Monday, March 10, 2008

marchewka na wiosenne półrocze

nareszcie - blogger się naprawił, przyjmuje zdjęcia, i wreszcie moge pokazać ostatnie parę BARDZO WAŻNYCH dni:

Jaś ma już pół roku!!!! urodził się sześć miesięcy i 1 dzień temu - i od tego czasu sporo się zmieniło :). waży już 8120g, no i jest calkiem wysoki, bo mierzy 69,5cm. więc wytrwale jest wyższy niż szerszy ;). a z okazji półrocznicy na dodatek w prezencie sprawił sobie pierwszy ząbek!!! stukanie w łyżeczkę nie pozostawia wątpliwości, że jest, chociaż widać ledwo-ledwo.

w sobotę nastąpiła Jaśkowa premiera marchewkowa. najpierw nowe danko wywołało nieco konsternacji...















a nawet protesty




















ale potem zaczęło się podobać...




















a niedzielę było już w ogóle dobrze




















i skończyło się tak:















więc początek mamy za sobą, Jaś zjada (dziś całe pół słoiczka!), nawet próbuje rączką pomagać łyżce w trafieniu do paszczy. popijanie okazało się trochę trudniejsze, bo woda wyciekała z buzi przy piciu z kubka z dziobkiem. ale drugie podejście, czyli zwykły malutki kubeczek, okazało się już całkiem skuteczne i dziś Jasiek wypił sporo wody z odrobiną soku.

wczoraj też, wciąż chyba z okazji połówki roku, Jaś ni z tego ni z owego zaczął się całkiem energicznie poruszać po macie i w okolicy. wprawdzie jest to najbardziej frustrujący sposób przemieszczania - odpychanie z prostych rączek do tyłu, pamiętam, jak Nina wrzeszczała wściekle, kolejny raz wjechawszy do kąta, z którego tyłem ani rusz się wydostać nie dało. ale zawsze to coś, Jasiek był tak zadowolony, że może sie poruszać, że nawet w kącie nie tracil dobrego nastroju















w sobotę, tropiąc wiosnę (Nina od razu po wyjściu z domu wykrzyknęła: szukamy wiosny! wiosno, wiosno, gdzie jesteś?), pojechalismy na rodzinną wycieczkę na Siekierki, obejrzeć działkę kandydującą na nowe miejsce Kaczek. działka niestety odpadła z konkursu, okazując się mikrospłachetkiem z paskudną szopą















ale spacer był bardzo przyjemny - najpierw wprawdzie nieco industrialny, bo pod Trasą Siekierkowską




















ale potem już po wale między wisłą a ogródkami działkowymi, miło, słonecznie i bardzo wiosennie




















odkryliśmy też miejsce wyjątkowe, które powaliło nas swoim urokiem nieodpartym - oto siedziba Stołecznego Przedsiębiorstwa Usług Plastycznych i Wystaw Artystycznych Warexpo



























a tutaj jeszcze drogowskaz do niej prowadzący




















dziś znów pojecjaliśmy do pociech - najpierw chwilę czekaliśmy, o czym Nina opowiadała bardzo zafrasowana, czekamy, nie ma pani, salki zamknięte, czekamy, gdzie dzieci...




















Jachul przejmował się zdecydowanie mniej...















a potem szalał radośnie (do czasu) wśród rosnącej grupki malców najmłodszych













i jeszcze Maja, koleżanka Nin i Jaśka, w roli pięknego wiosennego kotka (Nin nie dała się namówić na malowanie buzi i w ogóle pod pretekstem natychmiastowej potrzeby herbatki szybko zwiała z gorącego i gwarnego pomieszczenia)



















a teraz, zmęczeni długą dziś wycieczką, śpią oboje - dzięki czemu ja mogę uzupełniać blogi :)

1 comment:

ET said...

Po pierwsze primo ( jak mawia JCT)- brawa dla Mamy , która oporządza tę marchewkową czeredę i jeszcze potem to pięknie opisuje.
Po drugie primo- medal dla WAREXPO- warszawskiego króla estetyki wszelakiej z artystyczna na czele.
Po trzecie Primo ( to najwazniejsze) brawa dla Jasieczka za popis okolicznościowy: i marchew , i picie "po dorosłemu " i ZĄB - to się chłopak sprężył aby sprostac oczekiwaniom społecznym ;-)))
Usciski i wielkie dzieki za relacje.