Thursday, October 23, 2008

rozmowy - tym razem z Jaśkiem


Jaś zaczął intensywnie się z nami porozumiewać. potrafi powiedzieć sporo słów, na razie krótkich, mama tata tak nie dać to, ale nawet z nimi możemy rozmawiać: Dać, dać! Co dać, Jaśku? To! To? Nie, TO!
od paru dni Jaś potrafi też dawać buziaki, robi to na razie komicznie, bo cmok nie zawsze jest połączony w czasie z przyłożeniem buzi do całowanego obiektu, ale za to mały spryciarz kojarzy już dobrze, że buziakiem można wiele zyskać :).
a jego ulubionym słówkiem jest kotek, właściwie - kote. nazywa tak uparcie wszystkie żywe istoty, najczęściej - Lulkę, ale nauczył się też robić hau-hau, więc może w końcu uda się rozróżnić koty i psy.
no i chodzi już sprawnie, zaczyna nawet podbiegać, oczywiście konsekwentnie w kierunku przeciwnym do naszego. na szczęście jest wciąż drobny i szczuplutki, więc złapanie go i poniesienie na biodrze nie sprawia problemów.
ostatnio miewamy trochę czasu sam na sam, kiedy Ninka jest w przedszkolu, i w środę wybraliśmy się na wystawę do instytutu wzornictwa przemysłowego (który szczęśliwie jest tuż przy przedszkolu, więc odwiedzamy go regularnie). wystawa nowych ikon designu, czyli różnych przedmiotów pięknych i użytecznych (od tkanin przez lampy po regały) jest świetna, bo po pierwsze obiekty ciekawe, po drugie - można sobie usiąść, dotknąć i wypróbować, co w przypadku mebli czy naczyń jest bardzo ważne (chociaż przyzwyczajenia muzealne każą mi podejrzewać, że może to tylko znikoma liczba odwiedzających - byliśmy tylko my - zdemobilizowała ukryty zastęp pilnowaczy do obserwowania, odpędzania i lania po łapach). informacje można znaleźć tutaj: http://www.iwp.com.pl/wystawy. Jasiek wypróbował krzesło (jak widać na początku posta), potem jeszcze parę innych obiektów - i bardzo mu się spodobało!
a dziś po chwili ciszy zastałam synka młócącego marchewkę w takim otoczeniu:



















niestety druga wizyta na basenie nie przekonała go specjalnie do pływania, na widok wody ryknął znów płaczem potężnym. potem powolutku trochę się rozluźnil, ale i tak nie ma porównania do Niny, która hasa swobodnie w płytszej i głębszej części brodzika, a ciemna i długa rura wodnej zjeżdżalni ani trochę jej nie przestraszyła. za to interesujące jest, że dla Jaśka na basenie mamą jest Przem, tylko przy tacie przestaje płakać choć na chwilkę, leży na wodzie nieco swobodniej, ale jak tylko Przemek wychodzi z brodzika, żeby przepłynąc parę basenów, odprowadza go rozpaczliwy płacz mamaaaaa!!! i wyciągnięte rączki, a powrót witany jest wyraźną ulgą. zaczynam myśleć, że mam źle dopasowany czepek ;).
Ninka przeżywa natomiast mały kryzys przedszkolny, wynikający, jak mi się wydaje, po pierwsze z tego, że przedszkole jest już znane, przewidywalne i stracilo urok nowości, a po drugie - zorientowała się, że kiedy jej nie ma, Jaś ma mnie tylko dla siebie. choć z drugiej strony, kiedy ostatnio przyszłam po nią sama (Jasiek został z Basią), Nin była rozczarowana i bardzo chciała, żeby następnym razem przyszedł Jaś też. w każdym razie, ostatnie rozstania z Przemkiem były smutne, ale jak mówią panie, potem szybko wszystko jest w porządku - do czasu, aż rozpłacze się jakies inne dziecko, co Ninkę szybko też doprowadza do łez. trzymamy kciuki, żeby problem byl przejściowy, bo zajęcia wydają się być świetne, a panie wkładają w nie wiele serca i pomysłów. może to rodzinne, że przedszkole trzeba najpierw trochę opłakać - nadal z lekką obawą wspominam panią Celinkę z mojego przedszkola, która była chyba miła, ale dla mnie wyglądała jak 100% czarownica i nic nie mogło mnie przekonać że jest inaczej.

1 comment:

ET said...

fajny sentymentalny wpis z Jaskiem w roli głównej. Jasiek w tej wersjin sprawdził sie swietnie- mozna go dalej obsadzać ;-)).
Buziaki dla dziatwy,m