wygrzewaliśmy się na słońcu
pod bezchmurnym niebem
w sobotę udało się jeszcze zrobić zapowiadanego od dawna grilla osiedlowego. w przygotowaniach bardzo dzielnie i aktywnie pomagała Nina :)
słońce w niedzielę było już niespodziewanym i zachwycającym bonusem, bo zewsząd płynęły zapowiedzi mrozów i deszczu. dzieciaki postanowiły je wykorzystać do prac ogrodniczych w szklarni od wuja Jacka
a kiedy Inżynier wrócił ze zwycięskiej wyprawy krakowskiej - otwarcia stadionu cracovii, ktorego był głównym projektantem (zobaczcie tutaj zdjęcia: http://picasaweb.google.com/stoprocent/CracoviaFoto?feat=content_notification#), poszliśmy jeszcze na jesienny spacer do wilczeńca. chłopaki podziwiały motory i takie tam,
za to Nina domagała się mocno przejażdżki na koniu - i pojechała! dzielna, gimnastykowała się, przytulała do konia, i chciała jeszcze. o czym donoszę z zachwytem, bo ja ostatnio też znów sporo jeżdżę, więc byłoby fajnie, gdyby i jej się spodobało. Nina jest o wiele za mała na prawdziwe jazdy, ale na spacer na koniu i opanowanie wszystkich czynności pielęgnacyjnych, czyszczenia karmienia spacerów - nie, a myślę, że kontakt z takim dużym zwierzem dobrze jej zrobi. więc delikatnie zachęcam :). Jasiek raczej z dystansem, maksymalna odwaga na jaką się na razie zebrał to oświadczenie, że popatrzy - z mamą - jak Nina to wszystko robi.
od poniedziałku już zaczęła się jesień paskudna, bardzo zimno i ulewa/deszcz/mżawka, szaro. żeby odpędzić bure smutki kupiliśmy sobie książkę o strachach (http://www.czarnaowca.pl/inf.php?id=nr551 - niestety strona wydawnictwa dość paskudna, ale za to książka fantastyczna, szczególnie polecam dzieciom które trochę się boją i rodzicom, którzy już nie mogą czytać królewny śnieżki czy jasia i małgosi po raz setny). więc Ninka i Jasiek z ochota postanowili zostac jesiennymi strachami, i byli straszni: