Tuesday, February 03, 2009

gadanie

zaczynamy od panny Dinozaur i pana Samochodzika, czyli kolejnej odsłony malunków na buziach za pomoca kredek od Ewy - dziękujemy! kredkami można namalowac wiele cudów, i co najlepsze dają się zmyć całkiem sprawnie, więc od czasu do czasu Nina z Jaśkiem zmieniaja się w kogoś innego :)




























a potem od razu hop w weekend, znów spędziliśmy popołudnie w instytucie wzornictwa przemysłowego - i znowu było superciekawie. tym razem wystawa pokazywała projekty specjalnie dla dzieci, i znowu można było dotknąć, nacisnąć, wypróbować. najpierw - butelki na napoje z których można budowac wieże, potem - ukochany eksponat Nin i Jaśka, czyli laptop "za 100 $". tak naprawdę nie za 100, ale rzecz dla dzieciaków - nawet takich małych - niesamowicie wciągająca. można rysować, wybierać kolory, komputer gada, miewa nawet twarz. jest malutki, leciutki, śliczny. z drobną pomocą cioci Zosi, wujka Janka i taty dzieciaki zostały calkiem pochłonięte i trudno bylo je oderwać












































































ale inne projekty też okazały się całkiem ciekawe.




























dla Jaśka najciekawsze ostatnio są ciuchcie, to jedno z jego nowych słów - i ulubiony bohater życia codziennego, ciuchcią jest też tramwaj i duży samochód



























Jaś ostatnio codziennie uczy się nowych słow, bardzo go to bawi, a Ninka bywa bardzo zachęcającą nauczycielką. Jasiek z zapałem ćwiczy odgłosy zwierzaków (kra, mu, mee, bee, hau, miau i tak dalej), z pojazdów zna jeszcze kopa, czyli koparę, a ostatnio ni z tego ni z owego przy oglądaniu pana Kuleczki (świetnego!!!) powtórzył za mną - gła, czyli mgła. Jaś staje się kolekcjonerem zaskakujących słów.
staje się też bardzo samodzielny - od paru dni bardzo chce sam jeść, ubierać się, nawet pieluszkę zakładać chce sam (chociaż trzeba przyznać, że póki co nie do końca opanował właściwy kierunek, na razie ubiera ją jak pasek :). złości się, kiedy zabieramy mu coś z ręki - a bardzo wytrwale próbuje (co, jak możecie sobie wyobrazić, w trakcie ubierania stu ciepłych zimowych warstw bywa nieco kłopotliwe). więc znów, jak z Nin w tym okresie, ćwiczymy podstępy i sposoby.
a Ninka tymczasem na powrót polubiła przedszkole, ma dwie ukochane koleżanki - Nastkę i Jagódkę - i za każdym razem po wyjściu opowiada, co razem robiły, jak się bawiły i jakie są dziewczynki. przyjaźń to jednak niezła rzecz :)
no i jeszcze dom łomiankowy - w niedzielę Przem z Lulką zabrali dzieciaki na sanki, a ja mogłam dokładnie obfotografować dom. nie jest to może jeszcze rezydencja, ale z w środku jest tynk, więc jasno, na środku jadalni stoi koza, więc ciepło i powolutku wkrada się tu jakaś domowość.







































































niestety sanek nie zdołałam już sfotografować, a szkoda, bo Przemkowi udało się zaprząc Lulkę do sanek (w Łomiankach nie ma sypania solą po każdym chodniku, wręcz przeciwnie, śniegu sporo i jeździ się świetnie). Ninka na sankach za pędzącym psem, roześmiana, dzielnie ściskająca smycz w rączce - to widok niesamowity!

2 comments:

ET said...

designersko-budowlany wpis...artysci wszelakiej masci łączcie się...przy plastikowych kompach ;-))

Unknown said...

Kochani, uwaga praktyczna dotycząca okien - zanim zaczną się dni słoneczne, koniecznie zdejmijcie folię ochronną z ram okiennych. Inaczej się zwulkanizuje i będzie trzeba używać żyletek, paznokci i duuuuuuuuużej ilości czasu do jej usunięcia.
Uściski,
mo i wo