Wednesday, October 17, 2007

jeszcze o jesieni





















skoro blogger podniósł się z awarii, wklejam parę zdjęć z weekendu - Nina z tatą, szaleństwo na placu zabaw i zabawy nieco bardziej intelektualne, z książeczką







































Nutka z Jaśkiem - kiedy Jaś płacze, albo kiedy po prostu lezy sobie sam, Nin czasem przychodzi do niego, bierze go za rączkę, głaszcze po główce albo śpiewa mu coś. zdarza się wprawdzie, że traktuje go trochę za bardzo odważnie - kiedy usiłuje pociągnąć go za rączkę żeby poszedł gdzieś z nią, albo znienacka klepie po główce - ale dużo w tym serdeczności, i bardzo nas takie sytuacje wzruszają...















a tu goście niedzielnego popołudnia - zdjęcie nie oddaje do końca nastroju spotkania, które tu wygląda (?) jak poważna posiedziałka dorosłych, a tymczasem w programie było m. in. rysowanie brrum-brrum i potworów i łapanie małej spryciarki za rączki kiedy próbowała nurkowac w kieliszkach, robić fontannę z cukru i wyjeść wszystkie ciasteczka. co nie znaczy, że nie było miło - jeśli gospodarz może taką opinię wyrazić ;)















i jeszcze - wyjątkowo - inna twarz Ninuchy, na zdjęciach rzadko, ale w rzeczywistości występująca nieco częściej. Ja Chcę Winogrona JUUUUUŻ!!!!!!!!!!!




















poniżej obrazki z dzisiejszego spaceru, na którym żegnaliśmy piękną jesień - to podobno był ostatni taki słoneczny, ciepły dzień, od jutra ma być jesień obrzydliwa. Nin zabrała kaczkę na plac zabaw, poszalała sobie na hustawkach i zjeżdżalniach, zrobiła ostatnią chyba babę (czule przemawiając do niej babu babu babu) - a Jaś tymczasem całkiem przytomnie przyglądał się światu.















































































































Jachulek pięknieje w oczach, nabiera szybko ludzkich kształtów, przyzwyczaja się też do rytmu dzień-noc: w dzień ma spore i coraz dłuższe okresy przebudzenia, w nocy natomiast śpi ładnie, budzi się, najada - i zwykle znów zasypia. przebudzony czasem popłakuje, ale częściej ogląda sobie świat, przysłuchuje radiu, rozmowom, wykrzykiwaniom Nin. wydaje się bardzo uważnie chłonąć wszystkie nowości - czyli właściwie wszystko! dzięki radzie Ani (wielkie dzięki!), i może też dzięki temu że przestałam jeść mlekopochodne, kolki przeszły, i wieczory mamy spokojne. mam tylko nadzieję, że ten spokój zawdzięczamy jednak dobroczynnemu działaniu infacolu, i będę mogła wkrótce wrócić do jogurtów, mleka etc., bo po pierwsze - brakuje mi ich, a po drugie teraz układanie posiłków dla rodzinki z uwzględnieniem różnic w składnikach (ja - bez nabiału, Przem - najchętniej żółty ser z keczupem i niechętnie surowe warzywa/owoce, Nin - okresowe uwielbienia dla różnych potraw), biorąc jeszcze pod uwagę zróżnicowanie czasowe (śniadanie wszyscy razem, potem Nin przekąska po powrocie ze spaceru, Nin zupa po obudzeniu i drugie danie po spacerze, potem Nin kolacja - a w tym czasie Przem i zwykle ja obiad, ufff), stało się nieco skomplikowane.

a na koniec cudne zdjęcie Przemka z sobotniej wizyty w kościele pokamedulskim w lasku bielańskim, przy którym stoi ładna drewniana kapliczka, a w jej okolicy rezydują liczne zwierzaki. i proboszcz częstuje pieczonymi kasztanami, i w ogóle bardzo się nam podoba.

No comments: