Tuesday, June 15, 2010

czerwiec

znowu się zrobila długa przerwa, trochę z powodu natłoku letnich atrakcji, a trochę z powodu poburzowych zakłoceń internetowych. ale odrabiam zaległości - w pierwszej kolejności dniodzieckowe. dotarły do nas dwa fantastyczne pakunki - pierwszy z fartuszkami, drugi - z domkiem/szklarnią dla malej królewny, za oba:

w ciągu ostaynich dwóch tygodni przyszło lato, co bardzo sprzyjalo aktywnościom outdoorowym. Przemo pojechał na długi weekend do wrocławia, a my z Ninką i Jaśkiem we trójkę pomknęliśmy do zoo. wycieczka średnia - tłumy, zwiedzających i sprzedawców, Nina na koniec: no, nie było źle, ale mogło być lepiej - gdybyśmy tak jeszcze kupili lody... uff, z głowy na najbliższe miesiące ;). za to pokazał nam się paw z najlepszej strony:

































i mnóstwo jeżdżenia na rowerach, to jest najlepszy sposób na spacer. Nina jeździ z przyjemnością na początku wycieczki i nieco gasnącym entuzjazmem dalej, za to Jasiek, po początkowych trudnościach, z radością i bezproblemowo. nie potrzebuje popychania, jedzie sam, kiedy wpadnie w dziurę zsiada z roweru i wyprowadza go z niej, mały easy rider. zwykle na przedzie wycieczki, ale uważnie zatrzymuje się przed ulicami - na to zreszta oboje bardzo zwracają uwagę, a Jasiek dodatkowo boi się okropnie wszelkich większych pojazdów, zdecydowanie woli wejść głęboko w krzaki niż znaleźć się w pobliżu jadącego samochodu. na szczęście też żadne z nich nie zgłasza obiekcji co do jazdy w kasku, i to nawet mimo tego, że rodzice nie świecą przykładem.






































a z Anetą zwiedzali okolice PKiN, z tarasem włącznie



















a w chłodnijeszy ostatni weekend wyprawa do Torunia, który ja polubiłam już dawniej (procentują wycieczki do parku technologicznego :), a teraz ujął cała rodzinę. najpierw seans w planetarium, dośc oldskulowym, ale z klimatem i dobrym repertuarem dla malców (o kolorach w kosmosie), potem spacer po starówce, na której i to co naprawdę stare, i to co tylko trochę udaje, bardzo nam się podobało.








































































































































































w mieście naszego radia i naszego dziennika nie zabraklo i innych naszości:









oraz poczucia bliskości apokalipsy:



















dla równowagi, to jest ulubiony toruński obiekt Jaśka, który uparł się, że chce mieć zdjęcie właśnie tu



















a na koniec długie zwiedzanie centrum sztuki współczesnej - świetnie położonego (na obrzeżu starówki) i bardzo dobrze dopasowanego do okolicy, z dobrymi wystawami (szczególnie plakaty Lexa Drewinskiego, którego widziałam pierwszy raz, w większości nadające się wprost na koszulki i billboardy, bardzo pomysłowy prosty i czytelny przekaz) -zakaz fotografowania, więc tylko jeden obrazek:



















Przemkowi skojarzył się z Niną :)

a na parterze - fotografowalna - plątanina płyt osb, do gubienia się i znajdowania, nurkowania, polegiwania, bawienia.






































































i jeszcze jazda szklaną windą na taras, na którym też wystawa i dobra przestrzeń do gonitw i fotografowania - ćwiczenia fotograficzne z Niną



























































































































i jeszcze jedna, tajemnicza wystawa-labirynt, w której Nina bardzo pomagała Jaśkowi przekraczać rzeki






































i już, i fajnie było














wczoraj i dziś wyczerpana sesją Aneta chorowała i odpoczywała, a ja miałam niespodziewany prezent w postaci dwóch dodatkowych dni z Niną i Jaśkiem. pogadaliśmy, pospacerowaliśmy, a dziś odwiedziliśmy też kolejny raz nowe przedszkole - spotkaliśmy panie, które będą się opiekować dzieciakami od września. na początku trochę onieśmieleni, ale dali się wciągnąć w zabawy i rozmowy - Jasiek szczególnie szybko zachwycił się rysowanymi przez panią Beatę samochodami, z zapałem opowiadał samochodowe historie i po kwadransie nieco zapomniał że jest tu z mamą. Ninka trochę wolniej się przekonywała, raczej obserwowała z bezpiecznego miejsca na kolanach i wszystko chciała robić z mamą, ale po wyjściu stwierdziła, że już się nie może doczekać września i chce chodzi do tego przedszkola przynajmniej ze sto razy - to chyba dobry znak :)
i jeszcze okropnie niewyraźne (telefon...), ale bardzo radosne zdjęcie z dzisiejszego szaleńczego spacerobiegu z Piotrusiem, nowym sąsiadem, z którym Ninka i Jasiek coraz bardziej się zaprzyjaźniają - namiastka przedszkola...

1 comment:

ET said...

Chyba tez nagram na TUBIE swoje podziekowania za ten swietny wpis .
Zdjecia okularnikow na fontannie i matki z dziecmi w szpagacie- pierwyj sort!
Usciski dla wszystkich! Te wpisy to dla mnie niezwykła radosc. m