ha, jeśli sie pospieszę, to wrzesień nie odbiegnie od normy, z dwoma postami... więc pędem przez ostatnie dwa tygodnie...
które bywały bardzo wesołe - ostatnie letnie wycieczki rowerowe,
chociaż powietrze było już chłodne, ale spacer mimo wszystko przyjemny - odkrycia pobliskich jeziorek ciekawe, w przyszłym roku pewnie się trochę pokąpiemy.
(Jasiek chwilowo nieszczęśliwy, ale nie z powodu wycieczki, tylko dlatego, że dwie osoby na raz nie mogą robić zdjęć...)
powidła pyrkające wieczorami w kuchni i śliwkowe zapachy w całym domu
w niedzielne przedpołudnia jedziemy niezawodnie na bielany, kościół z karuzelą ma coś wspaniałego dla dużych i dla małych
w weekend dwa tygodnie temu pojechalismy na małą wycieczkę mazowiecką - w okolice łowicza, do nieborowa, z parkiem i pałacem (pałacykiem może raczej), który pobudził wyobraźnię Nin: księżniczki, powozy, sypialnie z baldachimami... w parku dookoła fantastyczny początek jesieni, ciepło i słonecznie, ale pod nogami już kasztany i pierwsze liście. zaczęło się od obowiązkowych lwów:
w pobliskim sromowie dzieciaki zachwyciło muzeum ruchomych rzeźb drewnianych - kilkanaście poruszających się scen z życia ludowego i oficjalnego, figurki z muzyką, zwierzaki, ludzie, sprzęty codzienne... Nina z Jaśkiem oglądali z szeroko otwartymi oczami i czekali na jeszcze i jeszcze. sceny ruchome nieco trudne do fotografowania, więc widać raczej początek i koniec ekspozycji, ale samo miejsce bardzo wciągające - a przy tym sielskie anielskie, wieś polska jak z bardzo dawna.
radosnym momentem była też wizyta babci Heleny, babci Eli i cioci Hani. Nina nie mogła się oderwać od babci Eli, Jasiek bawił się świetnie z babcią Helenką.
bardzo przyjemnie było móc zaprosić gości do nowego domu (i zapraszamy zresztą nieustannie :)
przyjemnością niedawną są też nowe piżamy - szczególnie Nin jest zachwycona, i od paru dni jest to jej absolutnie ukochany strój :)
ale mimo tych chwil beztroskiej radości ostatnie tygodnie były raczej stresujące i trudne z powodu zderzenia Niny z przedszkolem. przedszkole miejskie, z grupą liczącą 25 dzieci i paniami, które - z małymi wyjątkami - zajmują się głównie zabezpieczeniem malców przed poważnymi wypadkami, nie mają niestety raczej czasu na przytulanie i rozmowy, bylo dla Ninki po prostu za dużą zmianą. powtarzała nieustannie w dzień, że nie chce już chodzić do przedszkola, co noc niemal przychodzila do naszego łóżka, obudzona natychmiast prosiła, żeby nie musieć już więcej iść do przedszkola. skarżyła się, że panie się złoszczą kiedy dzieci płaczą, że po prostu każą nie płakać, że nie może wychodzić z królikiem łukaszem na podwórko. kiedy przychodziłam po nią, zwykle bawiła się sama albo tylko siedziała na ławce czekając na mnie. kiedy już się pojawiłam, Nina wybuchala radością, skakała, przytulała się z całej siły, ściskała mnie, nagle zaczynała brykać i szaleć, jakby odrabiając godziny ciszy, braku towarzystwa i zrozumienia. na pewno wiele dzieciaków poradziło sobie z przedszkolem, i z tym przedszkolem też, ale jednak dla Ninki ta zmiana byla zbyt duża, a świadomość, że Jaś może zostać w domu z Anetą, budziła w niej duże poczucie krzywdy. po małym zbadaniu przedszkoli alternatywnych zdecydowaliśmy, że Nina zostanie jeszcze rok w domu, a potem oboje powoli pójdą do przedszkola. teraz zresztą okres odreagowania tych doświadczeń jest też trudny - Nina bywa bardzo agresywna wobec Jaśka, Anety, nas; siada sobie w kąciku i mówi do siebie - czego wcześniej nie zdarzało się jej robić. na pewno taka zmiana byla dla niej o wiele większym stresem i problemem niż sobie wyobrażalismy i na pewno kolajny raz chciałabym zorganizować ją zupełnie inaczej - powoli w naszej obecności oswajać ją z miejscem, powoli poznawać przedszkole, dzieci, opiekunów - i dopiero wtedy stopniowo zostawiać ją tam bez nas. szukać miejsca, w którym dzieci będzie mniej, a panie będą bardziej pogodne, energiczne i zainteresowane rozwojem dzieciaków nieco bardziej intensywnym i wszechstronnym niż tylko ochrona przed wypadkiem. no i chyba jednak równoległe wyprawienie Ninki z Jaśkiem z domu, żeby żadne z nich nie miało poczucia, że z jakiegoś powodu to drugie ma lepiej. być może to sytuacja idealna, ale z drugiej strony doświadczenia innych przedszkolaków pokazują, że to wcale nie musi być trauma... inna sprawa, że Ninka jest wyjątkowo emocjonalnym dzieciakiem i miewa duże trudności z zapanowaniem nad sobą i swoimi uczuciami czy gestami, więc poszukamy też pewnie kogoś, kto mogłby nam mądrze pomóc nauczyć ją ogarniania własnych emocji.
na więcej Jaśka nie ma już wiele miejsca i czasu, więc będzie następnym razem. pogodny, wesoły, zabawnie gadatliwy, śliczny. na razie tyle :)
3 comments:
Jaki madry, ciekawy i pieknie ilustrowany wpis. Dziekuje. lansowanie babci - nieco przesadne, ale milo mi.
Buziaki,m
kasiu,
słusznie zrobiliście, zabierając Nin z przedszkola. nasze panie przedszkolanki same proponują niektórym rodzicom zabranie dziecka na tydzień, czasem nawet dłużej, jesli maluch nie potrafi się oswoić z sytuacją. mi też powiedziały, że jeśli szczepek wybudza się szlochający w nocy, to może lepiej przeczekać jeszcze jakiś moment i zacząć od nowa. i tak się złożyło, bo zeszły tydzień z powodu kataru szczepek spędził w domku i teraz tak jakoś lżej mi się wydaje, choć dalej w nocy jest niespokojny. a w dzień szaleje ponad miarę. zastanawiam się dziś ponadto, czy to czasem też nie jest trochę "nasza" wina, że poświęcamy dzieciom tak dużo czasu i przyzwyczajamy je do tego, a one potem źle się czują w grupie, w której każdy zasługuje na takie samo uznanie pań opiekunek...
Kasienka - super dzieciaki, dom i wogole. Pozdrawiam was serdecznie, Stas tez, bo czyta ze mna :) My wlasnie pokoj Stasia chcemy troche zmienic na 2 latka i mam pytanie: polecasz moze firme od naklejek na sciane, bo widze, ze macie a wybor na rynku strasznie duzy?
Post a Comment