Thursday, August 14, 2008

remanent, dłuuuugaśny

bloga nie było dłuuugo, bo po tuż wakacjach nazbierało się nam tyle zdjęć, że ogarniała mnie niemoc na samą myśł o ich opanowaniu, a im dłużej czekałam, tym więcej zdjęć, i tak dalej... zebrałam sie wreszcie, więc teraz albo nigdy, blitzkrieg z masą zdjęć.
najpierw - przegląd obrazków z placów zabaw i z innych spacerów, w cieple i w trochę mniejszym cieple ;).
zabawy przy fontannie, atrakcja dni upalnych - Nina z zapałem podlewa co się da, a Jasiek ze wszystkich sił stara się zanurkować

















































na placu zabaw Nina buja się na czym się da, huśtawki to zdecydowanie jej ukochane zabawki. Jaśkowi też sprawiają przyjemność.







































ale najulubieńszą rozrywką Jaśka są teraz schody. wspinaczka na pierwsze piętro jest błyskawiczna, a potem Jaś - jeśli nieupolowany - z radosnym piskiem wykonuje ostry zakręt wokół barierki i pędzi dalej, na górę. a jesli uda się dostać na samą górę, to piszczącą satysfakcję słychać aż na samym dole :).
na zdjęciu widać też majaczące uzębienie, Jasiek ma już pięć zębów, jedynki wszystkie (między górnymi wielka dziura, chyba będzie dobrze gwizdał!) i górną prawą dwójkę, a pozostałe dwójki są tuż. używa ich też coraz bardziej intensywnie, da się zjeść chlebek (skórka smakuje szczegolnie - tym bardziej, że można ją trzymac w rączce i podawać samodzielnie), owoce, rybę, więc w gruncie rzeczy odżywiać się możemy juz wszyscy razem, tylko Jaśkowi trzeba przygotować małe porcyjki. ma przypływy i odpływy apetytu, ale waży już 9150g, czyli wprawdzie wciąż dość mało, ale nie poza skalą. no i nie wygląda na zagłodzonego ;).















na placu zabaw bardzo lubi też machać łopatą, im wieksza tym lepsza




















za to Nina często siada sobie na piasku i obserwuje inne dzieciaki















a potem na potęgę nawiązuje kontakty towarzyskie - pokazuje jak rysować kółko















z Kasią uczy się gotować zupkę















a z Maksem chowa się w ciemnych zaułkach




















i oczywiście się wspina (chociaż interesują ją też dyscypliny olimpijskie, ostatnio zakomunikowala nam, że jedzie na następną olimpiadę i będzie tam skakać oraz grać w piłkę, co w obliczu mizernych dokonań polskich sportowców wydaje się bardzo obiecująca wszechstronnością ;)




















podbiera chętnie różne pojazdy, które dzieci przywożą na plac zabaw (swoje po wejściu na plac natychmiast porzuca i więcej się nimi nie zajmuje)




















Jasiek zresztą też jest zainteresowany pojazdami, zarówno cudzymi (rowerki), jak i naszym wózkiem dla lalek - wszystkim, co pozwala mu samodzielnie chodzić na nogach




















zimne i deszczowe dni nie są smutne i dzieci się nie nudzą




















ostatnio w parku zjeżdżaliśmy wózkiem z górki i chowaliśmy się za drzewami







































Nina była bardzo zadowolona, że może wreszcie założyć kalosze z krokodylem, chociaż są nieco przyduże, więc kiedy się tylko da, zajmuje wolne miejsce w wózku




















a Jaśkowi w to graj, bo wcale nie chce siedzieć w wózku, chce brykać sam! najchętniej na nogach, ale w razie potrzeby też na czworakach




















a dom łomiankowy rośnie


































































ostatnio nastąpiła mała zamiana miejsc, tatuś przejął opiekę nad malcami



































a ja ruszyłam do pracy. wprawdzie tylko na jeden dzień (i wieczory - gdzie jesteś, nianiu???), ale dreszczyk przy rozkładaniu laptopa na stole konferencyjnym - przyjemny, nie powiem ;)




















wlaśnie spostrzegłam, że te zdjęcia, które tu wklejam, wcale nie są najstarsze z oczekujących na pokazanie. wobec tego jeszcze błyskawiczny przegląd obrazków z wrocławskiej końcówki wakacji - deszcz, więc w domu, przebieramy się - Nina za pomoca wianka made by Ciocia Hania została królewną




















a przy dobrej pogodzie - harce na trawniku na berberysowej. woda strumieniami, jasiek chlapie, nina przelewa i podlewa.















Dziadek Czarek zaprosił nas na wycieczkę do zoo, na zdjęciach wielbłąd rasta (z wyglądu i charakteru), jazdy w wózku (Nin okazała się niezłym siłaczem, spory drewniany pojazd zawierający Jaśka ciągnęła rączym galopem) oraz zwierzaki z części, w której można je obejrzeć z bliska, dotknąć, a nawet nakarmić - mikroprosiaki i moje najukochańsze zwierzę, koza (kozioł, konkretnie).



























































































no i jeszcze scenka rodzajowa, Dziadek na drabince podwiązuje krzaczki wspinające się na balkon, a co robi wnuczek?




















a tu na koniec jeszcze wczorajsze spotkanie malców na bazarku - inne dzieci to najlepsza rozrywka, mama może spokojnie wybrac pomidory i borówki
















uff, to już, blitzkrieg utonął w bagnach i zmienił, no, może nie w wojnę trzydziestoletnią, ale w przydługą, kilkudniową batalię. więc jeśli coś jest nieskładne, wybaczcie, pisanie było zdecydowanie nieciągłe.

No comments: