Wednesday, August 08, 2007

mama

znowu prawdziwe lato, więc znowu chodzimy na długie spacery.


















































Nin prowadzi coraz bardziej ożywione życie towarzyskie - wczoraj poznała najpierw Mateusza, trzyletniego zapalonego piłkarza.















po chwili nieśmialości pokazała mu swój brzuszek i zaczęła paluszkiem pokazywać, że chce zobaczyć też jego, ale kiedy Mateusz dał się namówić na podniesienie koszulki, Nin - jak widać niżej - była chyba trochę zdegustowana. może za chudziutki?... ;)















a potem poznała Tomka, który urodził się dokładnie dzień po niej :) (niestety na popołudniowym spacerze nie miałyśmy juz aparatu). generalnie dzieci, szczególnie starsze i w większej grupie, wywołują w niej sporą nieśmiałość - Nu przede wszystkim stoi/siedzi i patrzy, często z szeroko otwartą buzią. jeśli inne dziecko zaczyna z nią rozmawiać, pokazywac zabawki etc., staje się trochę bardziej interaktywna, też zaczyna coś pokazywać (czasem zabawki, nie zawsze brzuszek :), daje się wziąć za rączkę i zaprowadzić gdzieś, a nawet pogaduje. no i jeśli ktoś bardzo stara się zabrać zabawki, które ją akurat interesują, umie też dość zdecydowanie złapać go za rękę i odsunąć. ale poza tym, przede wszystkim obserwuje. ciekawa jestem, czy mimo wychowywania - już wkrótce - z rodzeństwem, też będzie przechodziła przez etap "mojego nie rusz" - niektóre dzieci spotykane w piaskownicy, szczególnie dziewczynki, mają instynkt obrony swoich rzeczy rozwinięty w stopniu zupełnie zadziwiającym (nie przeszkadza im to jednak pożyczać na potęgę, nie zawsze z pytaniem o pozwolenie :).

ostatnio wieczory to czas kiedy Nin bardzo intensywnie wykańcza bateryjkę, szaleje na całego - a my z nią. parę dni temu byłyśmy słoniami, a Przem nas fotografował:




















bycie w domu z Nin przez cały dzień daje nam mnóstwo czasu ze sobą, i bardzo sobie ten czas cenię - myślę, że to jedyny okres w życiu, kiedy mama jest kochana tak bezgranicznie i absolutnie. nawet jeśli Nina rozpacza z mojej winy - bo jej coś odebrałam, czegoś nie pozwalam albo przez moją nieuwagę się uderzyła - i tak do mnie biegnie po pocieszenie i przytulenie. siadamy sobie razem na podlodze, Nu wtula się we mnie i wypłakuje nieszczęście, a bliskość daje poczucie bezpieczeństwa i spokoju. dzień zaczyna się od okrzyków mama! tata! mamaaa! to uczucie zupełnie nie do opisania, takie oddanie i przywiązanie. co nie przeszkadza oczywiście łobuzować i psocić na całego, kiedy tylko nadarza się okazja :).

1 comment:

ET said...

Ot, marzenia sie spełniają.....chciałam rychłej kontynuacji bloga i jest. Cudny, ciepły i madry, choc nieco sie obawiam tego bezgranicznego przywiązania do mam i tat w sytuacji kiedy na horyzoncie - krótka ale jednak- przerwa w kontaktach . Czy sprostam oczekiwaniom ? Obiecuję starania oczywiście. całuski, m