Sunday, February 22, 2009

śniegiem w oczy prószy...

jak zwykle, po przerwie częstotliwość blogów wzrasta. było ostatnio gdzie robić zdjęcia, jak nie lubię zimy i zyczę jej szybkiego końca, tak ostatnio musialam przyznać, że jest pięknie po prostu. mnóstwo śniegu, lekki mrozik i słońce. idealna pogoda spacerowa, więc korzystaliśmy - na sankach















































(tak tak, Lulka dała się namówić do roli psa pociągowego - nie trwa to zwykle długo, ale ciągnie z dużą siłą)
... i na nogach - żeby rzucac śnieżkami i przejść tam gdzie odśnieżone

































place zabaw zimą też działają, miło sobie przypomniec, jaką przyjemnością jest bujanie








































































































dopiero na zdjęciu zauważyłam, jakie figury robił Jaś :)













Lulka zachwycona śniegiem, szaleje, szczęśliwa, że tyle śniegu, zabaw - i że towarzyszy nam w spacerach, na co zawsze bardzo czeka














w sobotę wyruszyliśmy na przeszpiegi przedszkolne - rekrutacja do przedszkoli miejskich tuż, więc chcemy się rozejrzeć, zbadać i wybrać. Jasiek po raz pierwszy dał się namówić na założenie czapy hinduskiej, która bardzo mu pasuje, i przyjemnie sugeruje, że już czas na wiosnę i więcej kolorów






































pierwszy rekonesans z niezłymi efektami, teraz zaczynamy rozmowy z konkretnymi przedszkolami, zobaczymy, co z tego wyniknie - to najważniejsza część, bo ogródek jest miły i fajny, ale najwazniejsze będą osoby, które miałyby opiekować się Ninką.
a dziś mieliśmy gości, Anię i Zośkę. dziewczyny przyniosły ciasto, Przem (!!) upiekł ciasto, dużo było pyszności













(świnka peppa jest bezkonkurencyjna w skupianiu uwagi)














































niestety, jak na razie projekt niania nie przynosi spodziewanych efektów, gdyby ktoś z Was mógł polecić godną zaufania i wolną nianię w warszawie od już, poprosimy...

Sunday, February 15, 2009

śniegi

jakoś się tak złożyło, że od dawna nie było bloga, i nazbierało się jak zwykle mnóstwo, zdjęć zdarzeń i pomysłów. w zeszły weekend byliśmy w kotlinie kłodzkiej z Helenką (troszkę starszą od Nin), małą Ninką (troszkę starszą od Jaśka) i ich rodzicami. zamiar był narciarsko-saneczkowy, i częściowo się udał, bo śniegu było na początku sporo i słońce piękne

































ale szybko okazało się, że tylko starsze dziewczynki - Helenka i Ninka - chcą jeździć na sankach i
cieszą się tym bardzo, natomiast mała Ninka i Jasiek (on po małym wypadku, przyznaję, mea culpa) odmawiają współpracy i generalnie chcieliby trzymać się od sanek jak najdalej.













nic to, spacery w słonecznym sniegu też są bardzo przyjemne





















































































a jeszcze po takim spacerze można zjeść i napić się pysznie, przyglądając się narciarzom















najbardziej zmęczonych, zmarzniętych i głodnych przyjmowała Puchaczówka pod stokiem, racząc rosołem i naleśnikami





























i zabawą w dużej ilosci





























































spaliśmyw pensjonacie wędrowniczek, o specyficznym uroku - wielka jadalnia z myśliwską dekoracją sprawiła, że dziewczynki szybko skojarzyły, że mieszkamy u dzików




























ale z zewnątrz, szczególnie w marcowym jakby słońcu, było pięknie














spacer za domem, po łąkach, bardzo przyjemny - wiosenna pogoda całkiem wygoniła śnieg, więc ostatniego dnia jeżdżenia prawie nie było - ale jakoś nikomu nie bylo specjalnie żal
























































































































ale jak tylko wyjechaliśmy, śnieg zaczął znów padać, tak, że do warszawy wracaliśmy już w zadymce :)
Jasiek po powrocie ruszył do swojej ukochanej pracy domowej - oderwanie go od odkurzacza jest ostatnio bardzo trudne



















nie tylko po tym widać, że Jaś wszedł w kolejny, tym razem zdecydowanie bardziej burzliwy etap rozwoju. mnóstwo rzeczy chce robić sam, co do niedawna było wesołą odmianą, a teraz często kończy się buntem (kiedy robimy coś za niego albo kiedy mu się uparcie nie udaje) - milczącym (głowa w ramionach, wzrok w ziemię) albo bardzo głośnym (płacz, w kompletnej rozpaczy przechylanie się do tyłu, czasem aż niebezpieczne - pad na plecy czy na odchyloną głowę mógłby się źle skończyć). u Jaśka wszystkie te przejawy wytrącenia z dotychczasowej równowagi, utraty poczucia panowania nad swoim ciałem i otoczeniem są o wiele mniej intensywne niż u bardzo emocjonalnej Ninki, ale mimo wszystko zmiana w zachowaniu jest widoczna.















ale zmian jest więcej - ostatnio Jasiek po raz pierwszy powiedział słowo trzysylabowe (kopara, oczywiście :). zna dużo zwierząt i potrafi naśladować ich dźwięki, rozpoznaje je na obrazkach w książkach i bardzo go to cieszy. bardzo lubi bawić się w pokazywanie części twarzy i ciała, pokazuje już wszystko na mnie i na sobie. potrafi się coraz bardziej energicznie i skutecznie bronić przez atakami Nin, ktora czasem zabiera mu zabawki albo łaskocze czy szturcha niezbyt delikatnie. Jasiek uwielba też Lul, z wzajemnością, ostatnio zdumiona patrzyłam, jak siadł sobie na leżącym psie - a Lulka, zamiast, jak to miała w zwyczaju z Ninką, strącić go z oburzeniem, leży spokojnie i zupełnie nie protestuje.

za to Ninka, chyba w ramach zachowania równowagi (w rodzinie oraz w psychice rodziców ;) dotarła do momentu znacznej, jak na jej charakter, harmonii: jest spokojna, pogodna, dobrze współpracuje, dobrze radzi sobie samodzielnie.



















wie, co potrafi, i te rzeczy robi chętnie i bez wielkich zmagań (umie się już całkiem sama ubrać!), nie porywa się na zadanie ponad jej siły. w miarę spokojnie godzi się z odmowami, chociaż to może efekt moich (będących na razie na bardzo początkującym etapie, ale mimo to zadziwiająco skutecznych) studiów nad metodami Adele Faber i Elaine Mazlish - moje sceptyczne podejście do ksiązkowych kursów i instrukcji wychowawczych topnieje, kiedy proste podpowiedzi prowadzą do niezłych rezultatów. może to zresztą dowód na moje słabe naturalne zdolności do empatii i prawdziwie partnerskiego traktowania malców, ale przynajmniej zdaje się, że trafiłam na niezły poradnik ;). w każdym razie Nin wydaje się być po prostu szczęśliwym malcem, szczególnie kiedy życie toczy się zwyklym torem, rytmicznie i przewidywalnie. lubi przedszkole, swoje koleżanki, i bardzo lubi Basię, naszą nianię (na którą Jaś wciąż niestety reaguje dość nerwowo, bo kojarzy się z rozstaniem z mamą). uwielbia też śpiewać (na szczęście powoli udaje nam się odzwyczajać ją od śpiewania kolęd, do ktorych bardzo się przywiązała), wymyśla swoje własne piosenki, i wciąż domaga się puszczania swoich trzech ulubionych płyt (jak możecie się domyślić, NIE są to moje ulubione płyty. już nie ;). bardzo

wczoraj poszliśmy do kina oglądać Bolka i Lolka na dużym ekranie - po raz pierwszy wszyscy razem. Ninka już byla w kinie parę razy, ogląda z zainteresowaniem i skupia się bez problemu, natomiast Jaśkowi szybko skończyla się cierpliwość i odmówił siedzenia na fotelu, więc spędził pół seansu gramoląc się za mną, na kolana, na podłogę, pod nogami i w paru innych konfiguracjach :). a dzisiaj, korzystając z pierzyny śniegowej i pojawiającego się momentami slońca, pojechaliśmy do Łomianek obejrzeć dom i pojeździć na sankach. postawiona na środku dużego pokoju koza przyjemnie grzeje, więc Ninka i Jaś zasiedli w ciepełku jak dziadki na przyzbie














































na szczęście dali się przekonać do wyjścia, i nie tylko jeździli na sankach (oboje!!!)





























ale i pomagali lepić bałwana (chociaż Jach odmówił pozowania, może unika złych skojarzeń ;)



















zobaczymy, jak będzie z regularnością pisania w najbliższym czasie, bo akcja 'mama wraca do pracy' nabrała (po trzech frustrujących miesiącach ciszy) niespotykanego przyspieszenia, więc znów pora na intensywne poszukiwania: niani (dla zbuntowanego Jaszka, co może okazać się niełatwe...), przedszkola, nowych zwyczajów i dróg.
a na koniec jeszcze parę zdjęć z ostatniej chwili - usypianie nie poszło dziś zbyt gładko, Ninka postanowiła przebrać się za królową pościelową, a Jaś najpierw bił brawo, a potem podchwycił zabawę i zaczęło się szaleństwo :)