Sunday, November 12, 2006

święta

nie było nas troszkę, a działo się że hej! weekend zaczął się od harców Przemka z Nitką, do których bardzo chciała dołączyć Lulka.
















a potem przyjechał Wojtek, otoczony wspaniałym zapachem wydostającym się z wielkiego pudła prze-pysz-nych poznańskich rogali marcińskich...
















no i własnie w sobotę, w święto państwowe, Nutka skończyła swoje pierwsze pół roku! z tej okazji rodzice poszli do miasta, a opiekę nad maluchem chwilowo przejęli Ola (czerwony kapelutek) i Andrzej, który na koniec wieczoru dla uspokojenia zgłodniałego Potwora opowiadał mu o Albercie Camus. pomogło, ale nie na bardzo długo...
















a dziś znów basen, tym razem ze mną - mały pływak był w świetnym humorze, więc odważyłyśmy się dać nura. a potem znowu, i znowu. po Nitce woda spływała jak po prawdziwej kaczce, była może nieco zaskoczona, ale najbardziej chciała się napić. i zjeść - statek albo słonia, cokolwiek pływało w okolicy. dobrze, że nie chciała wbić się w kogoś z kolegów albo koleżanek, którzy obok ćwiczyli pływanie - z jej jednym, ale superostrym zębem z pewnością skończyłoby się wielkim chlapaniem i chlipaniem.
w basenie zbyt wiele nie podjadła, za to potem, po pożegnaniu z wujkiem Wojtkiem, odbyła się wielka premiera - Nitka spróbowała nowego smaku! nastawiona była do jedzonka (marchew młoda) entuzjastycznie, bardzo chciała samasamasama, a kiedy dostała łyżeczkę z odrobiną przecieru... nie zawsze trafiała od razu tam gdzie trzeba. co nie zniechęciło jej do prób...
















więc od dziś ćwiczymy jedzonka. oby dalej z takim dobrym skutkiem!
a tak nasza najpiękniejsza Nutka wygląda o poranku...

1 comment:

o_o said...

śliczne to ostatnie zdjęcie!