Saturday, March 14, 2009

przeszkody

dawno dawno już nas nie było, mało weny (Aga, cieszę się, że Tobie wróciła :) i czasu, więc nazbierało się dużo. tak dużo, że dzisiaj bardziej foto niż blog.
wciąż ciągną się za nami choroby, przeziębienie, wysypka, kaszel, gorączka, pokrzywka... okropna zima, ale może nie tylko ona winna, w każdym razie wybieramy się do alergologa - być może wbrew moim upartym zaklęciom choroba cywilizacyjna jednak przyszła. na razie jednak leczyliśmy infekcje, bolki i lolki ratowały nas przed nudą w czasie inhalacji

















w ramach rozrywek robiliśmy też przegląd ubranek, oczywiście nastąpiły odkrycia, nielubiane rzeczy nagl okazywały się bardzo atrakcyjne, Jasiek byl lwem



















na szczęście fajne zabawki się nie nudzą - Ninka buduje coraz piękniejsze wieże, Jaś wykorzystuje tez opakowania






































bardzo interesującą zabawą okazało się gotowanie, Nina od razu wybrala największy gar jaki mamy i gotowała zupę dla pułku przytulanek



















Jaś wybrał mniejszy garnek, ale gotowal z niemniejszym zaangażowaniem



















tata towarzyszył i dawal dobry przykład w wylegiwaniu































a w przerwie między chorobami pojechaliśmy po nowe kapcioklapki, bardzo starannie wybierane (kolory!), a następnie ulubione przez Nin i rzucone w kąt przez Jaśka - może musi jeszcze się namyślić?...














w zeszły weekend odwiedzili nas Babcia Ela i Dziadek Czarek, Jaś jak zwykle zaprzyjaźniał się z dziadkiem (najwyraźniej dzielą pasję piromańską!)



















niezły obiad można zjeść w maglu
















































Ninka jak zwykle zainteresowana hitechową elektroniką, zadziwiające, jak szybko opanowała obsługę iphone'a dziadka - czasem ciocia Ola podpowiada co i jak, ale z wieloma funkcjami Nin radzi sobie lepiej niż właściciele telefonów ;)

































Jasiek też żywo zainteresowany, ale na razie jeszcze z pomocą babci, bo w chwili frustracji zdarza mu się reagować żywiołowo i na przykład rzucić opornym przedmiotem w podłogę...














a w piątek nareszcie wybraliśmy się do zachęty na bardzo chwaloną wystawę dla dzieciaków.















wystawa świetna, bo to plac zabaw, wszystkiego można dotknąć, spróbować, obejrzeć z każdej strony. niewielka, ale dla takich malców jak Ninka, Jaś i Zosia - mnóstwo emocji. zdjęcia też można robić świetne (Kasia, jestem pewna, że mogłybyście tam zrobić z Olą bardzo fajną sesję!), więc będzie dużo. zaczyna się od rgb - sześcianów z pleksi, niebieskich zielonych czerwonych, w ktorych wycięto przejścia i okienka - kolorowy labirynt









































































































potem trudna do fotografowania ciemna sama, w której można m. in. malować mieczami świetlnymi (machanie mieczem, samo w sobie efektowne, powoduje wyświetlanie na wielkich ekranach obrazów odwzorowujących ruchy)


































potem jeszcze odpoczynkowa sala z bajkami - starymi polskimi animacjami, baaardzo dalekimi od minimini i disneyów. dobra wystawa, dużo zabawy



















a dziś wycieczka wiosenna do łomianek, po lekkim westchnięciu nad przeszkodami budowlanymi poszliśmy w strone wilczeńca, gdzie inżynier pokazał, że przeszkody mu niestraszne














dzieciaki natychmiast postanowiły pójść jego śladem - obniżyliśmy więc nieco poprzeczkę, Nina pokonała przeszkodę z drobnym wysiłkiem (spódnica!), ale nie tracąc dobrego nastroju, Jasiek musiał się nieźle natrudzić




























głaskaliśmy konie, oglądaliśmy egzotyczne kury (bez zdjęć, bo musieliśmy jednocześnie trzymać dzieciaki i Lulkę, która oczywiście nie zważała na egzotykę i widziała głównie obiekty konsumpcyjne), bardzo fajny spacer, nareszcie w słońcu!

5 comments:

kejtko said...

Pewnie wiecie, ale i tak Wam powiem - cudne Wasze dzieciaki:) Pardon, Dzieciaki!:) Ten lok, który wypadł na czółko Nin na zdjęciach z Magla, to rozkosz nad rozkosze:)
Na wystawę się wybieramy, właściwie miałyśmy tam być w czwartek, ale plan się nie powiódł. Nic to, jest nowy:)
Kasiu, Ola miała testy na alergię i obserwację w tym kierunku - mamy więc sprawdzoną, niehisteryczną i przyjazną alergolog, gdybyś potrzebowała namiarów - możemy polecić.
Uściski, nie chorujcie Maluchy!
Kasia

ET said...

Kasiulko- dzieki za fotoreportaz. Przesylam porcje czarow "na zdrowie" z nadzieja , ze nie zawiedzie ich skutecznosc, bo limit chorobsk zostal wyczerpany, a prawdziwej wiosny nie widac... Trzymam kciuki za sukces w pracy i dobre zdrowie rodzinki m

o_o said...

no, no, ale się rozszalałaś! zdjęcia z soczewkami świetne, dzieciaki śliczne i wcale nie wyglądają choro. szczególne uściski dla panny kłamczuchy (tej od bateryjki w uchu).

dzidulki said...

ech, jak ja Wam zazdroszczę tych możliwości bywania z dzieciakami na przeróżnych wystawach i zajęciach. u nas na tzw. zapupiu tego baaaardzo brak... na pocieszenie zostają górki, laski i łąki:):):) choć schroniska ostatnio nam się sypią i talerze odlatują:)
ściskamy mocno i zdrowiejcie:)
kasia, długas i szczepek.

Anonymous said...

u nas też jeśli chodzi o atrakcje dla dzieci zadupiasto, ale za to za godzinkę ruszamy 1000 km na południe, więc trzymajcie kciuki za szybką, bezpieczną podróż, bo o to, że na nartach/sankach będzie dobrze nie martwię się :)
buziaki kaczki!
a.