Monday, August 20, 2007

zabawy

Przem odwiózł jakiś czas temu Lulkę do Rodziców na wakacje porodowe (Nin przez parę dni nie mogła zrozumieć co się stało, przychodząc do domu mówiła hau, hau, szukała Lulki, pokazywała na jej kaganiec - teraz już mniej dopytuje, ale wciąż Lulkę pamięta), co zaskakująco mocno zmieniło nasze codzienne zwyczaje: przede wszystkim, bardzo często bywamy na placach zabaw. Nin jest wytrawnym huśtaczem, wspinaczem, zjeżdżaczem...






































































coraz bardziej jest też samodzielna i domaga się samodzielności - na przykład przy jedzeniu. borówki czy jabłka je zupełnie sama, ale teraz stara się też sama zjeść zupę czy jogurt. czasem kończy się szlaczkami na ścianie i w okolicy, ale często efekty są całkiem niezłe, co jest istotne o tyle, że Nin jest niezłym głodomorem, i jedzonko to bardzo ważna część jej życia :).














































bardzo entuzjastycznie przyjęła nowy mebel w naszym domu, czyli wielgaśne biurko - stelaż był atrakcyjnym obiektem gimnastycznym




















a ostatnio wykorzystała dzień po deszczu do zdobycia tytułu Najbrudniejszego Dziecka Świata, i nosiła go dumnie!















ale Tatuś kocha ją i tak bez zastrzeżeń





















a popołudnie święta państwowo-kościelnego (jak to się pięknie złożyło!) spędziliśmy w łazienkach, najpierw na kanapkach z Olą (pochłoniętą jeszcze straszliwie i w całości pracą), a potem na spacerze i poznawaniu dzieci - Nin była bardzo towarzyska, a dzieci interesowały się bardzo nią i jej rowerkiem, aż Nin musiała go trochę obronić

















































tymczasem Jaś rośnie i rośnie, pokopuje, mości się i układa - a raz wieczorem nawet wydawało mi się, że wybiera się na zewnątrz. ale wszystko rozeszło się po kościach, i póki co jestem wciąż wiecznie głodnym balonikiem.
















i jeszcze zdjęcie z ostatniej niedzieli, spaceru w Konstancinie - jeśli ktoś uważa, że jesteśmy szybko sporą rodzinką, popatrzcie tutaj! na Maćku - Lena i Józek, a obok Julka zawierająca (już bardzo niedługo) Mundka. i poza zdjęciem - bardzo wesoły pies Dunka. mamy jeszcze trochę do nadrobienia :)

4 comments:

ET said...

Jaka radośc sprawia mi ogladanie tych Waszych fotek i czytanie komentarzy !! Wielkie dzieki. Nin w pasiaczku wygląda raczej na chłopczyka-majtka niż na Lady Nin, ale to pozory ! pozory !

Pozdrawiam, m

Anonymous said...

tak, tak, ja też gorąco kibicuję trzem kaczkom. a teraz to już całkiem na poważnie trzymam kciuki za czwartą. wszyscy w napięciu czekamy, aż się wykluje!

ET said...

Tygodnie minęły a liczebność kaczej familii bez zmian. Oj uparciuch z tego malucha... Teraz juz bardzo mocno zaciskamy kciuki, aby wyskoczył na te świat jak pestka z wisienki.

Anonymous said...

jeju, kasia, weszłam tu jakimś dzikim przypadkiem i nie dość, że niespodzianka w postaci Ninki takiej dużej, to jeszcze ty tak pięknie wyglądasz po raz drugi :)
nie mogłam uwierzyć i mrugałam oczami przez chwilę :))))))
bardzo, bardzo się ciesze i gratuluję, mam dziwne wrażenie, że już jesteście czterema kaczkami, więc całuję was mocno i - wiesz - chyba ci wreszcie wyślę mejla, co mi chodzi po głowie od 10 lat :)

pees. to bylam ja magda, tymkowa mama, znowu krakowska, no nie będe przecież nazwiskami szastać :)