Monday, January 24, 2011

chopin - kopernik: do przerwy 1:0

w ostatni weekend znowu nie udało nam się to co zaplanowane, Nina z Jaśkiem wciąż pokasływali i pani doktor zakazała spotkań z czteromiesięcznym Gutkiem, więc z wycieczki pod poznań nici. ale postanowiliśmy nie porzucać wszystkich atrakcji, i wobec tego w sobotę popołudniu we trójkę z Niną i Jaśkiem wyprawiliśmy się do muzeum chopina. o dziwo, zero kolejki, przyszliśmy i weszliśmy natychmiast. dzieciaki bardzo zaciekawione (choć nie bez pewnej dozy krytycyzmu, bez ogródek zwróciły uwagę na niedostatki wentylacji w okolicach toalet, mamo, śmierdzi tu, idziemy dalej!). z wielką ochotą wypróbowywały multimedia, słuchawki, odsłuchiwanie muzyki, tekstów.























































































niestety, muzeum ma kilka wad: po pierwsze, sporo rzeczy nie działa, może źle trafiliśmy, ale podobno z awariami jest problem. po drugie i najważniejsze - mimo tych wszystkich multimediów, to w sumie jest bardzo tradycyjne muzeum, pokazujące postać mocno pomnikową, poważną i odległą, w rozbudowanym i niekiedy - szczególnie dla dzieci - trudnym do ogarnięcia kontekście historycznym. niewiele jest pamiątek po Chopinie (ale jak były - na przykład własnoręczne rysunki albo maska pośmiertna i kosmyk włosów - robiły na Nince i Jaśku kolosalne wrażenie, chcieli żeby im parę razy czytać podpisy i ze szczegółami opowiadać, co to jest i skąd się wzięło). po trzecie, słabość wentylacji objawia się i tym, że w niektórych pomieszczeniach (na przykład sali dla dzieci!) jest diabelnie duszno i gorąco.
ale są i plusy, architektonicznie świetnie zagospodarowane wnętrza, bardzo różnorodne, ze smakiem dobrane do historycznego kontekstu. sala na temat śmierci Chopina robi wrażenie. dobry sklep muzealny - jeżeli potrzebujecie pamiątki z polski/warszawy albo prezentu dla cudzoziemca, to tu. no i dzieci wchodzą za darmo :).
więc przewędrowaliśmy piętra w górę i w dół parę razy, na niektórych z nich obserwując z zachwytem pięknie podświetlony śnieg padający na warszawę za oknami. a wracając zahaczyliśmy o kaczkę.













































































































idąc za ciosem, w niedzielę chcieliśmy zwiedzić centrum nauki kopernik. nauczeni dotychczasowym doświadczeniem wysłaliśmy forpocztę w postaci Przemka, który miał kupić bilety, żebyśmy razem nie musieli stać przez parę godzin w kolejce. ale po tym, jak po pół godzinie stania dotarł do tabliczki z napisem odtąd kolejka trwa 2 godziny, Przemo dał nogę, i tym samym kopernik przegrał tę rundę.
za to mieliśmy czas na gotowanie całą rodziną. konkretnie, Nina, Przemo i ja gotowaliśmy, Jasiek - który od razu zapowiedział, że nie będzie jadł (w końcu w sobotę zjadł cały obiad) - dokumentował.












no i jeszcze wieczorny bonus w postaci niespodziankowej wizyty babci Eli, którą dzieci obdarowały prezentami made in przedszkole, a Jasiek dodatkowo zajmował rozmową i przyduszał uściskami














































i jeszcze dzisiejsza poranna historyjka o naszym synu: co jakiś czas jeszcze Jaśkowi zdarza się zrobić w nocy siku do łóżka, i tak było dziś. rano przychodzi do niego Przemo i mówi, oj Jaśku, widzę, że coś tu się dzisiaj nie udało... na co Jaś ale tato, właśnie się udało, zobacz, CAŁE łóżko zasikałem!
szklanka do połowy pełna!
a tu Jasiek w ferworze opowiadania. ostatnio o wielu rzeczach opowiada z emfazą, mamo, jechał tak szybko, szybko, PRZEszybko! a nawet mamo, to było takie naj, naj, PRZEnajlepsze!

3 comments:

kejtko said...

Straszne słodziaki z Was wszystkich! A Ty, Kasiu, masz szalenie interesujące spojrzenie przez wizjer!:)
Ściski!
K

mgws said...

to moze czas na zelazowa wole. co prawda fajniej jak sa plenerowe koncerty, a teraz pianista musialby grac w rekawiczkach. polecam. szybki dojazd, nowa knajpa gesslerowej i super biegowkowe treny nieopodal nad bzura, kierunke brochów (miejsce chrzczenia Szopena). no i nowa architektura last but not least

a, mozna tez jakby dojechac od strony lomianek, jadac przez czerwinsk n. wisla i wyszogrod. troche naokolo, ale trasa nadwislanska ++ most w wyszogrodzie warte widokow

mgws said...

nie treny, a tereny. trenyw czarnolasie