Sunday, March 21, 2010

krokusy

pierwsze oznaki wiosny już są, nawet całkiem konkretne - wreszcie stopił się śnieg (nawet najbardziej wytrwałe łachy ledwo zipią), a na naszym trawniku pojawiły się pierwsze zielone ogonki krokusów. w weekend można było więc bardzo przyjemnie pospacerować w trochę lżejszym niż dotychczas stroju,




















































wyczesując z Lulki tony kłaków (Jasiek miał do tego szczególne zacięcie)














i nareszcie wsiąść na rower, o czym dzieciaki mówiły już od miesiąca. Ninka wsiadła i śmignęła do przodu - opiera się wciąż na bocznych kółkach, ale jeździ całkiem sprawnie, więc pewnie latem będzie można próbować kółka podnosić, albo nawet całkiem odkręcić. za to Jasiek ni w ząb nie może pojąć, że pedałować trzeba do przodu, i stanowi dość komiczny widok, kiedy kręci zapamiętale do tyłu, i podskakując całym ciałem popycha rower do przodu, krzycząc na niego no, jedź!!! jedź już!!!, rower podryguje zachęcająco, ale nic więcej z tego na razie nie wychodzi, więc w końcu Jach zniechęcony schodzi, przeprowadza go w nowe miejsce, i zaczyna kolejne podejście. ma przynajmniej dużo zapału :)



















dziś przed południem byliśmy na mszy (trudniejszej niż zwykle, bo po łacinie, i z długimi śpiewami - dla dzieciaków było to raczej nużące, ale dla nas - poruszające. za to potem nastąpiło szaleństwo na cudnej karuzeli, z drewnianymi zwierzami i strasznymi rybami...

































to jest Jach z jedną ze swoich min, których produkuje mnóstwo ku powszechnemu rozbawieniu - nie ma takiego zacięcia do występów jak Ninka, nie przejmuje się nimi i nie stara tak jak ona, ale kiedy zorientuje się, że jego mina wszystkich śmieszy, potrafi ją zapamiętać i wystrzelić w odpowiednim momencie :)

1 comment:

ET said...

Juz BARDZO na nich czekam na zernickich blotach ;-)