Sunday, May 08, 2011

kwietnie, maje, lato, zima

ostatnie dwa tygodnie mieliśmy bardzo podróżne, wiele się działo, więc teraz szybko zbieram i opowiadam, zanim umknie na dobre. na wielkanoc jechaliśmy do wrocławia okrężną drogą, przez kamionki. słońce świeciło, brykaliśmy po trawie i lesie u Mo, Wo, Zuski i Gutka (który jeszcze nie bryka), od razu można było poczuć nastrój wiosennego święta




Nina w pozie profesorskiej


a z kamionek szybką trasą dla wtajemniczonych - do wrocławia. i tu zagłębiliśmy się w przemiły rodzinny sosik, pogaduszki, leniwe przygotowania (bo w zasadzie niezastąpiona Babcia Ela wszystkie przygotowania wykonała, nam zostawiając tylko wisienki na torcie), spotkania, wygrzewanie na tarasie. fantastyczny dom zmieścił wszystkich, i jeszcze było miejsce na wyciągnięcie nóg. no i świętowanie.




fryzura - Nina Kaczkowska. przyszłość ma zapewnioną, Ola nie pozwoliła tylko przećwiczyć strzyżenia



potem Nina i Jaś zostali u babci i dziadka, a my wróciliśmy do łomianek na parę dni jako małżeństwo bez dzieci i zwierząt, i spędziliśmy je w dużej mierze jak zasłużeni emeryci, sadząc siejąc kosząc trawę :). no i wieczó kulturalny, najpierw od dawna oczekiwany łabędź (świetny), a potem - mazurki, które (na przyszły już rok) bardzo, ale to bardzo polecamy. stare miesza się z nowszym, ale nieprzesadnie nowoczesnym, korale skrzypce i liry korbowe, cuda. niestety nie dotarliśmy na targi instrumentów, ale może w przyszłym roku. zobaczcie tutaj: mazurki
zamiast mazurków, w soboę znow byliśmy już we wrocławiu - i okolicach. chłopaki pojechały na małą wycieczkę wrocławską, obejrzeć dom kultury agora i okolice

a potem w niedzielę wyjechaliśmy wszyscy w rudawy janowickie, na bardzo przyjemny spacer po niezbyt stromych górkach. nie udało nam się niestety zobaczyć wspinaczy (a Ola zdobywała kolejne drogi...), ale za to dwa pałace/dworki owszem. pewnie przyjedziemy znowu, bo takich miejsc w pobliżu jest wiele, i ciekawe. Nina i Jasiek zaskakująco bezproblemowo maszerowali po górach, tylko od czasu do czasu zadając sakramentalne pytanie daleko jeszcze???, a jeszcze na dodatek wspinając się ze mną na przydrożne skałki.



babcia Ela była zachwycona postawą wnucząt :)



druga wycieczka wrocławska była krótsza, na drogą stronę miasta - ale za to mila niespodzianka, fajny drewniany plac zabaw, otoczony zagrodami ze zwierzakami domowymi, i dużo miejsca na swobodne szaleństwa. miejsce - sielska dolina - trochę miejskie, trochę wiejskie, dla dzieciaków świetne, dla dorosłych też przyjemne. Nina z Jaśkiem i z Krzyśkiem i Hanką pobiegali, pogrzebali w piasku, wspinali się, zajrzeli kozie w oko i nutrii w zęby.






że Jaś to Inżyniera syn nieodrodny, trudno wątpić:


no i taka była piękna wiosna, prawie lato, a kiedy wracaliśmy, zaczął się smutek i niepogoda, śnieg na nas napadł

dzisiaj buszowaliśmy na agrykoli, na festiwalu funduszy europejskich, to była wycieczka pod hasłem - co mama robi w pracy. fajne stoiska, dużo atrakcji dla dzieci - od podarków w rodzaju baloników i długopisów po malowanie buź i eksperymenty naukowe - i dla dorosłych, szczególnie zainteresowanych zwiedzaniem różnych kątów Polski. bardzo, bardzo dużo pięknych miejsc można zobaczyć - i bardzo, bardzo dużo z nich dzięki pieniądzom z Unii robi się piękniejsze, bardziej przyjazne, dostępne i znane. tutaj zapraszam: http://www.polskapieknieje.gov.pl/
tyle propagandy na dziś.

Jasiek ostatnio strzela do nas pytaniami, na przykład: Tato, a jak się morduje? albo (w trakcie uroczystości rodzinnych, pokazując na zgromadzonych) Mamo, a powiedz mi, kto po kolei umrze?. ćwiczymy refleks. z jednej strony, oboje z Niną bardzo, bardzo dużo rozumieją, można im tłumaczyć skomplikowane sprawy i wiele zostaje w głowach. ale czasem te wyjaśnienia pączkują gdzieś w sposób nieoczekiwany, kiedy na przykład Jasiek, po wielu rozmowach o tym, że mamy w Polsce konstytucję, prezydenta, że trzeba się trzymać ustalonych zasad - oświadcza niezbyt posłusznej w przedszkolu Helence: Helena, ty tu nie decydujesz, tutaj rządzi prezydent!
i jeszcze urocza anegdota niezbyt elegancka - w niedawne urodziny Przemka dużo było mowy o jubilatach, o urodzinach, prezentach. na koniec dnia przy myciu zębów Nina puściła małego bączka, a kiedy Przemek nasrożył się nieco, Ninka z uśmiechem rezolutnie oświadczyła: Dla jubilata! :))

2 comments:

ET said...

Och ! co za siurpryza ! Tyle ciepłych słów od dawna nie słyszałąm.
Piękny, treściwy wpis i te zdjecia ! Nina profesorska- boska , a Jasiek i Inżynier - krew z krwi .
Lekutka propoganda także interesujaca, dzis doświadczyliśmy znów jak Polska pięknieje - pałące i ogrody Kotliny Jeleniogorskiej MON AMOUR !

ET said...

Kiedy bedzie NOWY wpis ????
czekam bardzo !