Wednesday, May 30, 2007

samodzielność

Nin coraz śmielej puszcza się palców, ścian i uchwytów, coraz dłuższe dystanse przemierza sama, bardzo z siebie przy tym zadowolona




















korzystając ze świetnej pogody chodzimy dużo na spacery,




















po drodze nie omijając placu zabaw




















Nutka póki co podchodzi bardzo oryginalnie do zabaw w piaskownicy - bierze do rączki łopatkę, po czym usilnie stara się nasypać do niej piasku...















jest też zapalonym wspinaczem, potrafi już sama wejść na kanapę (z pewnym wysiłkiem, za to schodzi bardzo sprawnie), ostatnio próbowała wdrapać się na psa















i ćwiczyła wchodzenie i wychodzenie z łóżeczka




















pojawił się też kolejny ząbek, więc gryzienie na całego - ale niestety gryzie nie tylko Nitka, ale i ją gryzą, okropne jakieś meszki, zrobiły na czole Malucha paskudne plamy, które nie chcą zejść - i tylko na całe szczęście nie swędzą i nie dokuczają, chociaż ściągnięcie czapeczki niezawodnie wywołuje u osób postronnych jęk współczucia




















ale późna wiosna ma też niezaprzeczalne uroki, do największych należą truskawki - Nin je uwielbia, ostatnio nawet kiedy szłyśmy po lokalnym targu wykorzystała moment, kiedy ja miałam zajęte obie ręce - w jednej torby, w drugiej mała łapka - i wolną rączką skradła najpiękniejszą truskawkę z wystawionego przy straganie koszyka, natychmiast wpychając sobie całą (z ogonkiem!) do buzi, wielka radość :). więc zajada je w całości i nieco rozdrobnione, ze śmietaną, jogurtem, cukrem i bez, każda postać jest interesująca i zachęcająca.
do przyjemności tej pory roku należy też seria rodzinnych urodzin - dzisiaj Olki, nad pyszną sałatką i innymi greckimi smakami duzi rozprawiali, a Nitka tymczasem eksplorowała mieszkanie Oli i zapamiętale goniła Leona, za każdym razem po przybliżeniu się do niego dźgając go palcem i pytając co to? - na co Leon reagował wyjątkowo, jak na niego, energiczną ucieczką. przychodziła tylko od czasu do czasu posiedzieć przy nas i upolować kolejny kąsek, bo jak zwykle była bardzo ciekawa tego, co mamy na stole.



































a tymczasem Jaś rośnie i rośnie...

Monday, May 21, 2007

oblężenia

blogger chyba się troszkę zepsuł, więc dziś będzie pół tekstu z ilustracjami i pół bez - ale resztę (i dużo więcej!) można znaleźć w albumach Przemka - tutaj: http://picasaweb.google.pl/stoprocent/Nin

weekend był cudny, ciepły, letni i w nastroju wakacyjnym, w warszawie zatrzęsienie imprez, wydarzeń, spotkań i festynów, i troszeczkę w nich zauczestniczyliśmy. we wczesne sobotnie popołudnie Nin z zapałem kroczyła na własnych nóżkach w stronę wielkiego świata



















ale jej uwagę już na samym początku wycieczki przykuł fascynujący przycisk otwierający furtkę, tak, że ledwo udało nam się namówić ją na wyjście za bramę...



















spotkaliśmy się z Magdą i Adasiem na Saskiej Kępie, żeby obejrzeć vive la france - święto Saskiej. balony, kapelusze, lizaki, wata cukrowa, obrazki, kiełbaski, szaleństwo festynu...




































tłumy na ulicy + głód zachęciły nas wkrótce, żeby zjechać do pit-stopu. Nin z zainteresowaniem brała udział w obiadku, szczególnie kiedy mogła spróbować dorosłego mniam-mniam. a tatuś tymczasem nie mógł oderwać się od klawiszy małego zoo..., więc w niedzielę postanowiliśmy urzeczywistnić marzenie tatusia i zobaczyć zoo prawdziwe. niestety, marzenie zostało szybko zweryfikowane (negatywnie), ponieważ zoo było oblężone przez straszliwy tłum, który pokornie smażył się w słońcu czekając w kolejce po bilety. słonie i żyrafy pozostały więc na razie w wyobraźni, a my skręciliśmy w lewo do parku praskiego, który - choć niezbyt wielki - zmieścił w sobie absolutnie niewiarygodną liczbę stokrotek, które Nutka zrywała, oglądała, próbowała...
pchała też z zapałem wózek, pożyczała okulary od taty i radośnie łobuzowała na zielonym. a tymczasem mały, grzeczny Jaś (zbadany i obejrzany ponownie w sobotę, przyłapany na dłubaniu w nosie :) przyglądał się jej z góry...

Friday, May 18, 2007

poranny

poranny zielony stwór w swojej superpiżamce od Babci zwiedza nasze kątki:
















Nin śpi sobie już od tygodnia w swoim pokoju, i chyba wszystko się dobrze udało, bo zasypia bez większych kłopotów, a potem śpi sobie aż do rana - więc, przynajmniej póki co, po porządnej kolacji my też możemy spać przez parę godzin (bez przerw na kaszkę!). czasem wprawdzie rano przychodzi około szóstej, ale bywa i o ósmej. mamy już prawie dorosłą córkę! ale za to drżyjcie mury, jeśli po obudzeniu szybko nie dostanę śniadanka...

Wednesday, May 16, 2007

urodziny i wiosna















Ninka-blogger po raz kolejny powraca z zaświatów, tym razem wyjazdowo-remontowych. spędziłyśmy dużo fajnego czasu we wrocławiu, najpierw same dziewczyny...















a później w towarzystwie mieszanym, na przykład z Dziadkiem:














z niemal tygodniowym wyprzedzeniem Nin obeszła swoje urodziny w towarzystwie licznie zgromadzonej rodzinki - dopóki jednak wszystkie oczy (i flesze :) zwrócone były na nią, Nutka nie zdawała się przejmować tłumem w najmniejszym stopniu
































tego samego dnia wróciliśmy do domu, gdzie czekał już (hmm, niemal) gotowy pokój, małe wykończenia nastąpiły wkrótce i Nina od zeszłego weekendu mieszka już u siebie (więcej zdjęć z pokoju - w albumie Przemka: http://picasaweb.google.pl/stoprocent/PokojNinki).
















11 maja obeszliśmy urodziny właściwe - w swoim pokoju, otoczona balonami (i czyhającą na nie Lulką) Nin rozpakowała jeszcze jeden prezencik















i przeczytała kartki od wuja Jacka, aż dwie! (wersja oficjalna i bardziej rozrywkowa)















a potem, na spacerze całej rodzinki, po raz pierwszy sama samiuteńka przeszła kilka kroczków. na razie nieśmiałych i niezbyt pewnych (zawsze jednak szybciej i bezpieczniej da się doraczkować do celu), ale bardzo ważnych!
i wracamy do zwykłego życia, które toczy się wciąż wokół Nutki i jej coraz większych odkryć-przeżyć. jedną z największych przyjemności są schody, u Babć były trochę bardziej przyjazne, bo w domach, a nasze własne tylko na klatce schodowej - ale i tak Nin wykorzystuje każdą okazję żeby pobiegać w górę i w dół, zwykle w towarzystwie















ale zdarza się, że upiera się, żeby iść sama - łapie się poręczy, deliberuje na każdym stopniu, popiskuje radośnie i sunie w górę. nowym - i bardzo lubianym! - środkiem transportu jest też rowerek, jeden z prezentów urodzinowych, na którym w piękne popołudnie pojechała nawet na spacer. spotkanym na ulicy osobom, które wydały się szczególnie miłe, odgrywała jedną z fantastycznych melodii przeplatanych pianiem koguta, szczekaniem pieska i innymi atrakcjami, jakie rowerek (model Tygrys) oferuje.



















no i w ogóle jest bardzo towarzyską osóbką, zaczepia przechodniów na ulicy czy w sklepie, a na placu zabaw z uśmiechami przygląda się, jak dzieci lepią baby z piasku czy wspinają się na drabinki (na razie do zabawy przyłącza się rzadko, bo jeszcze sprawność nie do końca wystarczająca, ale widać, że bardzo by chciała i ogromnie ją ciekawi, co można robić na przykład w piaskownicy). a wszelkie okazje do wspólnych zabaw (huśtawki!), w których może uczestniczyć, wykorzystuje, nawiązując szybko kontakt wzrokowo-uśmiechowy.
nowe sprawności jej bystra główka opanowuje błyskawicznie - sama na przykład potrafi już bawić się w akuku (chowa się za ściereczką, ręcznikiem, pieluszką), wspina się gdzie tylko można (nasz stolik w dużym pokoju jest już łatwą zdobyczą), od czasu do czasu nie tylko pokrzykuje, ale zaczyna podśpiewywać. kopie albo turla sobie piłeczkę i raczkuje za nią. wciąż dopytuje co to? co to? - pokazując paluszkiem, o które 'co' chodzi. zabiera Lulce rozgryzioną plastikową butelkę i sprytnie usiłuje nałożyć z powrotem zakrętkę. no i oczywiście nowe sprawności rosną w jednej z ukochanych dziedzin Nutki, czyli jedzeniu - nauczyła się (właściwie nie wiadomo nawet skąd) mówić mniam mniam, i powtarza to kiedy jest głodna albo kiedy coś jej bardzo smakuje. sama bierze do rączki małe kawałeczki jedzonka i pakuje do buzi (i trochę w okolicę :) - szczególnie dobrze wychodzi jej to z ostatnio ulubionym przysmakiem (drżyjcie wegetarianie) - szyneczką, na widok której pyzata buźka rozpromienia się jak majowe słońce
















a jak wczoraj zmierzono i zważono oficjalnie i profesjonalnie, waży już 10 kg i 270 g, mierzy 76 cm - czyli zeszła nieco w dół siatki centylowej i w obu wymiarach mieści się w okolicy centyla 80. no i po prostu cudny z niej mały huncwocik i basta :)















ps. właśnie przejrzałam stare posty i zorientowałam się, że pani się chyba pomyliła, bo Nin mierzyła już 77 cm, a raczej nie maleje (patrząc po ubrankach choćby) - więc zdaje się, że to raczej o 86 cm chodzi. kibicujemy zresztą rośnięciu jak najbardziej i nieco egoistycznie, w końcu do dużej dziewczynki schylać sie trzeba mniej :)

Wednesday, May 02, 2007

leisure


dzisiaj wszystkie zdjęcia autorstwa babci - Przem przywiózł nas do wrocławia w piątek, a już w niedzielę rankiem zabrał aparat i pojechał z powrotem do domu patrzec na ręce panom od parkietu, od malowania i od kabelków. Nutka nawet się chyba nie spodziewa, jakie zmiany nastąpią - przede wszystkim, będzie miala swój pokój! póki co, tylko dla niej, a potem będzie się musiała troszeczkę przesunąć, żeby Drugi mógł z nią zamieszkać. plany i projekty były świetne, a teraz my mamy luksusowa możliwość z oddali czekać na efekty.

tymczasem odwiedzamy babcie we wrocławiu - liczyłyśmy wprawdzie na lezakowanie na trawie i bieganie po ogrodzie, ale to udało się tylko w sobotę i niedzielę...














... potem zrobiło się niespodzianie zimno i wychodzimy tylko na spacery, ale nie odpuszczamy łatwo, w domu też może być fajnie













więc zjadamy pyszne obiadki, wylegujemy się do późna (czyli na przykład dziś - do ósmej :), gadamy, spacerujemy - i tęsknimy za Przemkiem...