Wednesday, November 28, 2007

zimazimazima

zima się zaczyna na poważnie, popadało już nawet trochę śniegu, ale maluchy i tak dzielnie spacerują, chociaż wyjście z ubraniem nas trojga trwa wieki. Nin rzadko korzysta z wózka, co Jaś zresztą bardzo ceni, bo kiedy Nin wsiada, teraz ubrana w grubą kurtkę, to na jego nóżki nie ma zbyt wiele miejsca. więc Nuszka spaceruje na nóżkach...




















a Jaś w wózku, albo ewentualnie noszony w chuście (to głównie u taty).




















ale i tak zdarzyło się ostatnio parę dni na tyle ciepłych albo przynajmniej slonecznych, że dało się skorzystać odrobinę z placów zabaw.







































Jasiek ćwiczy też coraz więcej leżenie na brzuszku, chociaż wciąż są to ćwiczenia ciężkie i męczące, co widać i słychać, Jaś ma bardzo skupiony wyraz twarzy, marszczy się, postękuje, czasem nawet lekko zezuje z wysiłku. trzymamy za niego kciuki i kibicujemy w próbach, w końcu to najlepsza droga do ruszenia się z miejsca!















Lulka przygląda się pobłażliwie (akurat ona chyba specjalnie nie czeka na to, żeby kolejny malec ruszył z miejsca i mógł ją gonić po mieszkaniu :)















(głowa podnosi się już znacznie wyżej, ale jest wtedy w nadzwyczaj chwiejnej równowadze i trudno zrobić porządne zdjęcie bez błyskania lampą prosto w oczy)
poza podnoszeniem ciężkiej głowy Jaś uprawia też inne sporty, dziś były to zdecydowanie sporty walki

















wymachiwał piąstkami z całych sił!














Nin jest coraz większą gadułką, łapie słowa i większość wymawia bardzo wyraźnie, no i coraz odważniej też porozumiewa się z nieznajomymi, szczególnie paniami ("pani" to zresztą jedno z jej ulubionych słówek). myślę, że spore znaczenie ma tu spotykanie się z dziećmi i mamami na kolejnych zajęciach - parę razy w mufce, a teraz w Stupociechach (www.stopociech.dominikanie.pl), gdzie można sobie brykać na specjalnych zabawkach, grać na instrumentach, śpiewać, ganiać, a nawet coś podjeść. mamy w tym czasie mogą słuchać wykładu, popatrując na bawiące się dzieciaki, albo razem z nimi gimnastykować się, wyklejać, malować, grać. miejsce jest wyjątkowo przyjazne i zajęcia ciekawe, więc to świetna alternatywa dla spaceru w listopadowej plusze - szkoda, że czynne tylko dwa razy w tygodniu, ale przynajmniej szybko się nie znudzi. Nina kiedy słyszy, że jedziemy do dzieci, ekscytuje się ogromnie, podśpiewuje, wykrzykuje "dzieci! dzieci!" i widać, że te spotkania sprawiają jej wielką przyjemność. a Jaś, przećwiczony przez siostrę, spokojnie ogląda sobie szaleństwa starszaków - albo po prostu zasypia. zdjęć nie mamy, bo zwykle zajęć jest za dużo, żeby jeszcze zdążyć z fotografowaniem, ale postaramy się przy najbliższej okazji. a wszystkim warszawskim mamom polecamy bardzo!

2 comments:

Unknown said...

No to ja tylko czekam, aż Ninka zacznie wołać "Wujek Wojtek" ;-)

ET said...

Nowe twarze dzieci - Jas waleczny, Ninka- dama w czerwieni. Umieram już z niecierpliwości i tęsknoty.....