Thursday, November 15, 2007

spotkania popołudniowe

dziś mamy miejsce przede wszystkim dla Jaśka. jest cichutki, nawet kiedy płacze Nin potrafi go zakrzyczeć bez kłopotu, nie może też przyjść do mnie i pociągnąć za nogawkę ani bębnić w drzwi, ani powyrzucać wszystkiego z szuflad... nie może nawet przewrócić się z boku na bok! więc żeby go przypadkiem nie zaniedbać, żeby miał poczucie, że mama jest też jego, postanowiliśmy robić sobie kiedy Nin śpi popołudniowy seans pogaduszkowo-gimnastyczny. Jaś chyba jest zadowolony...



















popołudniowy czas dla Jasia wygląda tak, że Jachulek leży na moich kolanach, gada do mnie a ja do niego, śpiewam mu, oglądamy sobie razem jego rączki, nóżki, bawimy się w akuku. bardzo to przyjemne!















a najpierw oczywiście dostaje jeść, a ostatnio jest to element dnia zajmujący nam coraz więcej czasu - Jachulek je nieco rzadziej, ale za to konkretnie, i nie cierpi poganiania albo przerywania w trakcie. wieczorne jedzenie po kąpieli potrafi trwać godzinę, ale za wytrwałość jest bonus - Jaś budzi się nocą zwykle tylko raz, a często ten pierwszy raz jest na przykład o siódmej rano, więc noc spokojna. to pewnie miedzy innymi dzięki temu, że śpi na brzuszku - na plecach bardzo rzadko, bo miał tak silny odruch moro, że budził się przy najmniejszym hałasie, bardzo nieszczęśliwy.

nasz synek jest bardzo towarzyski - złości się, kiedy zostawiamy go samego w pokoju, a kiedy ktoś jest w okolicy, Jaś śledzi go wzrokiem, obraca się za głosem. słucha uważnie kiedy do niego mówimy...















a kiedy pochylam się nad nim, śmieje się przepięknie















zaczyna też śmiesznie gruchać, robi taki mały dziobek z buzi i chropowatym głosikiem mówi guhu, albo jakoś podobnie :).




















Jaś jest delikatny, głośne hałasy, stukoty, wrzaśnięcia Nin sprawiają że otwiera oczy szeroko szeroko, a czasem zaczyna popłakiwać. nie lubi kiedy jest za gorąco, więc wyjście na spacer też zwykle zaczynamy od pokwękiwania, bo jako ten, który rusza się najmniej (=najwolniej się przegrzewa) i ubiera się najdalej od drzwi (w sypialni), ubierany jest jako pierwszy. leży w nosidle i denerwuje się, że jeszcze nie wychodzimy. za to powrocie wykazuje się sporą cierpliwością, zwykle zdążam rozebrać Ninę, umyć jej rączki, czasem nawet nakarmić, a Jasiek leży sobie i posypia spokojnie - czasem w towarzystwie Lul, która nieśmiało do niego zagląda















ale oczywiście, mimo dnia Jasia, nie obejdzie się zupełnie bez Nin - oto mała dokumentacja z warsztatów wychowawczych w mufce, na których byliśmy w tym i w zeszłym tygodniu. nauczyć się można troszkę, pogadać z mamami (tatami też!), ale przede wszystkim Nin może spotkać się z innymi dzieciakami i pobawić się razem (mufka to miejsce wyjątkowo dla dzieci przyjazne). wprawdzie Nucha ma jeszcze sporo do nauczenia w dziedzinie socjalizacji (niezbyt jest skłonna dzielić się zabawkami, zaczyna też zabierać je innym; bawienie się razem w sensie, w jakim rozumieją to dorośli, też jeszcze nie do końca jej wychodzi), ale ćwiczenie czyni mistrza - miejmy nadzieję, że posiadanie brata też szybko ją do tego przyzwyczai. a zajęcia w mufce, dla mamy czasem zabawne, dla Nin są poważnym zajęciem!

4 comments:

Anonymous said...

Jaś- przystojniak, ze hej ! Widać jednak, ze nie jest to takie zwierzę medialne jak Ninka i pozowanie wyraźnie ekscytuje go mniej. Tym bardziej podziw dla mamy, ze go ujęła tak ładnie na blogu a i proporcje zainteresowanie uległy poprawie. Równośc płci przede wszystkim!m

Anonymous said...

Kochani, jakoś strasznie wam rosną i dorośleją te dzieci szybko :)
Bardzo lubimy tu zajrzec od czasu do czasu,
ściskamy mocno całą paczkę, basia&mateo.

ET said...

Kiedy bedzie kontynuacja ??????

kasia said...

już tuż tuż :)