Wednesday, September 17, 2008

rok















no to czas opisać ważne wydarzenie z zeszłego tygodnia - w środę Jaś skończył rok! dzień zaczął się dośc wcześnie, bo jubilat obudził resztę rodzinki, ale skoro tak zadecydował - tym razem się podporządkowaliśmy. prezent dostał samochodowy, i bardzo mu on przypadł do gustu




















Ninie też, więc od razu próbowała Jaśkowi 'pomóc' w obsłudze















na szczęście na nią też czekał podarek, plecaczek do przedszkola




















więc potem już zgodnie się dzielili. a Jaśkowi spodobało się tak, że zgubił piżamkę - ale z samochodu nie zsiadł!




















a potem spakowaliśmy się i wyruszyliśmy na południowy zachód, na świętowanie! jazda tym razem okropnie długa, ale z przystankiem na huśtawki




















we wrocławiu na początek lato, wystarczyło go akurat na jeden porządny spacer nad widawę







































następne spacery były juz zdecydowanie mniej przyjemne, w chłodzie i wietrze, więc krótkie, chociaż miłe ze względów sentymentalnych


















































niestety legendarne przedszkole z misiami wygląda jakby długo juz miało nie postać, sypie się ze wszystkich stron, a misie zapacykowane grubą warstwą olejnej farby straciły nieco uroku, więc sentyment mieszał się z lekkim sceptycyzmem















szczęśliwie po wymrożeniu na pergoli wpadliśmy w gościnne ramiona Anki i Stacha, u których zmęczeni staniem w korkach Jasiek z Niną stoczyli bitwę, skakali po materacach, bujali się na fotelach i bawili się świetnie. Anki nie widać, bo robi zdjęcia - dzięki!















































































później przyszedł dzień wielkiego świętowania, rankiem poświeciło nawet troche słońca, więc spacer po żernikach - tu (niemal) cały klan pod ukochana żernicką piekarnią (foto poniżej i na samym początku - ciocia Ola, dzięki!)














i popołudniu nadszedł czas na gości. Jasiek ze spokojem przyjmowal życzenia i uściski, i z wielkim apetytem zajadał torty, po niejadku nie widać było śladu (teraz z kolei za zdjęcia dziękujemy babci Eli)














i zafascynowany grał balonem z ciocią Olą














Ninka oczywiście uwielbia takie okazje, prezenty plus pyszności...














Krzyś jako najstarszy z najmłodszych pokazywał jak obsłużyć nowe zabawki, pomagał, uczył zjeżdżać ze schodów na pupie i wymyślał inne atrakcje. dzieciaki objedzone, szczęśliwe z powodu zainteresowania które je otacza - tylko najmłodsza Hania nie docenila jeszcze uroków uroczystości, ale i na nią przyjdzie czas :)















rok z Jaśkiem. dużo miłości, naszej do niego, ale i Jaśka do nas, okazywanej od dawna już niesamowitym przytulaniem, radością na nasz widok, uspokojeniem. Jas stawia wyraźną granice nie tylko między mamą a resztą świata, ale i między mamą i tatą a resztą. na widok Przemka rozpromienia się i pędzi do uścisków, trochę chyba rozumiejąc, że u taty musi się szczególnie postarać.
przez ten czas Jaś zmienił się oczywiście fizycznie, nauczył się wiele, ale zmiana nastąpiła też w nastrojach: na początku byl trochę płaczliwym malcem, którego niewiele bawiło, za to miał wiele powodów do popłakiwania i rozpaczy. teraz jest odwrotnie, dużo się śmieje i trzeba wielkiego nieszczęścia, żeby wprawić go w naprawdę zły humor. lubi broić i wie, kiedy robi coś zakazanego - oczywiście tym większa frajda, im więcej osób widzi :). niespecjalnie interesują go książeczki, za to bardzo lubi zabawki, ktore można pchać albo ciągnąć, i te do manipulowania. sporo potrafi przekazać - 'nie' używa już całkiem świadomie i właściwie, podobnie 'mniam'. na nas oboje mówi 'tata', 'mama' jest wołana tylko na pomoc w katastrofach. ostatnio też u babci Halinki i dziadka Andrzeja nauczył się slowa kotek (kota/kote), którego w komiczny sposób używa w stosunku do wszystkich niemal zwierzaków: Lul sie nie obraża, ale co pomyślały rybki w akwarium?...
Jaś jest łagodny i delikatny, nie popada raczej w skrajne emocje, choć coraz mniej poddaje się dyktaturze siostry i zaczyna bronić swojego terytorium przed jej atakami (zabieraniem zabawek, odpychaniem etc.). niestety dla reszty rodziny bardzo lubi wstawać rankiem, naprawdę wczesnym - wszyscy liczymy, że ciemności zimowe wyleczą go z pobudek o szóstej rano. ale kiedy tak uwalniam go z łóżeczka o świcie, a Jaś wtula się we mnie z całej siły, wszystko mu mogę zapomnieć.
za to zapomnieć nie można, że ten rok to też trudne ćwiczenie dla Nin - cierpliwości, dzielenia się, współpracy. nie obyło się bez problemow i nadal się pojawiają, ale Nitka bywa też kochaną nauczycielką i przewodniczką bratka, kiedy tłumaczy mu co się dzieje, pokazuje ciekawe rzeczy, broni go przed innymi. a on patrzy w nią jak w obrazek, i mnóstwo się od niej uczy (chodzenia, mówienia, jedzenia - i tego, że swego trzeba bronić ;).

3 comments:

Anonymous said...

Wspaniale przedstawiony Wasz wspólny rok.
Wszystkiego dobrego, Jaśku, rośnij zdrowo:)
Pozdrowienia dla Was wszystkich!:)
Kasia Ko. z rodzinką

PS. Zdjęcie Nin z Babcią Elą nie pozostawia wątpliwości - Nin ma oczy Babci!:) Pięknie wyglądacie, Szanowne Panie:)

ET said...

Dziękuję Kasi Ko. za ciepłe slowa, a autorce bloga gratuluję GLOBALNEGO podejścia do tematu jubileuszu ( globalnego w najlepszym znaczeniu tego słowa !).
Sto lat dla Jasiulka i wiele radości dla całej kaczej rodzinki,
m

Anonymous said...

kasiu, sliczny wpis!
dzieki twojemu blogowi mamy wrazenie, ze znamy sie z Jaskiem praktycznie od dnia jego narodzin, a tak naprawde to nigdy nie mielismy okazji sie spotkac " w realu"... :(
ale wszystko jest do nadrobienia! :) 100 buziakow dla calej rodzinki!
drobina