęć napicia się wody jest przemożna, więc Nitka cała skoncentrowana na łapaniu fal otwartą paszczą, co np. w kółku jest znacznie utrudnione) zjedliśmy pyszne lody z Olą i Małgosią, a potem - popołudnie kulturalne. najpierw pojechaliśmy do Yours Gallery na wystawę zdjęć Edwarda Burtynskiego (http://yoursgallery.home.pl/exhibitions.php?action=details&exh_id=30) - duże formaty, zdegenerowane industrialne krajobrazy, wrażenie spore, ale bez rewelacji. Nutka przespała.
obudziła się dopiero w drodze do pobliskiej Zachęty, i było warto! przyszliśmy na wystawę współczesnego malarstwa polskiego, ale najpierw weszliśmy na cudną wystawę Józefa Wilkonia (http://www.zacheta.art.pl/index.php?exhibitions=1&id=343&lang=1&isarchive=0&div=1, ale strona w najmniejszym stopniu nie oddaje uroku) - ryby ptaki słonie muchy pająki niedźwiedzie pasikoniki, tur i jego syn turek, z drewna i metalu, niektóre grubo ciosane, niektóre raczej naturalistyczne - wrażenie robią fantastyczne, śmieszą, czasem straszą, bardzo działają na wyobraźnię. Nina na rękach u taty rozglądała się z zachwytem, piszczała z radości i miała wielką ochotę dotknąć i spróbować. niestety panie pilnują jak mony lizy, grubociosanych drewnianych zwierzów nie można nawet musnąć, natychmiast pojawia się surowa strażniczka przypominając że TO MUZEUM - a przecież to wystawa głownie dla małych, którym najłatwiej poznawać wieloma zmysłami! oczywiście, rozumiemy że panie muszą chronić przed zniszczeniem, ale od pogłaskania chropowatemu turowi na pewno nic się stać nie powinno... szkoda...
a potem całe piętro wypełnione (absolutnie już pod groźną straszliwej niewyobrażalnej kary niedotykalnymi) obrazami i obrazkami, Nutka nadal zachwycona, popiskiwała i śmiała się na całe - wielkie - sale. wiele rzeczywiście ciekawych obrazów, warto poświęcić sporo czasu na oglądanie i porównywanie, chociaż niektórzy autorzy pozwalali nam, hmm, przyspieszyć zwiedzanie ;). ale generalnie, polecamy.

i jeszcze małe postscriptum do poprzedniego postu: nie uczymy Ninki języka migowego (btw, tu jest link do strony Danki - nauczycielki migania: www.migowy.pl) z powodu jakichkolwiek problemów ze słuchem czy mową. słuch działa świetnie, co potwierdziły tuż po urodzeniu badania wykonane dzięki Wielkiej Orkiestrze - choć czasem, kiedy po raz siódmy powtarzam, że NIE wolno pluskać się w misce Lulki, odrobinę w to powątpiewam ;). natomiast wątpliwości co do tego, że Nutka umie wydawać dźwięki, nie może mieć nikt, kto kiedykolwiek widział ją głodną. ale miganie jest dobrym pomysłem dlatego, że dziecko znacznie wcześniej jest gotowe psychicznie do komunikacji, niż dojrzewa jego aparat mowy - co powoduje oczywiste frustracje. żeby ich uniknąć, można nauczyć się znaków, dzięki którym będziemy mogli porozumieć się znacznie prędzej, niż Nitka własnymi słowy uprzejmie poprosi o deserek.

Saturday, January 13, 2007

migi

wczoraj byłyśmy z Nitką na pierwszych zajęciach z języka migowego dla maluchów. było sporo dzieci, przede wszystkim chłopców, ale Nin tym razem tylko przez chwilę była zainteresowana innymi dziećmi - potem wciągnęły ją zabawki podrzucane przez panie i pilnowanie mamy, żeby wreszcie dała jeść :). zajęcia w bardzo fajnym mieszkanioklubie na Mokotowie prowadzą dwie panie, pełne pomysłów i zrozumienia dla niewielkiej cierpliwości uczestników, więc wciąż podsuwają nowe tematy, zabawki, atrakcje - a mają ich naprawdę sporo. nauczyliśmy się (na razie rodzice) jak pokazać spać, jeść, boli, dom, pies, jasno/światło, zabawa i jeszcze parę innych znaków, a teraz w domu powinniśmy wybrać ok. 5 i pokazywać dzieciakom kilka razy dziennie, żeby i one się z nimi oswoiły. problem z Nutką jest tylko taki, ze ona rzadko patrzy na mnie, a już zupełnie rzadko przez dłuższą chwilę... ale będziemy próbować, byłoby świetnie, gdyby sama umiała pokazać, czy płacze bo jest głodna, boli, czy może czegoś się przestraszyła!















a poza tym, chociaż szczuplejsza, to Nitka jest coraz dłuższa i coraz sprawniejsza, więc chyba znów czas obniżyć dno łóżeczka - kiedy uklęknie, zaczyna całkiem porządnie z niego wystawać.

Wednesday, January 10, 2007

wymiary

dziś poszłyśmy na pomiar Nitki do przychodni (nasza waga domowa, choć Nin uwielbia na nią wchodzić, jest jednak mało precyzyjna, a zmierzenie długości kopiącego ciałka w domu wydaje mi się zupełnie niemożliwe). okazało się, że wagi nie tylko nie przybyło, ale nawet ubyło - tylko 9680g, i 75,5cm długości (na poczatku grudnia wazyla już 9870g i mierzyła 75cm). co do wzrostu, Nina jest i tak daleko przed 97. centylem, więc nie ma problemu (poza tym mam pewną wątpliwość co do dokładności spieszącej się pani pielęgniarki) - przynajmniej nie jest mniej niż ostatnio, natomiast nagła szczupłość jest trochę zaskakująca biorąc pod uwagę, że Nin jest Wszystkożernym Żarłaczem i je na potęgę, zupki obiadki deserki - no i zawsze z chęcią mleko. idziemy dziś i tak do pani doktor, więc porozmawiamy i o tym, być może czas zacząć próby z kaszką, której na razie nie wprowadzaliśmy, żeby uniknąć nadmiernego zgrubienia i tak niemałego brzuszka.
ale być moze spadek wagi to po prostu efekt bardz intensywnych ćwiczeń fizycznych, Nutka z zapałem zagląda we wszystkie kąty otwiera szuflady ściąga papier toaletowy wyciąga i przeżuwa kable (jak zawsze potwierdzam, że są to kable w których NIE MA prądu) ogląda gazety nadgryza płyty roznosi po domu ściereczki... jest bardzo zapracowana! a to ulubiona szuflada zdobyta:

Monday, January 08, 2007

2007

nie cierpimy nadrabiać zaległosci, ale z drugiej strony bylo ich bardzo duzo, wiec nadrabiamy blyskawicznie i w duzym skrocie.

swieta cudne, Nitka zafascynowana blyskami choinek, lampek i prezentow, swoim kuzynek Krzysiem (i jego zabawkami, ktorych Krzys uzyczal z radoscia, pokazujac Ninie mnostwo nowych mozliwosci - do czasu, kiedy wyczuwal zagrozenie ze strony Malego Pozeracza Wszystkiego) i wieloma atrakcjami.



























oczywiscie, czasem tracila cierpliwosc do ciaglych zmian i odmawiala wspolpracy, szczegolnie, jesli w poblizu nie bylo znajomego zapachu mamy i taty (oraz zwiazanego z nimi poczucia bliskosci czegos do zjedzenia :). nie przerazaly jej natomiast w najmniejszym stopniu wybuchy noworocznych fajerwerkow, huk, kolorowe rozblyski nie robily na niej wrazenia - przeciwnie niz na Lulce, ktora gotowa byla przestac jesc i pic, zeby tylko nie musiec wychodzic na dwor w ten straszny czas.

a kiedy dziecko spalo, rodzice z dziadkami...























































a więcej zdjec z tych milych okazji zobaczyc mozna tu: http://picasaweb.google.pl/etargonska/BoENarodzenieSylwester_NowyRok2007

no i potem juz zaczal sie nowy rok, nic wielkiego i nowego, tylko wiecej dnia (na szczescie!) i troche wiecej deszczu. no i kolejne urodziny - nie u rodziny, ale u kolezanki - slicznej Majki, corki chrzestnej Przemka.




















Nitka wystroiła sie pieknie i bylo warto, bo poznala kawalera! wprawdzie traktowala go nieco nonszalancko (niemal przeszla po nim kiedy chciala dosiegnac balonika, a potem od czasu do czasu klepala go lapka po glowie z charakterystycznym plaskiem :), ale jak wiadomo, w ten wlasnie sposob prawdziwe kobiety zdobywaja serca mezczyzn. zreszta. jak widać na zalaczonym obrazku, Antek tez nie podchodzil do Nutki z nabozenstwem, wiec musiala mu czasem pokazac kto rzadzi naprawde. poza tym z duzym zainteresowaniem ogladala zabawy starszych kolezanek i bawila sie z tata balonami.









































z kronikarskiego obowiązku odnotujmy tylko, ze Nitka ma juz 2,5 zeba (dwie dolne jedynki i pol gornej dwojki - bedzie wampirem), wazy dobrze ponad 10 kg i mierzy pewnie jakies 77cm - ale dokladne wymiary poznamy w tym tygodniu w przychodni i oglosimy.