Friday, June 05, 2009

imienia Anki i Stacha :)

dziury w blogu coraz większe, od ostatniego posta minął prawie miesiąc... więc na dobry nowy początek mała zmiana dekoracji - i głęboki ukłon w stronę Anki i Stacha za szczególne wsparcie we wszelkich formach :)

dużo do pokazania i opowiadania. najpierw - scenki z podwórkowego przedszkola, coraz liczniejszego kiedy tylko pogoda zachęca do brykania na placu zabaw. dzieciaki w podobnym wieku, znają się już nieźle, biegają, szaleją - Ninka szczególnie zafascynowana starszymi koleżankami, Jasiek dwa kroki za nią


































































i jeszcze historyczne obrazki z wycieczki do wro, pojechaliśmy przede wszystkim zobaczyć się z większymi i mniejszymi Drobinkami, co się niestety nie udało z różnych powodów, ale za to mogliśmy pojawić się na imieninach Dziadka Andrzeja



















pohasać na żernickim pikniku parafialnym (imponujące przedsięwzięcie!)

































a przede wszystkim zwiedzić w towarzystwie Artura zupełnie odmieniony kawałek wrocławia, wyspę piaskową, całą dla dzieci!













































































































Ninka bardzo się przywiązała do prezentu od Artura i Asi :)



















inżynier wykorzystuje każdą wizytę we wrocławiu do oglądania budowy, z wypiekami na twarzy patrzy, jak rosnie pierwszy dom całkowicie jego własnego projektu



















dyskutuje też zażarcie (godzinami, na zywo i telefonicznie!) z inwestorem, który czasem ośmiela się mieć własne zdanie. kompromisy trudne...



















we wrocławiu odbył się też kolejny odcinek urodzin Ninki, Babcia Helenka zrobiła wspaniały tort truskawkowy, słońce zaświeciło, beztroskie zabawy na trawie






















































a niedawno po powrocie z pracy zastałam taką oto dekorację domu:



















(dla wyjaśnienia, mama na rowerze pędzi do pracy :)
kolejnego dnia pojawił się i tatuś



















wyposażony w oczywisty atrybut tatusia, którym wbrew pozorom nie jest smoczek, ale kluczyki do passata :)

sobotę przed dniem dziecka spędzaliśmy w pociechach, na koncercie werhowyny, który mi zabiera nieco dech, stare śpiewy zdarza mi się słyszeć rzadko i nie potrafię ocenić jakości ich wykonania, a jednak są po prostu zachwycające. w pociechach - radosny leniuchujący tłum gości, kolory, pompony, książki, gadania, śpiewania, spotkania. relaks.







































































Jaśka kompletnie pochłonęła kolejka, nic lepszego nie widział i nikogo do towarzystwa nie potrzebował, zanurkował w swój świat














na niedzielę-prawie-dzień-dziecka mieliśmy plan rowerowy, jeżdżenie po mieście od atrakcji do atrakcji, imprez było bardzo dużo, ale dla małych w większości na dworze. no i zaczęliśmy dzień po bożemu, na mszy - po czym nie mogliśmy wyjśc z kościoła, tak lunęło... Jasiek, który - według Przemka - od czasu wycieczki nad zegrze, gdzie obserwowaliśmy BOJE, nieustannie sie czegoś BOI, płakał na cały glos ze strachu przed wielkim deszczydlem, które całkiem pokrzyżowało nam plany. Przem zacisnął zęby i pobiegł do domu po samochód, ale i tak w drodze między kościołem a samochodem - jakies 50 m - przemokliśmy do szczętu. więc nie wyprawialiśmy się daleko, tylko w suchych już ubraniach i uzbrojeni przeciwdeszczowo przeszliśmy na drugą stronę ulicy, do kalimby, gdzie trwaly warsztaty bębnowe. i grzechotkowe :)




















































Jasiek został tygrysem...



















potem dotarliśmy jeszcze do muzeum etnograficznego, prawdę mówiąc - tylko do foyer na ciacho, ale bardzo się nam podobało i chcemy więcej.



















dom łomiankowy jest już nasz (choć pan deweloper do ostatniej chwili przed oddaniem kluczy twierdził co innego :), więc odbywamy wizyty gospodarskie


































































my zaglądamy w każdy kąt, planujemy, mierzymy, a pan Waldek spokojnie muruje :)
wbrew obawom, w domu - przynajmniej w porach kiedy tam bywamy, czyli rankiem i popołudniu - jest dużo światła, słońce zagląda i wlewa się przez wszystkie okna.



















a na podwórku jest dużo miejsca na jeżdżenie. Ninka nieźle opanowała koordynację pedałowanie+kierowanie, a że dziewczynką jest silną, potrafi nawet podwieźć Jaśka na bagażniku



















któregoś wieczoru w tym tygodniu zaskoczyła nas zupełnie, wylazla z łóżka przed spaniem i chwyciła pisak, zaciągnęła tatę na wielki arkusz papieru (Przem przynosi im do zabawy wydruki formatu A0), i zaczęli... czytać i pisać!!! nasze dziecko ni z tego ni z owego zna niektóre literki, a pare potrafi nawet z niewielką pomoca napisać!!!!














Jasiek też był zaskoczony















on natomiast mówi do nas coraz dłuższymi słowami, zaczyna też zdanka - z których najpiękniejsze i rozkładające nas na łopatki kompletnie jest lublię! lublię mamę! i tatę! i kofam!
Jaś po okresie obawy przed tatą i przywiązania tylko do mamy bardzo się ostatnio związał z Przemkiem, przytula się do niego wzruszająco, bawią się razem i towarzystwo taty jest mu najwyraźniej bardzo potrzebne. coraz lepiej działają razem (we trójkę) rankiem - ja wstaję pierwsza, i kiedy oni zaczynają się budzić, wychodzę zwykle do pracy (tylko Jaś budzi się często niedługo po mnie, żeby spędzić razem trochę czasu). ale to Przem przejął obsługę poranną, ubieranie mycie śniadanie, i wszystkim dobrze to zrobilo - dzieciaki bez wielkich żalów żegnają się ze mną, mają wspólne zwyczaje poranne z tatą - przytulanie się w łóżku, gimnastykę przy wiadomościach, wyścigi przy ubieraniu - więc wróciła lepsza równowaga między zajęciami ze mną i z Przemkiem. myślę, że dzięki temu też Ninka i Jasiek częściej chcą coś robić razem z tatą, zapraszają go do zabawy, pytają. mama wciąż jest towarzystwem podstawowym, ale na pewno już nie jedynym :)
świetne towarzystwo, wsparcie i mnóstwo nowości mają też u Anety, z którą spędzają dużo czasu. Aneta z nieustanną pogodą i pomysłowością podsuwa pomysły na zabawy, pokazuje, organizuje. wielgaśne portrety mamy i taty, miasteczko misiowe, wycinanki, teatr - to wszystko jej pomysły, na które patrzymy z podziwem, a dzieciaki świetnie się z nią bawią.
Ninka kończy już sezon w przedszkolu pociechowym, a zaczyna się przygotowywać do przedszkola codziennego, zwyklejszego. przedszkole jest bardzo przyjemne, malutkie, ma tylko dwie grupy, plac zabaw pod drzewami i przyjazną atmosferę. byliśmy ostatnio na zabawach adaptacyjnych, poznaliśmy Pawełka który lubi jeździć quadem, dwie Darie i lekko nadpobudliwego Lesterka, i zobaczymy co będzie dalej. Ninka dzięki pociechowym zajęciom wydaje się być gotowa do uczestnictwa w grupie, podążania za panią - zobaczymy, jak się jej spodoba cały dzień w przedszkolu, z jedzeniem, spaniem/czytaniem, spacerami i zabawami. na zajęciach widać bylo zresztą, jak duża różnicą w przypadku takich malców jest rok - Ninka była zaangażowana w zajęcia, słuchała pani, była ciekawa dzieciaków - owszem, interesowały ją też zabawki, ale byla skłonna sprzątnąć je ze wszystkimi i bawić się w grupie. Jasiek właściwie w ogóle odmówił współpracy, chciał tylko oglądać nieznane zabawki, a inne dzieciaki w zasadzie go nie interesowały. zobaczymy, jak będzie za rok - jeśli przedszkole okaże się dobre, będa razem w grupie, więc Ninka może trochę pomóc Jaśkowi oswajać się z nowością.

i jeszcze wracając do wydarzeń i zdjęć, wczoraj świętowaliśmy rocznicę wyborów z 1989 roku, na krakowskim przedmieściu, które cale stalo się instalacją wyłącz system - szlak kubików ze zdjęciami i dokumentami z różnych etapów demontowania systemu, muzycy na ulicy, pomysłowy plac zabaw dla malych i większych, clowni na szczudlach - mimo początkowej ulewy Ninka z Jaśkiem byli zachwyceni. zaczęło się od przypinek i nalepek - organizatorzy najwyraźniej dobrze wiedzieli czym zachęcić najmniejszych gości :)



































































dużo niesamowitych zdjęć - często oczywistych i znanych, ale i takich jak to - NRDowskie dziecko w trakcie ucieczki z rodzicami przez węgry na zachód


































byliśmy Ś w słowie SOLIDARNOŚĆ w krzyżówce wyborczej















































potem dołączył Przem






































pokazywał dzieciakom grę w kapsle - diabelnie trudny tor!















































i nawet pod pałacem prezydenckim było radośnie



















a potem obejrzeliśmy Zaczarowany Powielacz Ryszarda Krynickiego, i jeszcze wznieśliśmy toast w skwerze na skwerze hoovera

































i wstąpiliśmy do domu spotkań z historią, który całą tę wielką imprezę wyczarował



















a na koniec Nina uśmiechnęła nas machając balonami i informując świat, że jest nośnicą balonów!

4 comments:

Anonymous said...

NARESZCIE! :-)))

o_o said...

ale się dzieje! śliczne zdjęcie autorki na skwerze, maluchy też wyglądają cudnie wśród tych wszystkich kolorów.

ET said...

radosnie historyczny blog- wielkie dzieki !!

Anonymous said...

Zdjęcie Waszym Dzieciaczków znalazłam wczoraj w Tygodniku Powszechnym :) Na tle zdjęcia Mazowieckiego. Choć znam je tylko z Waszego radosnego bloga, który zresztą uwielbiam! Pozdrowienia serdeczne z Krakowa.