wciąż ciągną się za nami choroby, przeziębienie, wysypka, kaszel, gorączka, pokrzywka... okropna zima, ale może nie tylko ona winna, w każdym razie wybieramy się do alergologa - być może wbrew moim upartym zaklęciom choroba cywilizacyjna jednak przyszła. na razie jednak leczyliśmy infekcje, bolki i lolki ratowały nas przed nudą w czasie inhalacji
w ramach rozrywek robiliśmy też przegląd ubranek, oczywiście nastąpiły odkrycia, nielubiane rzeczy nagl okazywały się bardzo atrakcyjne, Jasiek byl lwem
na szczęście fajne zabawki się nie nudzą - Ninka buduje coraz piękniejsze wieże, Jaś wykorzystuje tez opakowania
bardzo interesującą zabawą okazało się gotowanie, Nina od razu wybrala największy gar jaki mamy i gotowała zupę dla pułku przytulanek
Jaś wybrał mniejszy garnek, ale gotowal z niemniejszym zaangażowaniem
tata towarzyszył i dawal dobry przykład w wylegiwaniu
a w przerwie między chorobami pojechaliśmy po nowe kapcioklapki, bardzo starannie wybierane (kolory!), a następnie ulubione przez Nin i rzucone w kąt przez Jaśka - może musi jeszcze się namyślić?...
w zeszły weekend odwiedzili nas Babcia Ela i Dziadek Czarek, Jaś jak zwykle zaprzyjaźniał się z dziadkiem (najwyraźniej dzielą pasję piromańską!)
niezły obiad można zjeść w maglu
Ninka jak zwykle zainteresowana hitechową elektroniką, zadziwiające, jak szybko opanowała obsługę iphone'a dziadka - czasem ciocia Ola podpowiada co i jak, ale z wieloma funkcjami Nin radzi sobie lepiej niż właściciele telefonów ;)
Jasiek też żywo zainteresowany, ale na razie jeszcze z pomocą babci, bo w chwili frustracji zdarza mu się reagować żywiołowo i na przykład rzucić opornym przedmiotem w podłogę...
a w piątek nareszcie wybraliśmy się do zachęty na bardzo chwaloną wystawę dla dzieciaków.
wystawa świetna, bo to plac zabaw, wszystkiego można dotknąć, spróbować, obejrzeć z każdej strony. niewielka, ale dla takich malców jak Ninka, Jaś i Zosia - mnóstwo emocji. zdjęcia też można robić świetne (Kasia, jestem pewna, że mogłybyście tam zrobić z Olą bardzo fajną sesję!), więc będzie dużo. zaczyna się od rgb - sześcianów z pleksi, niebieskich zielonych czerwonych, w ktorych wycięto przejścia i okienka - kolorowy labirynt
potem trudna do fotografowania ciemna sama, w której można m. in. malować mieczami świetlnymi (machanie mieczem, samo w sobie efektowne, powoduje wyświetlanie na wielkich ekranach obrazów odwzorowujących ruchy)
potem jeszcze odpoczynkowa sala z bajkami - starymi polskimi animacjami, baaardzo dalekimi od minimini i disneyów. dobra wystawa, dużo zabawy
a dziś wycieczka wiosenna do łomianek, po lekkim westchnięciu nad przeszkodami budowlanymi poszliśmy w strone wilczeńca, gdzie inżynier pokazał, że przeszkody mu niestraszne
dzieciaki natychmiast postanowiły pójść jego śladem - obniżyliśmy więc nieco poprzeczkę, Nina pokonała przeszkodę z drobnym wysiłkiem (spódnica!), ale nie tracąc dobrego nastroju, Jasiek musiał się nieźle natrudzić
głaskaliśmy konie, oglądaliśmy egzotyczne kury (bez zdjęć, bo musieliśmy jednocześnie trzymać dzieciaki i Lulkę, która oczywiście nie zważała na egzotykę i widziała głównie obiekty konsumpcyjne), bardzo fajny spacer, nareszcie w słońcu!
5 comments:
Pewnie wiecie, ale i tak Wam powiem - cudne Wasze dzieciaki:) Pardon, Dzieciaki!:) Ten lok, który wypadł na czółko Nin na zdjęciach z Magla, to rozkosz nad rozkosze:)
Na wystawę się wybieramy, właściwie miałyśmy tam być w czwartek, ale plan się nie powiódł. Nic to, jest nowy:)
Kasiu, Ola miała testy na alergię i obserwację w tym kierunku - mamy więc sprawdzoną, niehisteryczną i przyjazną alergolog, gdybyś potrzebowała namiarów - możemy polecić.
Uściski, nie chorujcie Maluchy!
Kasia
Kasiulko- dzieki za fotoreportaz. Przesylam porcje czarow "na zdrowie" z nadzieja , ze nie zawiedzie ich skutecznosc, bo limit chorobsk zostal wyczerpany, a prawdziwej wiosny nie widac... Trzymam kciuki za sukces w pracy i dobre zdrowie rodzinki m
no, no, ale się rozszalałaś! zdjęcia z soczewkami świetne, dzieciaki śliczne i wcale nie wyglądają choro. szczególne uściski dla panny kłamczuchy (tej od bateryjki w uchu).
ech, jak ja Wam zazdroszczę tych możliwości bywania z dzieciakami na przeróżnych wystawach i zajęciach. u nas na tzw. zapupiu tego baaaardzo brak... na pocieszenie zostają górki, laski i łąki:):):) choć schroniska ostatnio nam się sypią i talerze odlatują:)
ściskamy mocno i zdrowiejcie:)
kasia, długas i szczepek.
u nas też jeśli chodzi o atrakcje dla dzieci zadupiasto, ale za to za godzinkę ruszamy 1000 km na południe, więc trzymajcie kciuki za szybką, bezpieczną podróż, bo o to, że na nartach/sankach będzie dobrze nie martwię się :)
buziaki kaczki!
a.
Post a Comment