Monday, November 22, 2010

co powie dziecko

znowu ostatnio słucham dzieci z większą uwagą, albo oni znowu robią duży skok komunikacyjny, w każdym razie jakoś zwracam na to szczególną uwagę. Jasiek zaczął na potęgę używać imiesłowów, Cyryl się przewrócił uciekając przed Brunem, Zygzak wystawił język przelatując nad wypadkiem. to są trudne konstrukcje, a on bardzo dobrze kojarzy i wspólny podmiot, i jednoczesność wydarzeń. i zaczyna też - nareszcie - opowiadać historie, po kolei relacjonując wydarzenia, od początku do puenty (to ostatnie jest akurat umiejętnością nigdy przez mamę nieopanowaną ;). trochę czasem trzeba go naprowadzić, popytać, co najpierw co potem, ale zaczyna ta opowieść mieć sens i być zrozumiała dla słuchaczy niewprowadzonych w temat didaskaliami :). no i jeszcze, Jasiek wykazuje się fantastyczną odwagą i otwartością, naturalnością w rozmowach z osobami zupełnie obcymi, które przychodzą do nas do domu. czy to kominiarz, czy pan od pieca, Jaś bez problemu potrafi zaprowadzić ich do łazienki albo zapytać co chcą do picia, śmiało się przedstawia, jestem Jasiek Kaczkowski, chętnie z nimi rozmawia i opowiada jeżeli tylko chcą słuchać. to jest dla mnie zresztą teraz jedno z najtrudniejszych wyzwań wychowawczych, jak nauczyć go rozsądnie oceniać, kiedy zachować ostrożność w kontaktach z obcymi, bez utraty takiej łatwości rozmowy, zaufania do ludzi, ciekawości. uczymy ich oboje, do kogo pójść jeżeli się zgubią w sklepie czy na ulicy, co powiedzieć, ale koniec końców to bardzo trudne - żeby się nie dali zaprowadzić gdzieś na manowce, ale i szukali pomocy u ludzi i dali sobie pomóc.
Nina jest w takich kontaktach znacznie mniej ufna, o wiele bardziej sprawdza czy mama/tata jest pod ręką, i zwykle wypycha Jaśka przed siebie żeby przetarł szlak. kiedy już on zacznie rozmowę, ona też zwykle nie wytrzymuje i zaczyna rozmawiać, uzupełniać to co mówi Jaś, dopowiadać. za to kiedy trzeba rozwiązać zadanie umysłowe, nauczyć się czegoś, rozgryźć problem - on pozwala siostrze iść przodem i znaleźć rozwiązanie. a Nina uczy się błyskawicznie, po półgodzinnej rytmice zapamiętuje piosenki, zaczyna czytać, pisać, powtarza słówka z angielskiego i wyłapuje je w piosenkach w radiu. ostatnio jej ulubione sytuacje to takie, gdzie może udzielić komuś instrukcji. opowiada więc Przemkowi, jak po kolei umyć dzieciom włosy, należy najpierw opłukać, Jasiek się wtedy już często rozpłakuje, ale potem bierze się ręcznik i wyciera oczy, a potem trzeba namydlić szamponem... bardzo szczegółowo opowiada kolejne czynności, jesteśmy zwykle zaskoczeni, że tak wiele detali pamięta i tak dobrze potrafi je opisać. nadal zdarza się jej nie panować nad emocjami, złościć się tupiąc i warcząc, ale już rzadziej zdarzają się histerie i płacze niepowstrzymane. to akurat dobra strona przedszkola, że bardzo harmonijnie, spokojnie spędza w nim czas, bez wielkich napięć i przerastających ją emocji. wydaje mi się wprawdzie, że pod względem intelektualnym wyzwań i zadań mogłoby być więcej - ale Nina bardzo chce zostać wśród młodszaków i na razie więcej inwestujemy w jej spokój i równowagę wewnętrzną niż w uczenie. chociaż, dzisiaj rano nagle przyszło mi do głowy, że ona za półtora roku idzie do szkoły, nie do zerówki nawet, tylko do normalnej pierwszej klasy... będzie pierwszym rocznikiem, który pójdzie do szkoły obowiązkowo w wieku 6 lat...
a tutaj kilka zdjęć z ostatniego czasu - foto Niny ze spotkania z kominiarzem














przygotowanie flagi do wywieszenia



















i spotkanie z Hanką i Krzysiem we wrocławiu

1 comment:

Aga said...

Fajnie, że znów piszesz; myślę, że przy dzieciach to milion dylematów wychowawczych, wszystko przede mną już niedługo:)