Sunday, March 07, 2010

domowe 2

ostatnie dwa tygodnie spędziłam w domu na zwolnieniu, nieszczególnie umęczona, bo dolegliwości (po usunięciu przepukliny) niewielkie, wszystko szybko się goi, a przede wszystkim mogłam spędzać więcej czasu z Ninką i Jaśkiem, co już od dość dawna nam się nie zdarzyło, przynajmniej w takim natężeniu. ja nie jestem specjalnie dobra w wymyślaniu zabaw i bawieniu się w nie - poza może klockami lego, które dzieciaki uwielbiają i bardzo chętnie się nimi bawią. czasem pochłaniające bajki na komputerze...














no i jeszcze fajnie się bawi w przebieranie - Ninka z Jachem znaleźli np. rękawiczki i czapki Przemka, które okazały się radosnymi rekwizytami:















































ale najchętniej spędzam z nimi czas na czytaniu. dzieciaki też bardzo lubią słuchać książek, Ninka szczególnie (Jaśkowi czasem trudniej się skupić i zdecydowanie mniej rozumie, ale ma też swoje ulubione książeczki i tych może słuchać bez końca). czytamy różne, od książek z twardymi stronami i dużymi obrazkami (o mieście, o dniu malucha, o pociągu i śmieciarce - to ukochane Jacha), przez klasyki jak Paddington, pirat Rabarbar czy dzieci z Bullerbyn (póki co w wersji skróconej, z pięknymi obrazkami Ilon Wikland), po klasyki nowsze - pana Kuleczkę, Julka i Julkę czy książki Grzegorza Kasdepke. no i cały osobny dział książek skandynawskich, głównie z Zakamarków (Nusia, Igor, Billy - ten ostatni mój ulubiony - czy tata który pokazuje wszechświat). są świetne, czasem bardzo niekonwencjonalnie - w moim przynajmniej pojęciu - podchodzą do wyboru i potraktowania problemów (książka o Igorze, który nie chciał grać w piłkę, tylko bawić się z dziewczynami) i w większości mają fantastyczne obrazki.
zainteresowanie dzieciaków książkami przejawia się między innymi w wierszyku, który ułożyła Ninka (zafascynowana rymami układa wciąż nowe rymowanki, ale ta jest punktem stałym każdego dnia):
pójdziesz w lewo, stukniesz w drzewo
pójdziesz w prawo, dostaniesz brawo

pójdziesz prosto, hura, księgarnia!
a dzisiaj rano, zanim Przemo wstał, poczytaliśmy sobie chwilę we trójkę, pobrykaliśmy w piżamach






































a potem przeszliśmy do innej ukochanej zabawy - kręcenia filmów ze śpiewaniem piosenek. celuje w tym Ninka, bardzo świadoma kamery i starannie się przygotowująca do występów, traktująca je z namaszczeniem. Jacho-ciacho natomiast jest aktorem spontanicznym, czasem dostaje zupełnego kręćka i radośnie biega w kółko, czasem na widok aparatu kompeltnie odmiawia współpracy, a często po prostu nie daje sobie przeszkodzić i robi to co robił. ale dziś rano dał się namówić na występ. filmiki będą na youtubie i linki pojawią się wkrótce, bo teraz coś się tu psuje i nie chcą wskoczyć.

nie jestem pewna, czy da się to zauważyć w cichym śpiewaniu, ale Ninka w ciągu ostatnich paru dni zaczęła pieknie wymawiać sz, cz, rz - mówi bardzo starannie, wymawia dokładnie, i brzmi już prawie jak doroślak :). no i liczy pięknie, zadania matematyczne to sama przyjemność! bardzo jest zmyślna, świetnie kojarzy i zapamiętuje - fragmenty książek, działania matematyczne, wierszyki, piosenki. no i, ku naszej radości, znow z radością i ochotą mówi o przedszkolu, co nastraja nas optymistycznie tym bardziej, że znów sie namyślamy nad wyborem. trudnym: bardziej instytucja z przećwiczonym programem uczenia, ale też podziałem na grupy (Ninka nie byłaby razem z Jaśkiem), osobnymi salami, mocno zajętym planem dnia - czy raczej warunki bardziej domowe, jedna grupa różnolatków, bardzo przemyślane pod kątem psychologicznym podejście do dzieci, raczej przedłużenie rodziny niż instytucja. trudny wybór...

a Jacho hoduje kolejne ząbki, czyli grzebie wciąż w paszczy i trochę więcej popłakuje. no i bombarduje nas miłością, mamo, lubię cię i kocham! tato, lubię cię i kocham! przytula, bardzo delikatnie (w odróżnieniu od Niny z dużą ostrożnością odnosi się do mojej rany), przyklejał mi różne "lecznicze" nalepki, całował i wciąż dopytuje, czy już się zagoiło. cały czas jest zbuntowany, i protestuje - szczególnie mocno, kiedy go ktoś przezywa albo po prostu nazywa inaczej (jestem Jasiek, po prostu Jasiek! - chociaż do Jacho-ciacho, wymyślonego uroczo przez Tomka, jakoś się przyzwyczaił - może dlatego, że odwzajemnił się Tomek-złomek!). w czasie oglądania olimpiady (na Berberysowej - tu wciąż obywamy sie bez telewizora) mały problem wyniknął w czasie meczu hokejowego, kiedy grali Niemcy i Białorusini, zaczęliśmy rozmawiać, kto to Niemcy, a kto Białorusini i jakie są narody, i że my z Ninką jesteśmy Polkami, a Jasiek jest Polakiem - nie jestem żadnym Polakiem, jestem Jasiek, po prostu Jasiek!!!!! ale jakoś mu jednak zapadło w pamięć, bo wczoraj, kiedy kopał piłkę w domu i zapytałam dlaczego gra tutaj w piłkę, Jacho roześmiał się radośnie i odparł: no bo jestem Polakiem! :). rozkłada mnie też na łopatki swoim, bardzo akuratnym, ale komicznym w ustach takiego malca okrzykiem o matko! - używanym gdy tylko coś go zaskoczy.

a teraz koniec, bo jutro znów pobudka o 6 rano. następnym razem postaram się napisać, co ja tam takiego robię.

2 comments:

o_o said...

przynajmniej dzięki googlowi mogę się dowiedzieć, co tam u was słychać... występy cudowne, rymowanka też.

ET said...

Jakie wspaniale wpisy ! Tu na obczyznie syce nimi oczy i uszy ( choc dzwiek bardzo delikatny ).

Caluski dla calej rodzinki,
m