Friday, October 08, 2010

dzieciaki choraki

w zeszły weekend dzieciaki były już właściwie zdrowe, więc mogliśmy spotkać się na trochę z Moniką, Wojtkiem i Zuzką (oraz Gutkiem ukrytym w Mo). dzieciaki pobrykały w domu, Mo wybrała pakiet strojów dla małego chłopca






































































a później, trochę przypadkowo (skręt w złą stronę na moście...) wylądowaliśmy na małym spacerze na nieco rozkopanej Saskiej Kępie

























































jesień jest chyba ulubioną porą roku Lul, która na spacerach co rusz ucieka, chowa się, grzebie, poluje na myszy i niestety czasem wraca woniejąc strasznie. ostatnio nie dało się z nią już wytrzymać w domu, wobec tego skończyło się kąpielą, którą Lulka za każdym razem przeżywa jak apokalipsę kompletną, strach i przerażenie. i to mimo przesympatycznego kąpielowego!



















poniedziałek zaczął się normalnie, my do pracy, dzieciaki do przedszkola, ale już w południe panie zadzwoniły do mnie z przedszkola, że Nina ma gorączkę, źle się czuje i trzeba ją odebrać. pojechałyśmy do lekarza, gorączka, infekcja, tydzień zwolnienia. Nina była taka słaba i tak się źle czuła, że od razu wylądowała w łóżku i leżała, posypiając, już do końca dnia. ale następnego dnia po gorączce nie było śladu, a mały chorak - zadowolony, że w domu z mamą - energicznie zabrał się do działań artystycznych.



















malowała bardzo energicznie, nie tylko po kartce :) przy obiedzie rozmawiałyśmy, opowiadała, Nina zawsze ma dużo do powiedzenia, Jasiek w przedszkolu, więc tym razem miała scenę tylko dla siebie







































































Nina, co robisz?
Wedruję po świecie. Palcem.




















następnego dnia rozchorował się Jasiek, też marnie wyglądał i gorączkę miał jak nigdy dotąd, prawie 40 st. karnie leżał w łóżku i czekał na panią doktor.
















ale po jej wizycie, nurofenie i połowie dnia w łóżku - nastąpiła poprawa :)



















więc już oba choraki hasają po domu. taka dwójka to czasem niezły teatr:

















































































































jesień - jabłka i żurawiny.

3 comments:

Anonymous said...

hej, dobrze widzieć Nin i Jaśka w lepszej formie. u nas tak wyglądał dom trzy tygodnie temu. w poniedziałek zabierałam z przedszkola Błażka z gorączką 39,4 we wtorek Tymka 39,1 a od śr do pt prace domowe ;-)
teraz tylko mama za katarem...
pozdrawiamy,
a.

Anonymous said...

no i miło zobaczyć, że fartuszek się na coś przydaje :-)
a.

ET said...

Inspekcja zdrowotna nadchodzi !
Na zdjeciach to wyglada na czysta symulację ( no może Jasiek w łóżku dobrze wczuł się w rolę) ;-)