Friday, November 05, 2010

listopad, groby

...najpierw jednak koniec października, Nina zatęskniła za swoim starym przedszkolem, Pociechami, więc pojechaliśmy do kawiarenki, która działa już nie tylko weekendami, ale i w ciągu tygodnia. fantastyczne miejsce, wiele książek, miejsce do szaleństw, przyjaźnie. bardzo polecamy.

































i niestety podkówki przy wychodzeniu...














w poniedziałek, cudny, słoneczny, ciepły - poszliśmy na spacer na grób cioci Dory. pierwszy "nasz" grób warszawski. najpierw jazda autobusem - bardzo zaangażowani pasażerowie na przystanku














a potem wędrówka po cmentarzu bródnowskim, wielkim, komunalnym, ale mimo tego miejscami bardzo ciekawym. do grobu Cioci...








































































































dzieciaki bardzo, bardzo zainteresowane grobami. kto tu jest pochowany, dlaczego tyle osób, kto zginął tragicznie i w jaki sposób. w ten sposób spacer długi, ale bardzo ciekawy.
my z P nie mogliśmy się oprzeć rozważaniu, w jakim grobie chcielibyśmy sami leżeć. prostym...



















porośniętym...














pod drzewem... w dobrym sąsiedztwie... czy to będzie miało znaczenie?
a teraz czas na trzecie dziecko, czyli Lul. kalosze+kurtka+szalik, spacer w wilgotnym powietrzu, trochę kałuż, trochę błota, mokra trawa. węszenie, nurkowanie, znikanie - to Lulka. mruczenie pod nosem, gwiazdy - to ja. pomyślałam sobie ostatnio, że ciężko byłoby wrócić do miasta i nie móc pójść na spacer po polach, w ciemności albo o wschodzie słońca, w ciszy, po krzakach i łąkach.

3 comments:

ET said...

Bardzo refleksyjny wpis i takiez zdjęcia - szczególnie chłopakow.
Taki czas nastał.
Co do grobu- ja mam inna koncepcję, ale o tym przy innej okazji.

Anonymous said...

ja już dawno powiedziałam A. pod jakim kamieniem chcę leżeć :-) my spacerowaliśmy po cmentarzu ciemnym popołudniem, wśród światełek zniczy i z latarkami ;-) w dwóch mini dłoniach...
pozdr,
a.

kasia said...

my też byliśmy na cmentarzu wieczorem, tylko tym razem na naszym lokalnym, łomiankowym. ciemno po drodze, ale na cmentarzu jasno, mnóstwo świec. przynieśliśmy też nasze znicze, szukaliśmy grobu bez świeczek - bezskutecznie. na wielkim cmentarzu miejskim byłoby ich pewnie sporo, nawet takiego dnia, ale tutaj jednak chyba poczucie wspólnoty nie pozwoliło zostawić żadnego grobu bez pamięci, na każdym po kilka zniczy, ktoś był. znaleźliśmy też pięknie odczyszczone groby z połowy XIX wieku, Łomianki mają historię...