Tuesday, May 24, 2011

5

przerwa nie taka niby długa, a do opowiedzenia znowu się nazbierało. po pierwsze, urodziny Ninki:
przygotowania trwały długo. etap I - z udziałem Julki i Natalki - to robienie piątek (efekt wyżej). z soczewicy, kaszy, curry, kakao, keczupu, filiżanek, owoców, cynamonu, fasolek. dzieciaki pięknie układały, rysowały, z przejęciem - dużo świetnych piątek. a na koniec - taka:
etap II - już w dzień przyjęcia, na które zaproszone było całe przedszkole i jeszcze przyjaciółka, i sąsiadki. trzeba było przygotować poczęstunek dla całej masy gości! Nina bardzo przejęta, nabijała pomidorki na patyczki, robiła sałatkę owocową, pomagała piec ciasta. Jasiek - gdzieś na orbicie :)


no i etap III - tuż przed gośćmi - dekoracje. tu kierownikiem był Przemo, ale dzieciaki asystowały, nosiły, nawet chciały dmuchać balony, chociaż to akurat trudne

a tu już gotowi, czekamy...
no i niestety resztę muszę opowiedzieć, bo z przejęcia właściwie nie zrobiliśmy zdjęć. przyszło bardzo dużo gości, co Nince się bardzo podobało, chociaż w pewnym momencie zrobiło się chyba trochę za głośno, za wiele zamieszania, więc zgarnęła dwie przyjaciółki i schowała się w sypialni. ale potem wyszła na tort, i biegała z dzieciakami, bardzo uradowana. były bańki - wielkie i pączkujące, na dworze, więc trochę deszcz przeszkadzał, ale wychodziły całkiem nieźle. było malowanie kartonów i budowanie domów - w tym przodowały chłopaki-starszaki, które skutecznie pomalowały i siebie. dużo biegania, zabawy i szaleństw, nam się podobało :).
Nina dostała całą górę fantastycznych prezentów, a wśród nich - rower. znacznie większy niż poprzedni, i bez bocznych kółek. Przemo ma więc okazję do biegów, a Ninka ćwiczy z zapałem, bardzo zmotywowana, bo rzeczywiście świetnie jej idzie, mimo tego, że rower jest dość ciężki, szybko łapie równowagę i chyba już niedługo ruszy sama!
ostatni weekend spędzaliśmy we wrocławiu, do któego - w ramach przygód - dzieciaki i ja jechaliśmy pociągiem. intercity całkiem przyjemny, wagon restauracyjny okazał się atrakcją, a panowie z obsługi pociągu bardzo nas wspierali, oferując ciasteczka, podkładki w roli kartek do rysowania i pocieszające uśmiechy w chwilach kryzysu :)


weekend piękny - najpierw klasyk wrocławski w postaci wycieczki na pergolę, dzieciaki szybko sobie przypomniały, że pod iglicą były juz z Dziadkiem Czarkiem, i szalały wokół fontann i po parku. pergola odnowiona, Hala Stulecia w zaawansowanym remoncie - gorzej trochę z okolica, nie jestem pewna, czy da się przygotować Wytwórnię czy Pawilon 4 kopuł na Europejski Kongres Kultury, który już bardzo niedługo (zobaczcie tu:  http://www.culturecongress.eu/). psy się kąpały, Babcia i Dziadek opowiadali historie, graliśmy we frisbee na rozgrzanej łące, pysznie!




potem jeszcze spacer z Arturem po Biskupinie (wrocławski klasyk trochę mniej znany)  i - też pyszny - grill w Jarnołtowie, Jasiek zabrał się do oczyszczania basenu, a Lulka po raz pierwszy mogła pobrykać na wielgaśnym trawniku


a w niedzielę uroczystość rodzinna - komunia Krzysia, którego Przemo jest ojcem chrzestnym. Krzyś przerósł najwyższych kolegów przynajmniej o głowę, i uczestniczył w uroczystości tez nadzwyczaj dorośle, czytał wyraźnie, zachowywał się poważnie, dzielny chłopak :)
 



Nina i Jasiek zdecydowanie bardziej docenili obiad po uroczystości, a właściwie - możliwość swobodnego pobiegania w ładnym ogrodzie, wypróbowania różnych rozstawionych tam sprzętów (Jasiek, wyczulony na obiekty zabytkowe, krzyczy na widok takich na przykład starych kół zębatych - mamo, patrz, to jest stara rzecz!!)

potem był długawy powrót do domu, jeździmy jeszcze drogą wrocław-warszawa tylko dlatego, że wierzymy nieustannie, że w końcu będzie lepiej, ale na razie jeździ się coraz gorzej i jak tak dalej pójdzie, pół weekendu będziemy spędzać w samochodzie... za to droga warszawa-łomianki jakoś szybciej idzie, i po powrocie mamy jeszcze czas na prace ogrodowe - sadzenie kwiatków i ziół, koszenie trawy, nawożenie, chuchanie i dmuchanie na to co rośnie :) Jasiek z zapałem pomaga, kopie dołki, uklepuje i grabi ziemię, a gada przy tym co niemiara. Ninie starcza zapału na trochę krócej, ale za to bardzo chętnie wybiera rośliny w sklepach ogrodniczych, ogląda, dobiera kolory kwiatów. na razie mieści się nam to wszystko i jakoś rośnie :)

2 comments:

ET said...

Jaki długi i treściwy blog !
Tyle sie nadziało u Was, że odcinek obfituje w zdarzenia, aż miło. "5" dzieciakowe - swietne, chetnie przyjrzałabym sie szczegółom.
Buziaki

kejtko said...

Ninka, wspaniałości na 5. urodziny!